"Guardian" pisze w odpowiedzi, że nie odpowiada za olbrzymi wyciek 250 tysięcy depesz. Przyznaje, że zagrożeni są informatorzy USA, których nazwiska mogą zostać ujawnione. Do tej pory usuwały te wrażliwe dane redakcje i organizacje, które opracowywały depesze WikiLeaks.
Dziennik zaznacza, że dzielił depesze z WikiLeaks przez bezpieczny serwer tylko przez kilka godzin. Dziennikarze nie wiedzieli, że ten sam plik, z tym samym hasłem wejścia, będzie opublikowany później na portalu BitTorrent.
Przyznaje, że książka o WikiLeaks, która ukazała się w lutym zawierała hasło, ale żadnych szczegółów o lokalizacji pliku. "Guardian" zapewnia, że uzyskał informację, że to hasło tymczasowe, które wygaśnie w ciągu godzin. W ciągu siedmiu miesięcy nikt nie zgłaszał żadnych pretensji w związku z ujawnionym hasłem - czytamy w artykule "Guardiana".
agkm, guardian.co.uk/WikiLeaks