Logo Polskiego Radia
POSŁUCHAJ
IAR / PAP
Izabela Zabłocka 19.03.2014

Putin zmienia historię. Uwierzył, że może wszystko [analiza]

Rosja drukuje nowe mapy. Krym został przyłączony oficjalnie do Federacji. W szturmie na ukraińską jednostkę wojskową zginął żołnierz. Władze w Kijowie mówią, że konflikt z Rosją przeszedł w militarną fazę.
Dla większości Rosjan Putin jest bohateremDla większości Rosjan Putin jest bohateremPAP/EPA/HANNIBAL HANSCHKE

18 marca, tuż po godzinie 12.00 Republika Krymu i Sewastopol stały się częściami Federacji Rosyjskiej. Nastąpiło to z chwilą podpisania traktatu przez prezydenta Władimira Putina i władze półwyspu.

Granica Krymu i Ukrainy została uznana za granicę państwową Federacji.

Podpisany dokument przewiduje, że Ukraińcy mieszkający na półwyspie staną się obywatelami Rosji, jeśli w ciągu miesiąca nie wyrażą woli zachowania obywatelstwa Ukrainy.

Traktat ustanawia okres przejściowy, do 1 stycznia 2015 roku, na uregulowanie problemów włączenia Republiki Krymu i Sewastopola do gospodarczego, finansowego, kredytowego i prawnego systemu Federacji Rosyjskiej, a także systemu organów władzy państwowej Rosji.

Co powiedział Putin?

Przed podpisaniem traktatu Putin wygłosił niemal godzinne orędzie do połączonych izb rosyjskiego parlamentu. Jednak było to przemówienie skierowane przede wszystkim do świata i do wszystkich Rosjan. Uzasadniając przyłączanie Krymu prezydent powiedział wprost - zawsze będzie on rosyjski, ukraiński i tatarski, ale nigdy nie będzie banderowski. Rządzących na Ukrainie, nazwał  nacjonalistami, rusofobami, antysemitami i ekstremistami.

CNN Newsource/x-news

Kiedy Putin zdecydował o wyprowadzeniu rosyjskich wojsk na ulice Krymu, komentatorzy zastanawiali się o co chodzi prezydentowi. Wtorkowe orędzie trochę rozjaśniło, co może tkwić w głowie tego polityka.

Według Putina, po upadku ZSRR naród rosyjski stał się jednym z najbardziej rozdzielonych narodów świata. - Miliony ludzi położyły się spać w jednym państwie, a obudziły w innym, stając się mniejszością narodową. Naród rosyjski stał się jednym z największych, jeśli nie największym rozdzielonym narodem na świecie - podkreślił Putin.

Zapowiedział, że Rosja zawsze będzie bronić interesów rosyjskojęzycznych obywateli Ukrainy metodami politycznymi, dyplomatycznymi i prawnymi. - Ale to Ukraina powinna być zainteresowana tym, aby prawa i interesy ludzi były szanowane. Stanowi to rękojmię stabilności, ukraińskiej państwowości i terytorialnej integralności państwa - pouczał swoich sąsiadów.

Prezydent wzywał do boju z Zachodem - tak "Niezawisimaja Gazieta” komentuje wystąpienie Władimira Putina - relacja z Moskwy Macieja Jastrzębskiego/IAR

Putin odbudowuje imperium

Eksperci w Polsce i w USA wydają się zgodni, że Putin potwierdził swoje aspiracje do stania się wielkim odnowicielem Rosji i chce odtworzyć imperium w granicach dawnego ZSRR. - Putin nie powiedział tego expressis verbis, ale widać, że jego ambicją jest rzeczywiście restauracja imperium - mówi profesor historii Ukrainy na Uniwersytecie Harvarda Roman Szporluk . - Niby uznaje niepodległość Ukrainy, ale jednocześnie mówi o Kijowie jako o macierzy miast ruskich , co jest typowym wyrażeniem z czasów carskich. Uderzające jest też, że przypomniał, iż kiedy tworzono Ukraińską Republikę Sowiecką, włączono do niej tereny etnicznie rosyjskie, jak Donbas - podkreślił profesor.

Za szczególnie niebezpieczną eksperci uznali ofertę Putina, aby Rosja wspólnie z USA i Unią Europejską zagwarantowała bezpieczeństwo Ukrainy.

- Ta wizja zakrawa na żart. Oznaczałaby ona międzynarodowe uznanie referendum na Krymie, federalizację Ukrainy i nowe wybory w tym kraju, zamiast planowanych w maju. Rosja straciła jakąkolwiek wiarygodność, więc zgoda na taką propozycję równałaby się powtórce układu w Monachium - tak skomentował koncepcję Putina były minister obrony narodowej Janusz Onyszkiewicz.

Zdaniem prof. Szporluka, - przedstawiona w orędziu oferta uporządkowania Ukrainy sygnalizuje, że Putin liczy na sfederalizowanie tego kraju w obecnych granicach.

Eksperci wątpią w zapewnienia rosyjskiego prezydenta, że po wchłonięciu Krymu będzie respektował dalszą terytorialną integralność Ukrainy.

