Logo Polskiego Radia
POSŁUCHAJ
Polskie Radio
Małgorzata Byrska 09.07.2015

RPP nie podnosi stóp, bo nie musi ratować złotego przed Grexitem

Po dwudniowym posiedzeniu Rada Polityki Pieniężnej pozostawiła stopy procentowe na tym samym poziomie. Referencyjna, czyli ta podstawowa, nadal wynosi 1,5 proc. Z kolei Grecja poprosiła o 3-letni pakiet pomocowy i jednocześnie zadeklarowała wyrażenie zgody na zmiany w systemie podatkowym i emerytalnym. Jak to wpłynie na nasz rynek finansowy?
Posłuchaj
  • Przewalutowanie kredytu hipotecznego zaciągniętego w walucie obcej na złote po kursie z dnia przewalutowania nie wszystkim kredytobiorcom będzie się opłacać – wyjaśnia gość Jedynki Adam Czerniak, ekonomista Centrum Analitycznego Polityka Insight i SGH. (Sylwia Zadrożna, Naczelna Redakcja Gospodarcza Polskiego Radia)
  • Stopy procentowe są już nawet za niskie, patrząc na całą gospodarkę. Możliwe są podwyżki ale ok. 2016 roku – wyjaśnia gość Polskiego Radia 24 Rafał Sadoch, analityk Plus Banku. (Krzysztof Rzyman, Naczelna Redakcja Gospodarcza Polskiego Radia)
  • W razie turbulencji na rynku walutowym, związanych z Grexitem, i Ministerstwo Finansów, i NBP mogą interweniować – wyjaśnia Jarosław Janecki, główny ekonomista Societe Generale. (Justyna Golonko, Naczelna Redakcja Gospodarcza Polskiego Radia)
  • Jak podkreśla Jarosław Janecki, główny ekonomista banku Societe Generale, nasze władze monetarne powinny już teraz, w obliczu ewentualnego wyjścia Grecji ze strefy euro, przede wszystkim uspokajać nastroje społeczeństwa. (Justyna Golonko, Naczelna Redakcja Gospodarcza Polskiego Radia)
  • Grecja nie opuści Unii Europejskiej i będzie to przede wszystkim decyzja polityczna – tłumaczy prof. Alojzy Nowak, prorektor ds. badań naukowych i współpracy UW. (Justyna Golonko, Naczelna Redakcja Gospodarcza Polskiego Radia)
  • Rozważna polityka RPP i NBP pozwoliły Polsce obronną ręką wyjść z kryzysu – uważa prof. Alojzy Nowak, prorektor ds. badań naukowych i współpracy UW. (Justyna Golonko, Naczelna Redakcja Gospodarcza Polskiego Radia)
  • Polska gospodarka jest na tyle rozpoznawalna i na tyle silna, że większych perturbacji raczej nie będzie – ocenia prof. Alojzy Nowak, prorektor ds. badań naukowych i współpracy UW. (Justyna Golonko, Naczelna Redakcja Gospodarcza Polskiego Radia)
  • W kryzysie RPP będzie ostrożna, ale na pewno wiele zależy od tego, czy rzeczywiście będzie Grexit – tłumaczy Rafał Sadoch, ekonomista Plus Banku. (Justyna Golonko, Naczelna Redakcja Gospodarcza Polskiego Radia)
  • Mamy taki amortyzator, jakim jest płynny kurs walutowy, który w sytuacji niepewności zwiększa konkurencyjność cenową polskich eksporterów – podkreśla Rafał Sadoch, ekonomista Plus Banku. (Justyna Golonko, Naczelna Redakcja Gospodarcza Polskiego Radia)
Czytaj także

Bez zmian stóp procentowych zakończyło się lipcowe posiedzenie Rady Polityki Pieniężnej. Zaskoczenia zatem nie było, a eksperci prognozują, że jeszcze przez długi czas wysokość stóp procentowych pozostanie na tym samym poziomie.

– Przynajmniej do ostatniego kwartału przyszłego roku stopy procentowe pozostaną bez zmian. Jest to konsekwencja niskiej inflacji i prognoz, że ceny będą powoli rosnąć, również w najbliższych miesiącach. Także nie spodziewam się po stronie RPP żadnego ruchu – wyjaśnia gość Jedynki Adam Czerniak, ekonomista Centrum Analitycznego Polityka Insight i SGH.

