Logo Polskiego Radia
POSŁUCHAJ
Polskie Radio
Małgorzata Byrska 04.06.2015

Stopy bez zmian. RPP czeka na efekty swoich wcześniejszych działań

RPP zdecydowała się nie zmieniać poziomu stóp procentowych. Stopa referencyjna nadal będzie wynosić 1,5 proc. w skali rocznej. Ekonomiści oczekiwali takiej informacji. Większą niespodzianką jest propozycja Komitetu Stałego RM podwyżki płacy minimalnej do 1850 zł brutto. A w przyszłorocznym budżecie, po kilku latach przerwy, mają być 2 mld zł na podwyżki płac w sektorze publicznym.
Posłuchaj
  • Niskie stopy procentowe pozostaną w Polsce na dłuższy czas. Ponieważ koniunktura gospodarcza na świecie nie jest na tyle dobra, aby ceny w Polsce zaczęły niedługo trwale i istotnie rosnąć – zauważa gość Jedynki dr Przemysław Kwiecień, główny ekonomista DM XTB. (Krzysztof Rzyman, Naczelna Redakcja Gospodarcza Polskiego Radia)
  • RPP dała sygnał, że nie zamierza dalej luzować kursu polityki pieniężnej i czeka na efekty wcześniej podjętych działań, obniżek stóp procentowych – komentuje gość Polskiego Radia 24 Łukasz Kozłowski z Pracodawców RP. (Błażej Prośniewski, Naczelna Redakcja Gospodarcza Polskiego Radia)
  • Przy niskich stopach procentowych jest ryzyko, ze ceny nieruchomości idą w górę, tak było w krajach euro przed ostatnim kryzysem – przypomina Aleksander Łaszek z FOR. (Justyna Golonko, Naczelna Redakcja Gospodarcza Polskiego Radia)
  • Zdaniem Aleksandra Łaszka z FOR, banki centralne powinny dbać o stabilność cen, która sama w sobie sprzyja wzrostowi gospodarczemu, natomiast napędzanie gospodarki to bardziej kwestia reform strukturalnych i działań rządu. (Justyna Golonko, Naczelna Redakcja Gospodarcza Polskiego Radia)
  • Celem NBP jest dbanie o wartość pieniądza, czyli dbanie o poziom inflacji. A bez niskiej inflacji nie ma długofalowego wzrostu gospodarczego – podkreśla Rafał Sadoch, ekonomista Plus Banku. (Justyna Golonko, Naczelna Redakcja Gospodarcza Polskiego Radia)
  • NBP nie ma obowiązku patrzenia na dynamikę wzrostu gospodarczego, ale jednak zwraca na to uwagę, i gdy złoty jest silny, i gdy jest słaby – uważa analityk Roman Przasnyski. (Justyna Golonko, Naczelna Redakcja Gospodarcza Polskiego Radia)
  • Do końca tego roku stopy zostaną na niezmienionym poziomie. w krótkim horyzoncie nie ma to znaczenia dla polskiej gospodarki – ocenia Rafał Sadoch, ekonomista Plus Banku. (Justyna Golonko, Naczelna Redakcja Gospodarcza Polskiego Radia)
Czytaj także

– To jednocześnie i kiełbasa przedwyborcza, i efekt poprawy sytuacji finansów publicznych. Płace były zamrożone, a tłumaczono to koniecznością poprawy stanu finansów publicznych – zauważa gość Jedynki dr Przemysław Kwiecień, główny ekonomista Domu Maklerskiego XTB.

Czy podwyżki dostaną najlepsi

Ale na dłuższą metę taka sytuacja nie jest normalna. Trzeba oszczędzać, np. na administracji, ale to jest populistyczne i prowadziłoby to do odpływu zdolniejszych osób do sektora prywatnego.

– A choć nie chcemy przerostu administracji, to chcemy by tam pracowali ludzie zdolni i ambitni. Ale im trzeba zapłacić. Dlatego istotne jest pytanie, jak te pieniądze będą wykorzystane. Czy na promocję osób, które pracują wydajnie, i którym się chce trochę więcej? Czy też będzie to rozdane wszystkim, po równo? Bowiem system motywacyjny w sektorze publicznym jest trudniejszy niż w prywatnym, gdzie wiadomo jakie są interesy, a sprawni menedżerowie są w stanie te interesy przełożyć na konkretne cele i od tego uzależnić wynagrodzenia –  komentuje dr Przemysław Kwiecień.

Czy prywatne firmy stać na podwyżkę płacy minimalnej o 100 zł

To temat drażliwy, ponieważ cały czas chodzi o dość niskie wynagrodzenia. Ale ta nowa wysokość oznacza dla przedsiębiorcy konieczność podjęcia decyzji: czy podnieść te płace, czy zredukować zatrudnienie?

