Logo Polskiego Radia
POSŁUCHAJ
PAP
Agnieszka Jaremczak 27.11.2013

Protesty w Kijowie. Studenci na Placu Niepodległości

- Jesteśmy tu, bo chcemy być w Europie - mówią protestujący. Wszystko wskazuje jednak na to, że ich marzenia szybko się nie ziszczą.

Jeszcze liczą, że wszystko uda się zmienić. I prezydent Wiktor Janukowycz zrobi pierwszy krok w kierunku Unii Europejskiej. Teoretycznie jest to możliwe. W czwartek w Wilnie odbędzie się szczyt Partnerstwa Wschodniego, na który wybiera się prezydent Ukrainy.

Wcześniej planowano, że właśnie w stolicy Litwy dojdzie do podpisania umowy stowarzyszeniowej Ukrainy z Unią Europejską. Jednak w praktyce szanse na to, że może dojść do tego historycznego wydarzenia zmalały do zera. Szczególnie, że Janukowycz oświadczył w środę, że Ukraina nie otrzymała od UE tego, czego oczekiwała. A dziś najważniejszym zadaniem jest zakończenie kryzysu na linii Kijów-Moskwa. Według niego, los umowy stowarzyszeniowej rozstrzygnie się w grudniu.

Premier Ukrainy Mykoła Azarow uważa, że byłoby najlepiej gdyby udało się doprowadzić do trójstronnej narady Ukraina-UE-Rosja. Według niego chodzi o "usunięcie rozbieżności" i podpisanie umowy o stowarzyszeniu i o strefie wolnego handlu z UE na lepszych dla Ukrainy warunkach, aby nie straciła ona ani rynku rosyjskiego, ani unijnego. Zwolennikiem takiego rozwiązania jest też prezydent. Ale - jak mówił Janukowycz - komisarz UE do spraw rozszerzenia Sztefan Fuele oświadczył, że UE nie chce angażować się w sprawy dotyczące stosunków Ukrainy z Rosją.

Janukowycz zapewnił, że demonstracje jakie trwają w ukraińskich miastach nie będą rozpędzane. Ostrzegł jednak, że władze nie pozwolą na łamanie prawa. Azarow oznajmił, że zaostrzanie sytuacji wewnątrz kraju "osłabia stanowisko" rządu w negocjacjach z Unią.

Protestujący zapowiadają jednak, że nie ustąpią. W środę zwrócili się do kijowskich władz, aby postawiono na placu Niepodległości toalety i zorganizowano wywóz śmieci. Jedna z organizatorek manifestacji Wiktoria Sumar powiedziała, że oczekują w najbliższym czasie stu tysięcy osób. - Ludzie przyjeżdżają z innych miast. Oni muszą przeżyć. Na dworze jest bardzo zimno. Chodzi o stworzenie dla nich odpowiednich warunków - podkreśliła.
Tysiące demonstrantów w centrum Kijowa (źródło:TVN24/x-news)

Na razie strażacy postawili na placu Niepodległości namiot, gdzie każdy chętny może się ogrzać, napić herbaty i coś przekąsić. Cały czas dyżuruje też tam karetka pogotowia.

IAR/PAP/asop