Logo Polskiego Radia
POSŁUCHAJ
polskieradio.pl
Agnieszka Kamińska 08.03.2019

Estonia po e-wyborach. Premierem po raz pierwszy ma być kobieta, trzecią siłą została partia skrajnie prawicowa

Prymat tandemu dwóch partii, rzadzących na przemian od wielu lat, bardzo duży skok popularności radykalnej prawicy, skomplikowany stosunek do mniejszości rosyjskiej i rekord głosowania przez Internet  - to najbardziej wybijające się elementy politycznego obrazu Estonii po wyborach - mówi analityczka PISM Kinga Raś-Dudzińska w rozmowie z portalem PolskieRadio24.pl.

Po wyborach w Estonii na czele wciąż są dwie główne partie, które były dominowały na scenie politycznej od lat. Premierem będzie zapewne liderka zwycięskiej Estońskiej Partii Reform.

- Nie mamy do czynienia z rewolucyjną zmianą. Zwycięstwo Estońskiej Partii Reform nie zaskakuje. Wskazywały na to sondaże, po drugie jest to partia, która przez długie lata rządziła w kraju.  Pozycja tej partii jest bardzo silna, niedzielne wybory tylko to potwierdziły -– mówi portalowi PolskieRadio24.pl Kinga Raś Polskiego Instytutu Spraw Międzynarodowych. -

Na Estońskiej Partii Reform stoi 41-letnia Kaja Kallas. To zapewne ona zostanie ona premierem. - Jest to osoba z dużym doświadczeniem politycznym, wywodząca się z rodziny, której działalność polityczna jest bardzo intensywna w Estonii od lat. Ojciec, Siim Kallas był wiodącym politykiem kraju, m.in. premierem Estonii, komisarzem Unii Europejskiej – mówi Kinga Raś.

Estońska Partia Reform otrzymała około 29 procent poparcia w niedzielnych wyborach, natomiast rządząca do tej pory Estońska Partia Centrum – 23 procent.

Partia Reform będzie musiała znaleźć koalicjantów, ale nie wydaje się  to szczególnie trudne.  - Paradoks polega na tym, że choć Estońska Partia Reform była obecnie opozycyjna wobec Estońskiej Partii Centrum, to istnieje prawdopodobieństwo i tak się już zdarzało, że te dwie partie będą współrządzić. Bardziej prawdopodobne obecnie byłoby współutworzenie rządu z socjaldemokratami i ojczyzną  - taka konstelacja już miała miejsce w Estonii. Na tym etapie nie możemy jednak jeszcze niczego wykluczyć – mówi nasza rozmówczyni.

Kilkanaście procent poparcia dla tej trzeciej

Analityczka przyznaje, że te wybory przyniosły jednak Estonii coś wyraźnie nowego i innego. - Zwraca uwagę wzrost poparcia dla konserwatystów. Chodzi o Konserwatywną Partię Estonii (EKRE). – To partia o dość skrajnych poglądach. Nie chodzi tylko o tradycyjny konserwatyzm, ale jest ona wyraźnie antymigrancka, nie popiera środowisk LGBT. Jest bardzo stanowcza, krytykuje politykę otwartości w tych wymiarach. Wzrost poparcia dla tej partii był bardzo duży – dodaje nasza rozmówczyni.

Konserwatywna Partia Estonii (EKRE) otrzymała 17,8 procent głosów i otrzyma w tym roku 19 mandatów, o dwie trzecie więcej niż w poprzednich wyborach.

Skąd wzrost popularności tej partii? Czy to wyraz frustracji, sprzeciwu wobec innych partii, którego nie można ulokować gdzie indziej? – Można mówić o szerszym trendzie, nie jest to odosobniony przypadek. Jeśli spojrzeć na sytuację w pozostałych partiach europejskich, nurt narodowo-konserwatywny w ostatnich latach choć nie jest dominujący, to zyskuje poparcie wyborców – mówi analityczka PISM.

Porażka postępowej partii. Pogrzebały ją plakaty?

Kinga Raś zwraca też uwagę, że do parlamentu nie dostało się nowe ugrupowanie Eesti 200.  Z tym wiąże się fiasko jednego z kampanijnych projektów. – Esti 200 miało  być organizacją popierającą dynamiczny rozwój Estonii, otwartą, przyszłościową partią reform, czyniącą z Estonii jeszcze bardziej nowoczesne państwo. Jednak partia zaszkodziła sobie w czasie kampanii. Chodzi o prowokację. Jak ujawniono już post factum, partia ta zamówiła w agencji reklamowej dwa rodzaje plakatów – kierowane tylko do elektoratu estońskojęzycznego bądź tylko do rosyjskojęzycznego. Była to prowokacja mająca udowodnić, że nadal bardzo łatwo jest wzbudzić separatyzmy w społeczeństwie estońskim i wzmocnić antagonizmy grup społecznych – tłumaczy Kinga Raś.