Przeciwnicy płacy minimalnej argumentują, że strony powinny mieć wolność wyboru, na jakich warunkach ma się odbywać zatrudnienie. Państwo mogłoby narzucić przedsiębiorstwom, że płaca minimalna ma wynosić np. 4 tys. zł. I w świetle prawa ta płaca nie mogłaby być niższa. Ale to oznacza, że wielu miejsc pracy by nie było.

– Zwłaszcza, że ogólny minimalny wzrost płac jest mniejszy niż wzrost płacy minimalnej, który został uzgodniony. Także dlatego spodziewam się, że w konsekwencji pewna ilość miejsc pracy zniknie –  ocenia ekspert.

RPP obradowała i stopy pozostają bez zmian

Decyzja o nowej wysokości płacy minimalnej była zaskoczeniem dla ekonomistów, i dla przedsiębiorców. Natomiast nie było niespodzianki co do decyzji Rady Polityki Pieniężnej utrzymania wysokości stóp procentowych.

– Niskie stopy procentowe pozostaną w Polsce na dłuższy czas. Ponieważ koniunktura gospodarcza na świecie nie jest na tyle dobra, abyśmy mogli spodziewać się sytuacji, w której ceny w Polsce zaczną niedługo trwale i istotnie rosnąć. A to jest ten cel RPP – inflacja na poziomie 2,5 proc. Obecnie jesteśmy od tego bardzo daleko. Nawet, gdyby koniunktura w Polsce poprawiała się w najbliższym czasie, to i tak nie będzie ona poprawiała się w takim tempie, żeby Rada musiała  się niepokoić tym, że inflacja wzrośnie powyżej tego celu 2,5 proc. Choćby w tym horyzoncie dotychczasowego oddziaływania narzędzi Rady, czyli mówi się że to są mniej więcej 2 lata. Jeśli Rada będzie się martwiła, że w ciągu tych 2 lat inflacja wzrośnie powyżej 2,5 proc., to zacznie stopy procentowe podnosić. Ale to nam nie grozi – podkreśla dr Kwiecień.

Podobnego zdania jest gość Polskiego Radia 24 Łukasz Kozłowski z Pracodawców RP, który uważa, że RPP dała sygnał, że nie zamierza dalej luzować polityki pieniężnej i czeka na efekty wcześniej podjętych działań, czyli obniżek stóp procentowych.  – Gospodarka rozwija się dobrze, PKB przyspiesza, więc nie ma potrzeby dalszych obniżek stóp.

Mamy deflację, ale gospodarce to nie szkodzi

Nawet deflacja, którą mamy od lipca 2014 roku, nie szkodzi naszej gospodarce. Jest bowiem napędzana przez czynniki zewnętrzne, a nie związane ze słabością polskiej gospodarki.

A deflacja jest na tyle problemem, na ile ceny dóbr kupowanych przez przedsiębiorców spadają szybciej od cen sprzedaży detalicznej. Według danych GUS ceny produkcji sprzedanej polskiego przemysłu spadają znacznie szybciej niż ceny dóbr konsumpcyjnych. Co by świadczyło o tym, że przynajmniej producenci tracą na tym, ponieważ ich ceny spadają szybciej od cen sprzedaży. Ale spadają też ceny surowców. Można wiec produkować taniej.

– To też jest jednym ze składników ceny wyjściowej, ale mimo wszystko ceny dóbr finalnych spadają szybciej. To zależy też od konkretnych sektorów. Niektóre radzą sobie gorzej, inne lepiej. Najmocniej uderzyło to w sektor żywnościowy, ponieważ tam ten komponent spadał najdynamiczniej – wyjaśnia Łukasz Kozłowski.

Deflacja, którą mamy w Polsce jest deflacją paliwowo-żywnościową. Wskaźniki inflacji bazowej, po wyłączeniu tych dwóch czynników cały czas utrzymywały się na plusie. Czyli w innych kategoriach produktów deflacji nie było.

–  Ale sytuacja ulega odwróceniu. Już teraz żywność jest najsilniej drożejącą kategorią dóbr. Także te problemy należą już do przeszłości – dodaje.

Nie ma podwyżki stóp, ale też nie będzie obniżki

Na obniżkę stóp procentowych też nie ma dużych szans. Choć gospodarka może wyhamować w najbliższych kwartałach.

– Obserwujemy to, co dzieje się w Europie Zachodniej, gdzie wyjście z kryzysu, ożywienie następuje w sposób rozczarowująco powolny. Widać też, że pomimo bardzo agresywnie prowadzonej polityki przez Europejski Bank Centralny jednak wyjście z kryzysu następuje wolno. Oznacza to, że nie da się tego tempa znacznie podkręcić – uważa gość radiowej Jedynki.

Jednak inflacja przyspieszyła, w Niemczech z 0,3, proc. do 0,7 proc., a  indeks cen konsumpcyjnych w strefie euro wzrósł w maju o 0,3 proc.

