Logo Polskiego Radia
POSŁUCHAJ
Polskie Radio
Grażyna Raszkowska 01.07.2015

Czas prosumentów dopiero przed nami

W Niemczech mamy już ponad 3 miliony prosumentów, a u nas zaledwie kilkuset. Tymczasem energetyka obywatelska to szansa dla przedsiębiorców, konsumentów i dla naszej gospodarki. Może jednak wkrótce ta grupa bardzo się powiększy. Wszystko dzięki zmianom, jakie w programie, który finansowo wspiera prosumentów, nastąpią 1 sierpnia.
Posłuchaj
  • W zależności od potrzeb każdy będzie mógł założyć sobie albo instalację do produkcji elektrycznej albo do produkcji cieplnej. Albo, jeśli będzie taka potrzeba, obydwie – mówi Dorota Zawadzka-Stępniak, zastępca prezesa NFOŚiGW, która była gościem radiowej Jedynki. (Sylwia Zadrożna, Naczelna Redakcja Gospodarcza Polskiego Radia)
  • Potrzebne jest zrozumienie, że energetyka obywatelska jest kluczem do budowy bezpieczeństwa energetycznego kraju – mówi Zbigniew Karaczun, ekspert z Koalicji Klimatycznej, który był gościem PR 24. (Elżbieta Szczerbak, Naczelna Redakcja Gospodarcza Polskiego Radia)
  • Warto poczekać z inwestycją, bo może okazać się, że po obniżeniu taryf gwarantowanych nie będzie ona opłacalna. Będzie też wsparcie ze środków unijnych, choć szczegółów na razie brak – podpowiada Ilona Jędrasik z fundacji ClientEarth. (Karolina Mózgowiec, Naczelna Redakcja Gospodarcza Polskiego Radia)
  • Przepisy powinny minimalizować ryzyko inwestycyjne – mówi Grzegorz Wiśniewski, prezes Instytutu Energetyki Odnawialnej. (Karolina Mózgowiec, Naczelna Redakcja Gospodarcza Polskiego Radia)
  • Grzegorz Wiśniewski zauważa, że obecnie jest duże zainteresowania zakładaniem mikronistalacji. Często jednak przyszli prosumenci źle kalkulują opłacalność inwestycji. (Karolina Mózgowiec, Naczelna Redakcja Gospodarcza Polskiego Radia)
  • Prezes Instytutu Energetyki Odnawialnej Grzegorz Wiśniewski podkreśla, że cały świat postawił na OZE i my nie możemy zostać w tyle. (Karolina Mózgowiec, Naczelna Redakcja Gospodarcza Polskiego Radia)
  • W tym momencie oferta wsparcia dla prosumentów jest jeszcze dosyć uboga - mówi Ilona Jędrasik z fundacji ClientEarth. (Karolina Mózgowiec, Naczelna Redakcja Gospodarcza Polskiego Radia)
  • To ma być proste: dzisiaj pomysł, jutro projekt przygotowany przez instalatorów, pojutrze instalacja, a rejestracja przez Internet – mówi Marcin Popkiewicz z portalu Ziemia na rozdrożu. (Karolina Mózgowiec, Naczelna Redakcja Gospodarcza Polskiego Radia)
Czytaj także

Aby energetyka obywatelska mogła się dynamicznej rozwijać, potrzebne są nie tylko taryfy gwarantowane za odsprzedaż energii, w wysokości zapisanej w ustawie o odnawialnych źródłach energii, ale także zdecydowanie mniej biurokracji. Tak jak jest to już w rozwiniętych krajach na Zachodzie.

 – To ma być proste – dzisiaj pomysł, jutro projekt przygotowany przez instalatorów, pojutrze instalacja, a rejestracja przez Internet – mówi Marcin Popkiewicz z portalu Ziemia na rozdrożu.

 U nas jest to zdecydowanie bardziej skomplikowane.

– Generalnie rzucane są kłody pod nogi na wiele sposobów. Walczymy o kilka promili rynku prądu. To niby nic, ale koncerny zdają sobie sprawę, że to może być przełom – komentuje trudności Marcin Popkiewicz.

Program Prosument, którego celem jest dofinansowanie zakupu i montażu mikroinstalacji odnawialnych źródeł energii, został właśnie zmieniony. Wprowadzone zmiany mają umożliwić większej liczbie osób skorzystanie z funduszy. Przede wszystkim wspierana będzie produkcja ekologicznego ciepła.  