Pierwsze zmiany stóp raczej w 2016-2017 roku

Jeżeli już nastąpią zmiany, to będzie to zdecydowanie ruch w górę, czyli podwyżka stóp procentowych.

– I będzie to związane z nieznacznym przyspieszeniem inflacji pod koniec roku, a także z dalszym ożywieniem gospodarczym, które skłoni w końcu RPP do lekkiego podniesienia stóp procentowych. Natomiast na szybkie podwyżki nie ma co liczyć, ponieważ na razie takiej potrzeby nie ma – uważa ekspert z SGH.

Potwierdza to także gość Polskiego Radia 24 Rafał Sadoch, analityk Plus Banku, który  pierwszych podwyżek oczekuje w przyszłym roku.

– Rada w marcu obniżyła stopy do rekordowo niskiego poziomu i zapowiedziała, że dalszych zmian nie przewiduje. Świadczy to o tym, że decyzje w sprawie polityki pieniężnej, o wartości pieniądza będzie już podejmowała nowa RPP w 2016 roku – dodaje.

Stąd istotne jest, kto będzie w nowej Radzie. Od tego będzie zależała ścieżka stóp procentowych w Polsce.

Grecja raczej nie wpłynie znacząco na nasz rynek finansowy, ponieważ stopy są na niskim poziomie, wzrost gospodarczy zbliża się do 4 proc., wzrost popytu krajowego jest blisko 4 proc., obserwujemy wzrost płac i zatrudnienia, czyli kondycja gospodarki jest bardzo dobra. Stąd stopy są już nawet za niskie, patrząc na całą gospodarkę.

Jeśli będzie Grexit, to…

Mamy jednak obecnie bardzo dynamiczną sytuację w Europie. Wprawdzie eurogrupa robi wszystko, żeby Grecja ze strefy euro nie wyszła, ale gdyby tak się stało, to jaką politykę pieniężną powinny prowadzić Rada i nasz bank centralny?

– Po stronie stóp procentowych raczej żadnych działań bym nie oczekiwał. Nie sądzę, by takie działania były polskiej gospodarce potrzebne, gdyż czy inflacja, czy koniunktura specjalnie na wyjściu Grecji ze strefy euro nie ucierpi.  Natomiast to, co Narodowy Bank Polski może zrobić w sytuacji tzw. Grexitu, to dokonać interwencji na rynku walutowym. To już działania, które są poza obszarem Rady Polityki Pieniężnej, ponieważ decyzje o interwencji podejmuje zarząd NBP. I w sytuacji, gdyby złoty bardzo silnie tracił na wartości, to wtedy NBP może zainterweniować, żeby powstrzymać ten odpływ spekulacyjny kapitału – tłumaczy Adam Czerniak.

Jak dodaje Rafał Sadoch, wyjście Grecji ze strefy euro byłoby bardzo niekorzystne, zarówno dla jednej, jak i drugiej strony.

– Potrzebny jest kompromis, nawet zgniły, ale jednak. Jedyną przeszkodą jest grecki rząd. Widać, że sposób prowadzenia negocjacji, brak planu reform sugeruje, że Grecy chcą 20 lipca postawić pod ścianą swoich wierzycieli – uważa.

Potencjalne koszty Grexitu dla strefy euro będą niższe niż to, czego domagają się Grecy. Czyli można by nieco „odpuścić” Grekom. Ale byłby to niebezpieczny precedens. Podobne żądania mogą wtedy zgłosić Hiszpanie, czy też Włosi.

Komunikacja w razie kryzysu

Jak podkreśla Jarosław Janecki, główny ekonomista banku Societe Generale, nasze władze monetarne powinny już teraz, w obliczu ewentualnego wyjścia Grecji ze strefy euro, przede wszystkim uspokajać nastroje społeczeństwa.

– Bank centralny powinien komentować bieżące wydarzenia i wpływać na nastroje społeczne, tonować te bardziej nerwowe i tłumaczyć wszystkim, że jednak jest to sytuacja, która bezpośrednio nie dotyka w sposób negatywny polskiego sektora bankowego i naszych finansów. Z całą pewnością bank centralny powinien bacznie przypatrywać się temu, co się dzieje w sektorze bankowym. Ponieważ mamy do czynienia z takim układem właścicielskim, że banki zagraniczne też są tutaj jednym z dominujących podmiotów na polskim rynku finansowym – dodaje.