– Eksport do krajów Unii odpowiada za 75 proc. naszych obrotów handlowych. Jesteśmy więc uzależnieni od tego, jaka jest tam sytuacja. Prezes EBC może więc odczuwać satysfakcję, że prowadzona od marca akcja luzowania ilościowego przynosi efekty. Udało się wygenerować pewien impuls inflacyjny – ocenia Łukasz Kozłowski.

Dlatego można być umiarkowanym optymistą, w takim sensie, że ta koniunktura w Europie będzie się powoli poprawiała. I u nas też wzrost gospodarczy „otrze się” o te 4 proc., ale to ciągle nie będzie zagrażało wyższą inflacją, wyższą niż cel inflacyjny.

– W związku z tym RPP pozostawi stopy procentowe bez zmian, do końca kadencji większości członków. A co zrobi w przyszłym roku, przyszła RPP, gdy zostanie wymienionych 9 z 10 członków, to już całkowicie inna historia. Być może będą to osoby o różnych poglądach na realizację celu inflacyjnego, a może nawet zmienią cel inflacyjny? – i ta polityka faktycznie będzie mogła się zmienić. Ale obecnie to jest bujanie w obłokach – dodaje dr Kwiecień.

Inflacja czy wzrost gospodarczy

Zdaniem Aleksandra Łaszka z FOR, banki centralne powinny dbać o stabilność cen, która sama w sobie sprzyja wzrostowi gospodarczemu, natomiast napędzanie gospodarki to bardziej kwestia reform strukturalnych i działań rządu.

– Banki centralne mają tutaj ograniczone pole działania. Oczywiście mogą starać się obniżać cenę pieniądza i obniżać stopy procentowe, stosować niekonwencjonalne metody. Ale czy one w długim okresie rzeczywiście przyczynią się do szybszego wzrostu rozwoju gospodarczego, to tutaj mam spore wątpliwości – uważa ekspert z FOR.

EBC wybrało drukowanie

Natomiast Europejski Bank Centralny ciągle drukuje euro. – Czyli kupuje obligacje krajów euro: Niemiec, Włoch, Hiszpanii i wpuszcza je do systemu bankowego w nadziei, że one przełożą się na wyższą akcję kredytową, a to na większy popyt konsumpcyjny, na zwiększone inwestycje. I ten wzrost gospodarczy przyspieszy – tłumaczy dr Kwiecień.

I dodaje, że jednak to nie jest tak, że banki centralne nie interesują się wzrostem gospodarczym. Celem banku centralnego, polityki pieniężnej jest to, żeby wzrost gospodarczy był równomierny. Zbyt wysokiej inflacji towarzyszy przejściowo wzrost gospodarczy, ale za cenę tego, że zaraz coś się w gospodarce wywróci.  

– I będziemy mieć niską inflację, będziemy mieć recesję, wyższe bezrobocie. Natomiast bank centralny powinien tak dobierać poziom stóp procentowych, ewentualnie inne narzędzia, takie jak choćby to potoczne drukowanie pieniędzy, z którym mamy do czynienia w tym momencie, żeby ten poziom inflacji i poziom bezrobocia były w dłuższym okresie jak najbardziej stałe. I żeby tych wahań koniunktury nie było. Kilkadziesiąt lat temu te wahania były dużo głębsze, kiedy nie było takiej polityki banków centralnych – przypomina ekspert DM XTB.

Prognozowanie w ciemno

Oczywiście banki centralne działają w warunkach niepewności, i stąd też często krytykujemy decydentów, choćby RPP, że nie zauważyła czegoś, że obniżyła stopy zbyt późno, albo niepotrzebnie. Ale ekonomiści, także w bankach centralnych nie wiedzą, czy coś się nie wydarzy w przeciągu najbliższego roku, jednak i tak, w warunkach tej niepewności, decyzje trzeba podejmować.

Wyznaczony przez NBP cel inflacyjny na ten rok wynosi 2,5 proc., ale jego osiągnięcie w tym roku jest nierealne.

– Potrzeba jeszcze jednego, dodatkowego roku. Inercja, jeśli chodzi o dane roczne jest zbyt duża.  Ale wskaźnik cen konsumenckich będzie wzrastał. Nawet w III, IV kwartale osiągnie wartości dodatnie i będzie się piął w górę. Sprzyja temu luźna polityka pieniężna, która jest obecnie prowadzona. Inflacja pojawi się prawdopodobnie w 2016 roku i raczej nie zatrzyma się na poziomie 2,5 proc. W 2017 roku może osiągnąć nawet 4 proc. i zacznie się kolejny etap tego cyklu – uważa Łukasz Kozłowski.

I wtedy będą też podwyżki stóp procentowych.

Krzysztof Rzyman, Błażej Prośniewski, Justyna Golonko, Małgorzata Byrska