– Zależy nam na tym, aby usprawnić wdrażanie programu tak, aby jak największa liczba potencjalnych wnioskodawców i prosumentów  mogła skorzystać z naszego dofinansowania. Dlatego główną zmianą, którą wprowadziliśmy, było tzw. rozdzielenie produkcji energii cieplnej od energii elektrycznej – mówi Dorota Zawadzka-Stępniak, zastępca prezesa Narodowego Funduszu Ochrony Środowiska i Gospodarki Wodnej, która była gościem radiowej Jedynki.

 Co to oznacza? W poprzednim programie przy decyzji o zainstalowaniu urządzeń do produkcji ciepła, konieczne było także wdrożenie instalacji do produkcji elektrycznej.

 – Teraz w naszym zmodyfikowanym programie ten wymóg został zlikwidowany, zatem w zależności od potrzeb każdy z nas będzie mógł założyć sobie albo instalację do produkcji elektrycznej albo do produkcji cieplnej. Albo, jeśli będzie taka potrzeba, obydwie – mówi gość Jedynki.

 Ułatwienie dla potencjalnych zainteresowanych

 Do tej pory, jeśli ktoś mieszkał na terenie zalesionym, gdzie nie ma dużo słońca, ale chciał mieć ekologiczne ogrzewanie i montował pompę albo kocioł na biomasę, to aby dostać dofinansowanie, musiał jeszcze dodatkowo założyć instalację fotowoltaiczną do produkcji prądu, co zdecydowanie zwiększało koszty całej inwestycji.

 Teraz już tego wymogu nie będzie.

 Wydłużony okres preferencyjnych dotacji

 Kolejna ważna zmiana dotyczy wydłużenia okresu, w jakim będzie można ubiegać się o wyższe dotacje.

 – Na inwestycje do produkcji energii elektrycznej, takie np. jak systemy fotowoltaiczne, ale także małe elektrownie wiatrowe, czy też mikrogeneracje, do końca 2016 roku, czyli o rok dłużej niż w pierwotnym programie, można dotrzymać dofinansowanie w postaci bezzwrotnej dotacji do 40 proc. kosztów kwalifikowanych. Po tym okresie będzie to 30 proc. – wyjaśnia Dorota Zawadzka-Stępniak.

 Preferencyjne warunki finansowania będą dotyczyć także źródeł do produkcji ciepła. Do końca 2016 roku dla kotłów opalanych biomasą, ale również pomp ciepła, czy kolektorów słonecznych, to dofinansowanie będzie wynosić do 20 proc. kosztów kwalifikowanych, a następnie 15 proc. – wyjaśnia zastępca prezesa Narodowego Funduszu Ochrony Środowiska i Gospodarki Wodnej.

 Obniżka kosztów kwalifikowanych

 Z drugiej strony obniżone zostaną koszty kwalifikowane.

– Znowelizowany program wprowadza niższe stawki dotyczące maksymalnych jednostkowych kosztów instalacji. I te obniżki dotyczą przede wszystkim kolektorów słonecznych, ale także systemów fotowoltaicznych – podaje rozmówczyni radiowej Jedynki.  

 Obniżono ten koszt do 2 tys. zł za kilowat przy kolektorach słonecznych oraz dla systemów fotowoltaicznych do 7 tys. zł za kilowat, dla instalacji o mocy do 5 kilowatów i 6 tys. zł za kilowat powyżej  5 kilowatów.

 – Uważamy, że to słuszne działanie, biorąc pod uwagę rozwój rynku mikroinstalacji – zaznacza Dorota Zawadzka-Stępniak.

 Bo wraz z rozwojem rynku instalacje tanieją.

 Czy przybędzie prosumentów?

 Cały budżet programu to 800 milionów złotych. Jak bardzo może to przyczynić się do powiększenia grupy prosumentów?

Eksperci mają wątpliwości.

 – Takim najpewniejszym dofinansowaniem jest to z programu Prosument. Trzeba go traktować jako bardzo ważny, pionierski projekt w kraju. Natomiast efekt skali mogą zapewnić dobre taryfy gwarantowane przede wszystkim w przypadku kolektorów fotowoltaicznych – mówi Ilona Jędrasik z fundacji ClientEarth.

 Wielu ekspertów zwraca uwagę, że ważniejsze są zapisy o gwarantowanych cenach na sprzedawaną przez prosumentów energię.  Program nie przyniesie efektów, jeśli produkcja nie będzie się po prostu kalkulować.

 – Zależy nam na kompatybilności obu systemów, czyli taryf gwarantowanych, określonych w ustawie o OZE i naszego systemu –dopowiada przedstawicielka NFOŚiGW.

 Fundusz liczy, że dzięki temu zwiększy się liczba prosumentów.

– Spotykamy się z bardzo dużym zainteresowaniem. Już teraz złożono wnioski na ponad 200 mln zł – dodaje.