- Putin obiecuje, że nie chce więcej terytoriów od Ukrainy, ale ja w to nie wierzę - mówi wprost były ambasador USA w NATO Kurt Volker. - Rosyjscy mieszkańcy rejonu Doniecka czy Charkowa też mogą powiedzieć, że chcą połączenia z Rosją. Putin znowu więc postara się wzbudzić tam dążenia do referendum i jeśli to się uda i jeśli większość opowie się za Rosją, zaakceptuje wyniki. A jeśli się nie uda, będzie nadal stymulował protesty uliczne, używając lokalnych agentów swoich służb. Jeśli dojdzie tam do przemocy, powie, że interweniuje zbrojnie, aby chronić Rosjan - dodaje Volker.

W podobnym tonie wypowiedziała się także Hillary Clinton. Była sekretarz stanu ostrzegła, że Rosja może stanowić zagrożenie dla Litwy , Łotwy i Estonii. Putin - jej zdaniem - może próbować przyłączyć do Rosji byłe republiki nadbałtyckie.

Kraje nadbałtyckie

Niepodległe państwa: Litwa, Łotwa i Estonia były solą w oku najpierw Związku Radzieckiego, a potem Rosji. Ich krótki czas niezależności w okresie międzywojennym zakończył pakt Ribbentrop - Mołotow. Kraje te stały się republikami w ramach Związku Sowieckiego. Kreml robił jednak wszystko, żeby utraciły i ten status. Stałoby się to możliwe, gdyby odsetek rdzennej ludności spadł poniżej 50%.

Zaczęło się więc rosyjskie osadnictwo na masową skalę. Gdy państwa te odzyskały niepodległość po upadku ZSRR, większość osiadłych tam Rosjan pozostała na miejscu. Dziś stanowią duży problem, bo mają kłopoty z asymilacją, głównie z powodu nieznajomości urzędowego języka. Najlepiej widoczne jest to na Łotwie, gdzie Rosjanie stanowią  prawie 27% ogółu społeczeństwa (w Estonii jest ich 25%).

Łotewskie prawo uznaje, że obywatelstwo tego kraju jest dziedziczone. Po odzyskaniu niepodległości przez Łotwę, osiedleńcy z radzieckich czasów nie dostali więc automatycznie obywatelstwa tego kraju. Żeby tak się stało muszą zdać m.in. egzamin z języka urzędowego jakim jest łotewski. Rosjanie nie chcą się go uczyć i w efekcie, większość osadników ma status bezpaństwowca, bez prawa do głosowania.

Moskwa od lat wykorzystuje to jako argument na potwierdzenie tezy o dyskryminowaniu Rosjan. Jeśli jeszcze dodamy do tego fakt, że Estonia i Rosja nie mają uregulowanych kwestii granicznych, bo traktat w tej sprawie czeka na ratyfikację przez parlamenty obydwu krajów, to łatwo zrozumieć obawy państw nadbałtyckich.

Prezydent Litwy Dalia Grybauskaite oświadczyła w środę, że postrzega działania Rosji jako bezpośrednie zagrożenie dla bezpieczeństwa w regionie. Według niej trzeba podjąć wszystkie niezbędne kroki w celu ochrony.

Świat znowu potępia

Aneksja Krymu spotkała się z ostrą krytyką m.in. NATO, OBWE i Unii Europejskiej. Stany Zjednoczone zapowiedziały, że zastosują jeszcze poważniejsze sankcje, niż te ogłoszone w poniedziałek. Sekretarz Stanu John Kerry stwierdził, że Rosja i głowa tego państwa są po niewłaściwej stronie historii.

CNN Newsource/x--news

Na amerykańską zapowiedz zareagował minister spraw zagranicznych Rosji Siergiej Ławrow. W rozmowie telefonicznej z amerykańskim sekretarzem stanu przekazał, że sankcje Zachodu są nie do przyjęcia i nie pozostaną bez następstw. Rozmowa szefów dyplomacji Rosji i USA odbyła się w kilka godzin po podpisaniu przez prezydenta Rosji traktatu, na mocy którego Krym znalazł się w składzie Federacji Rosyjskiej.

Koniec "dziwnej" wojny?

Po zastrzeleniu ukraińskiego żołnierza w Symferopolu na Krymie Ministerstwo Obrony Ukrainy zezwoliło swoim wojskowym na użycie broni. Dotychczas mieli oni rozkaz nieulegania prowokacjom rosyjskiej armii. Ukraiński żołnierz zginął podczas szturmu jednostki w Symferopolu. Cała sprawa jest jednak dość niejasna. Podawane są sprzeczne dane dotyczące liczby poszkodowanych i samego przebiegu zdarzenia.

Ukraiński premier Arsenij Jaceniuk oświadczył jednak, że konflikt przeszedł z fazy politycznej w fazę wojskową a całkowitą odpowiedzialność za jego eskalację ponosi prezydent Władimir Putin.