I to wszystko już się dzieje, gdyż na konferencji prasowej po posiedzeniu Rady, prezes NBP prof. Marek Belka mówił, że wpływ tego, co się dzieje z Grecją, będzie raczej na naszą gospodarkę niewielki.

Tąpnięcia i zawirowania na rynku finansowym

Główny kanał wpływu sytuacji w strefie euro to przede wszystkim rynki finansowe. Wahania kursu złotego, inwestorzy, którzy obawiają się wyjścia Grecji ze strefy euro i np. wycofują pieniądze z polskiego rynku walutowego, obligacji, akcji, co oczywiście wpływa na sytuację na rynku finansowym.

– I traci złoty, nawet bardzo mocno traci w relacji do franka szwajcarskiego. Natomiast w kontekście tzw. realnej gospodarki, to na razie specjalnego wpływu nie ma. Dopiero po ewentualnym faktycznym rozpadzie strefy euro i wyjściu Grecji z unii walutowej – wtedy może mieć miejsce nieznaczne pogorszenie koniunktury, właśnie u naszych zachodnich partnerów handlowych. Co może się przełożyć na spadek eksportu – komentuje gość Jedynki.

Natomiast wpływ tych wydarzeń będzie relatywnie niewielki. Polskiej koniunkturze nic nie zagraża ze strony Grecji. Czekamy na dalszy ciąg rozmów Aten z Brukselą. Grecki rząd na przysłanie konkretnych propozycji reform i oszczędności, ma czas do 10 lipca, wtedy greckimi planami zajmą się ministrowie finansów strefy euro. Jeśli do 12 lipca nie zostanie wypracowane porozumienie co do reform i oszczędności, Europejski Bank Centralny odetnie greckie banki od pożyczek i Grecja będzie zmuszona opuścić strefę euro i wrócić do drachmy.

Propozycje dla frankowiczów, ale nie tylko

Zawirowań na europejskim rynku finansowym może być jeszcze wiele, a tymczasem w naszym Sejmie posłowie Platformy Obywatelskiej przedstawili projekt przewidujący możliwość przewalutowania kredytu hipotecznego zaciągniętego w walucie obcej na złote po kursie z dnia przewalutowania, a koszty ryzyka kursowego mieliby ponieść po połowie bank, jak i zadłużony.

– Generalnie jestem przeciwnikiem pomocy frankowiczom,  ponieważ pomoc tylko jednej grupie kredytobiorców zawsze rodzi pokusę zadania pytania, dlaczego nie pomagamy innym kredytobiorcom, którzy także są w trudnej sytuacji. Natomiast jeżeli już rozważamy wszystkie te propozycje, które dotąd pojawiły się na stole, to jest to jeden z lepszych pomysłów, bo jest w miarę zdroworozsądkowy – ocenia Adam Czerniak.

Kto skorzysta z propozycji PO…

Z proponowanego przez PO programu będą mogły skorzystać tylko osoby, które faktycznie ucierpiały na silnym osłabieniu franka, czyli mają wysoką wartość pożyczonego kapitału w relacji do wartości posiadanej nieruchomości. W tym roku granica skorzystania z tego programu będzie na poziomie 120 proc. Oznacza to, że wartość pozostałego do spłacenia kredytu będzie musiała wynosić 120 proc. obecnej wartości nieruchomości, a co więcej – powierzchnia tej nieruchomości nie może być zbyt duża.

– Dla lokali mieszkalnych to będzie 75 mkw., a dla domów 100 mkw., za wyjątkiem rodzin, które mają więcej dzieci, co jest tym elementem polityki prorodzinnej, który jest już w większości ustaw uwzględniony – zaznacza ekspert.

Dodaje, że będzie to ograniczenie i nie każdy kredytobiorca będzie mógł z tego skorzystać, a poza tym sama konstrukcja tej pomocy będzie taka, że skorzystanie z niej będzie się opłacać naprawdę tylko tym, którzy brali kredyt we frankach w najmniej korzystnym dla siebie momencie.

