- Jeszcze przed pierwszym wybuchem mówiłem o człowieku, który miał jakiś pakunek czy worek - zapewnia informator. Policja - według mężczyzny - zignorowała jego telefony.
To na podstawie jego zeznań powstał portret pamięciowy "bombera".
"Możemy zapewnić z całą stanowczością, że krakowska Policja nie zlekceważyła żadnego ze zgłoszeń w sprawie podłożenia ładunków wybuchowych. Każda informacja w tej sprawie jest przez nas natychmiast sprawdzana i weryfikowana" - czytamy w oświadczeniu policji dotyczącym tej sprawy.
Z rejestru policji wynika, że mężczyna zadzwonił na numer alarmowy w nocy z 24 na 25 maja, czyli na miesiąc przed pierwszym wybuchem. Wezwanie dotyczyło podejrzanego mężczyzny, który kręcił się na budowie. Na miejsce został wysłany patrol.
Tajemnicze wybuchy w Krakowie
Sprawą "bombera" zajmują się policjanci z małopolskiej komendy, funkcjonariusze CBŚ i ABW oraz wydział śledczy krakowskiej Prokuratury Okręgowej. Prokuratura połączyła w jednym śledztwie trzy incydenty, do których doszło przy ulicach Jeleniogórskiej, Siarczanej i Krymskiej. W trzech eksplozjach ranne zostały cztery osoby.
W poniedziałek policja przekazała mediom dwie wersje portretu pamięciowego podejrzewanego o podkładanie bomb amatorskiej, domowej konstrukcji.
Według opisu, jeden z podejrzewanych to mężczyzna w wieku 25-30 lat, mający ok. 180 cm wzrostu, lekko otyłą sylwetkę, owalną szeroką twarz, krótkie, ciemne włosy, ciemne oczy, nos średniej wielkości lekko bulwiasty, usta średnio grube, lekko wklęsłe.
Drugi portret pamięciowy przedstawia mężczyznę ok. 45- 50 lat, o 185 - 190 cm wzrostu, krępej sylwetce. Podejrzany ma "trapezoidalną twarz, opaloną cerę, szeroko rozwarte oczy, nos średniej wielkości lekko bulwiasty i długie, faliste usta" - podała policja.
IAR/rp.pl/policja.pl/kk