5 kanal/x-news

Na Krymie stacjonuje 20 tysięcy ukraińskich żołnierzy. Według rzecznika Kremla Dmitrija Pieskowa, mogą oni wstąpić do krymskiego wojska, a następnie - do rosyjskiej armii lub swobodnie opuścić półwysep . Odnosząc się do wtorkowego incydentu w Symferopolu, Pieskow oznajmił, że niestety należy się liczyć z prowokacjami".

Potwierdzeniem dla tezy o przejściu konfliktu w nową fazę może być środowy szturm samoobrony na sztab wojskowo-morskich sił Ukrainy w Sewastopolu. Wśród atakujących były kobiety, które pełniły rolę "żywych tarcz". Według rzecznika krymskiego MON, ludzie ubrani po cywilnemu, część w maskach, powalili parkan jednostki i wdarli się na jej terytorium.

- Właśnie sprawdza się najgorszy z możliwych scenariuszy - komentuje w Polskim Radiu zaostrzenie sytuacji na Krymie Jarosław Ćwiek- Karpowicz z Polskiego Instytutu Spraw Międzynarodowych.Jego zdaniem, to bardzo niebezpieczna sytuacja, ponieważ może rozpocząć wojnę między Ukrainą a Rosją.

Ludzie uciekają z Krymu

Według kijowskiej gazety "Siegodnia", prawie tysiąc osób opuściło półwysep w ciągu ostatniego miesiąca. Ludzie udają się m.in. na zachodnią Ukrainę.
Mieszkańcy Krymu opuszczają swe domy w obawie o bezpieczeństwo. Ci, którzy zostają, boją się, że jeśli wyjadą, ich nieruchomości zostaną znacjonalizowane przez samozwańcze władze Autonomii. 
Dla chętnych do wyjazdu z Krymu uruchomiono gorące linie telefoniczne, pod którymi można dowiedzieć się, jakie regiony Ukrainy gotowe są przyjąć uchodźców.
Osoby, które pozostały na miejscu skarżą się, że na półwyspie zrobiło się niebezpiecznie. - Możesz nie spodobać się miejscowej samoobronie i za byle co dostać po twarzy - mówi mieszkaniec Symferopola, Oleg.
W obawie przed prześladowaniami ewakuację swych księży i ich rodzin rozpoczęła Ukraińska Cerkiew Greckokatolicka. Z Krymu wywieziono już czterech z pięciu pracujących tam duchownych. Grekokatolicy, którzy uznają władzę papieża, postrzegani są na półwyspie jako przedstawiciele Zachodu oraz sił banderowskich , rządzących w Kijowie.
Na represje narzeka także Cerkiew Prawosławna Patriarchatu Kijowskiego.

Krymscy Tatarzy już mają kłopoty z separatystami - relacja z Moskwy Macieja Jastrzębskiego/IAR

Tatarzy znowu wysiedleni?

Samozwańcze władze Republiki Krymu chcą przenieść część Tatarów. Chodzi o tereny, które mniejszość krymsko - tatarska zajęła po upadku Związku Radzieckiego. Jak twierdzi, cytowany przez agencję RIA Novosti, wicepremier separatystycznego rządu Rustam Temirgalijew - w zamian Tatarzy dostaną działki w innym miejscu półwyspu.

Tatarzy zostali deportowani z Krymu po II wojnie światowej za rzekomą kolaboracje z hitlerowcami. Zaczęli wracać na swoje ziemie w latach 90 XX w., po rozpadzie ZSRR. Niektórzy, bez zgody ukraińskich władz zajmowali działki i budowali na nich domy. Kwestii tej, mimo trwających wiele lat rozmów, nie udało się załatwić urzędnikom z Kijowa. Teraz w krótkim czasie samozwańcze władze Republiki Krymu chcą to uregulować  przenosząc Tatarów w inne miejsce.

Jak wyjaśnił wicepremier Rustam Temurgalijew - zajmowana nielegalnie ziemia przeznaczona jest na inwestycje społeczne. Urzędnik wyjaśnił również, że Tatarzy mogą liczyć na stanowiska we władzach separatystycznej republiki. Taki ruch miałby złagodzić napięcia między Rosjanami a mniejszością tatarską, która w większości jest przeciwna aneksji Krymu przez Rosję.

Tatarzy i HRW domagają się śledztwa

W dniu, gdy Władimir Putin ogłaszał w Moskwie decyzję o przyłączeniu Krymu do Rosji, Tatarzy krymscy w Symferopolu chowali swojego aktywistę, 39-letniego Reszata Ametowa. Mężczyzna brał udział w protestach przeciw inwazji rosyjskiej i aneksji półwyspu. Został porwany 3 marca. Jego zwłoki znaleziono po kilkunastu dniach. Na ciele zmarłego były ślady tortur. Human Rights Watch zażądała śledztwa w sprawie jego zabójstwa.

CNN Newsource/x-news

Na Krymie mieszka ponad 200 tysięcy Tatarów. Zdecydowana większość z nich sprzeciwia się przyłączeniu półwyspu do Rosji.

O sytuacji na Ukrainie - tu czytaj więcej>>>

iz