Prowokacja nie została jednak dobrze odebrana czy zrozumiana, a kampania prawdopodobnie zamknęła Esti 200 drogę do parlamentu.

Rosyjski czynnik - Rosja czeka na okazję

W Estonii mieszka duża mniejszość rosyjska. Około 350 tysięcy, 27 procent to osoby rosyjskojęzyczne, przy czym mają one różne nastawienie do Rosji. Część jest lojalna wobec państwa, a część ma rosyjskie paszporty.

- Większość Rosjan popiera Estońską Partię Centrum – tę, która właśnie traci władzę. Natomiast nie jest to bynajmniej też partia skrajnie prorosyjska – mówi Kinga Raś, pytana o prorosyjskość polityków na Ukrainie. Estońska Partia Centrum ma za sobą m.in. współpracę z Jedną Rosją Putina.

 - Głównym prowokatorem, jeśli chodzi o prorosyjskość Estońskiej Partii Centrum, był jej były przewodniczący Edgar Savisaar. Z nim związanych była większość kontrowersyjnych sytuacji. Obecnie nie jest już przewodniczącym partii i te kontrowersje ucichły – dodaje analityczka PISM. Zaznacza, że wiele zachowań Savisaara związanych było z jego osobowością.

Naprawdę prorosyjskie, jak mówi analityczka, są inne pomniejsze ugrupowania, ale są one poza parlamentem, nie liczące się absolutnie na scenie politycznej.  - W przypadku Estońskiej Partia Centrum nie chodzi o kurs na pewien rodzaj współpracy, czy większe umiarkowanie w krytyce, ale o to, że widzi w mniejszości rosyjskiej swój elektorat. Czyli wychodzi z pewnymi inicjatywami, które mogą być popierane przez tę grupę społeczną – mówi ekspertka.

Za NATO i za Unią

Jeśli chodzi o politykę bezpieczeństwa, obie partie głównego nurtu mają podobny punkt widzenia.

- Paradoksem jest, że w Estonii i w państwach bałtyckich, bez względu na to, czy dana partia bardziej opowiada się za współpracą z Rosją, czy bardziej uwzględniająca potrzeby mniejszości rosyjskiej, to w praktyce wszystkie ugrupowania są i prounijne, i pronatowskie. Aspekt bezpieczeństwa jest jednym z kluczowych w polityce zagranicznej, podobnie współpraca w NATO, relacje transatlantyckie. Tych kluczowych kwestii w państwach bałtyckich nikt nie może zanegować, ani nawet przemilczeć – mówi Kinga Raś.

Liberalizm gospodarczy i głosowanie przez Internet

Estońska Partia Centrum, jak dodaje nasza rozmówczyni, Kinga Raś, jest bardziej prospołeczną, jeśli chodzi o gospodarkę. Estońska Partia Reform jest bardziej liberalna. Jednak, jak zaznacza, gospodarkę estońskiej sceny politycznej cechuje daleko posunięty liberalizm, a socjaldemokratyczne tendencje są tutaj nowe i dość nieśmiałe.

Dobrze zakorzeniło się głosowanie w wyborach przez Internet. W tym roku w ramach wcześniejszego głosowania przez Internet głosowało 247 tysięcy osób, czyli około 30 procent wyborców. To rekordowa liczba. System zaczęto tworzyć w 2002 roku, testowano go na wyborach samorządowych 2005 roku. W wyborach parlamentarnych w 2007 roku w sieci oddało głos kilka procent Estończyków.

- Obawiano się ingerencji w wybory ze strony rosyjskiej. System był zabezpieczany jak tylko to było możliwe – mówi Kinga Raś, zaznaczając, że Estonia i inne państwa bałtyckiego lobbują bardzo silnie na rzecz wzmacniania cyberbezpieczeństwa i walki z dezinformacją na polu unijnym.

Ekspertka zaznacza, że wiele państw chciałby się wzorować na Estonii – jest tu jednak efekt skali, Estonia jest państwem 1,3 milionowym, gdzie, jak się zdaje, dużo prościej jest takim systemem zarządzać, także pod kątem bezpieczeństwa.

 - Przy tym wszystkim niektóre raporty wskazują na pewne luki w systemach zabezpieczeń – nie mówię tutaj o głosowaniu, ale w ostatnich latach hakowano m.in. szpitale. Biorąc pod uwagę, że Estończycy mają zdigitalizowany cały system opieki zdrowotnej, to tworzy poważne zagrożenie – dodała nasza rozmówczyni.

Prace nad zabezpieczeniami muszą zatem trwać przez cały czas. Sam system do głosowania w sieci jest wciąż dopracowywany, aktualizowany, a kilka lat temu został zmieniony na nowy.

***

Z Kingą Raś z Polskiego Instytutu Spraw Międzynarodowych rozmawiała Agnieszka Marcela Kamińska, PolskieRadio24.pl