 Program realizowany jest trzema ścieżkami: przez samorządy, banki i siedem wojewódzkich funduszy ochrony środowiska.

 – Ostatecznym beneficjentem jest indywidualny prosument, ale także wspólnoty mieszkaniowe, czy spółdzielnie. To nie tylko osoby fizyczne, ten katalog jest szerszy – mówi zastępca prezesa Narodowego Funduszu Ochrony Środowiska i Gospodarki Wodnej.

 Zmiany nie tylko w Prosumencie

 Są też zmiany w programie KAWKA, który ma na celu ochronę czystości powietrza.  Budżet tego programu to 120 mln zł.  

 – To także niezwykle istotny program Funduszu, bo dotyczy jakości powietrza i ograniczenia niskiej emisji. On również został zmieniony, by ułatwić pozyskiwanie środków, ale również zwiększenia środków potencjalnych beneficjentów – mówi Dorota Zawadzka-Stępniak.

Podstawowa zmiana to wymagana wielkość miejscowości pod względem liczby ludności. Została zmniejszona z 10 tysięcy do 5 tysięcy, tak by większa liczba zainteresowanych miast mogła z niego skorzystać.

 – Zawęziliśmy także katalog przedsięwzięć możliwych do sfinansowania w ramach tego programu do działań w zakresie likwidacji lub modernizacji źródeł ciepła. Każdy będzie mógł wystąpić o likwidację starego, nieefektywnego kotła węglowego na  inne źródło lub poprzez podłączenie do sieci ciepłowniczej – mówi gość Jedynki.

 Drugim elementem są działania informacyjno-edukacyjne. Program wdrażany jest poprzez wojewódzkie fundusze ochrony środowiska.

 Rozszerzenie zakresu pomocy

 O tym, że zmiany podążają w dobrym kierunku mówią też inni eksperci.

 – To są dobre zmiany, bo ułatwiają i rozszerzają zakres pomocy. Zwłaszcza przedłużenie czasu otrzymania wyższej dotacji jest bardzo ważne dla przyszłych prosumentów. Dlatego, że będzie to obniżało koszty inwestycyjne instalacji i montażu mikroinstalacji w gospodarstwie domowym. To dobry kierunek. Dobre jest też rozłączenie obowiązku łączenia produkcji ciepła z produkcją energii elektrycznej. To znaczne ułatwienie dla inwestorów. Można się zdecydować już tylko na jeden rodzaj instalacji. I w nią zainwestować – mówi Zbigniew Karaczun, ekspert z Koalicji Klimatycznej, który był gościem PR 24.  

 Potrzebne są dobre regulacje

Zmiany te, choć idą w dobrym kierunku, nie spowodują szybkiego rozwoju rynku prosumenta.

– One jednak nie dają nadziei na bardzo szerokie, znaczące wsparcie dla rynku prosumentów, tak jak jest np. w Niemczech –  dodaje ekspert. 

W jego opinii potrzebna jest przede wszystkim wola polityczna i dobre regulacje.

– Potrzebne jest zrozumienie, że energetyka obywatelska jest kluczem do budowy bezpieczeństwa energetycznego kraju i że każda kilowatogodzina wyprodukowana przez domową instalację to mniejsza zależność od innych, a zwłaszcza od Rosji, od której kupujemy większość surowców energetycznych. Dopóki tego nie zrozumiemy i będziemy wierzyli, że tylko wielka, systemowa energetyka jest czymś, co gwarantuje nam bezpieczeństwo energetyczne, dopóty ta energetyka domowa, prosumencka nie będzie się wystarczająco szybko rozwijała – dodaje gość PR 24.

Rozwój rynku prosumenckiego i OZE to nie tylko bezpieczeństwo energetyczne, niższe ceny energii, ale też działania proekologiczne i nowe miejsca pracy, szczególnie na rynkach lokalnych.

– Szacujemy, że nawet niezbyt szybki rozwój tego rynku powinien stworzyć w Polsce od 100 do 150 tysięcy trwałych  miejsc pracy.  Uważam, że kluczowe są obszary wiejskie, poza metropoliami, gdzie dostęp do stałych, pewnych dostaw energii jest bardzo często barierą rozwoju gospodarczego – mówi ekspert z Koalicji Klimatycznej. 

Rozwój OZE sprawi, że na takich terenach pojawią się inni inwestorzy. To także możliwość rozwoju świadomości i wiedzy w społeczeństwie, bo ci, którzy będą w takie rozwiązania inwestowali, muszą je najpierw poznać.

Ważne jest, by korzyści te dostrzegał także resort gospodarki.

Sylwia Zadrożna, Elżbieta Szczerbak, Karolina Mózgowiec, Grażyna Raszkowska