– Bo większość pozostałych kredytobiorców będzie miała po pierwsze wyższe raty, po drugie korzyść z obniżenia kredytów będzie niewielka. Pamiętajmy bowiem o tym, że w tej ustawie poza usztywnieniem kursu, pominięciem ryzyka kursowego, kredytobiorca będzie musiał oddać bankowi korzyść z tego tytułu, że przez wiele lat płacił niższe raty niż analogiczny kredytobiorca złotowy. I to jest rozwiązanie bardzo dobre w mojej ocenie, bo wtedy skorzystają na tym tylko te osoby, które  naprawdę popełniły błąd, biorąc kredyt we frankach w 2007 czy w 2008 roku – zauważa Czerniak.

… a dla kogo to iluzoryczne korzyści

Trzeba jednak pamiętać, że jeśli chodzi o kurs walutowy i perspektywę spłacania takiego kredytu przez dłuższy okres, to raczej należy się spodziewać, że złoty będzie się wzmacniał, więc te raty w ciągu kilkunastu, kilkudziesięciu lat, a na tyle zaciągane są kredyty hipoteczne, będą też niższe.

– Ta propozycja, którą w całości przedstawi 9 lipca klub poselski Platformy Obywatelskiej,  w mojej ocenie będzie korzystna tylko dla osób, które faktycznie chciałyby w tej chwili przewalutować swój kredyt i spłacić go poprzez sprzedaż mieszkania, które jest obarczone hipoteką pod ten kredyt. Jedynie dla tych osób będzie to korzystne. Osoby, które chcą ten kredyt przewalutować, ale później dalej spłacać, będą płaciły po prostu wyższe raty, a co więcej – nie skorzystają na prawdopodobnym umocnieniu kursu złotego w najbliższych latach – podsumowuje gość Jedynki. Nigdy jednak nie wiadomo, co się wydarzy na rynkach finansowych. I jeśli  ktoś ma dużą awersję do ryzyka i  obawia się wahań kursowych, to wtedy takie usztywnienie, nawet kosztem wyższej raty kredytowej, może się wydawać uzasadnione.

KNF chwali, a banki wyliczają koszty

Komisja Nadzoru Finansowego ocenia, że ten projekt pomocy dla frankowiczów jest uczciwy wobec kredytobiorców złotówkowych, podatników i nie zagraża stabilności systemu finansowego. Propozycja jest ponadto zbliżona do tej przedstawionej na wiosnę przez szefa KNF Andrzeja Jakubiaka.

Z kolei prezes Związku Banków Polskich Krzysztof Pietraszkiewicz ocenił te propozycje jako kosztowne dla sektora bankowego i mogące ograniczyć możliwości finansowania przez banki polskiej gospodarki. Mówi się nawet o 9 mld złotych. Ale jest to maksymalny koszt.

– Jednak w sytuacji, gdy z tego rozwiązania skorzysta niewiele osób, to koszty będą niższe – dodaje Adam Czerniak. Wyliczenia dotyczą bowiem wszystkich kredytów, które mogłyby zostać przewalutowane, biorąc pod uwagę te ograniczenia ustawowe, metraż mieszkania czy wartość kredytu w stosunku do nieruchomości. Natomiast na pewno nie wszyscy, którzy mogą skorzystać z tej pomocy, zdecydują się na to, ponieważ dużej części osób nie będzie się ona opłacać. Skorzysta tylko niewielki odsetek. Co przełoży się na dużo mniejsze koszty dla sektora bankowego. Będzie to kilkaset milionów złotych – ocenia ekonomista.

Każdy musi przeliczyć sam i ocenić

U nas stopy procentowe są niskie, ale w Szwajcarii są ujemne. To też wpływa na wysokość rat, nawet dzisiaj.

– Jeśli kredyt zostanie przewalutowany, to automatycznie kredytobiorcy nie będą mogli korzystać z tych niskich rat liczonych według tzw. LIBORU, czyli stóp procentowych Szwajcarii. Oni będą musieli uwzględnić oprocentowanie polskie, tak samo jak kredytobiorcy w złotych. Co podniesie wysokość raty dla osób, które chcą wciąż ten kredyt spłacać, a nie spłacić całość kapitału i sprzedać nieruchomość, która jest obarczona hipoteką – dodaje ekspert.

Przypomnijmy założenia projektu PO. Wartość kredytu frankowego miałaby być przeliczona na złote, a następnie porównana z wysokością zobowiązania analogicznego kredytu złotowego, z uwzględnieniem zapłaconych rat. Różnicę w połowie pokrywałby bank, a pozostała kwota miałaby zostać rozłożona na raty, oprocentowanie byłoby zgodne ze stawką referencyjną NBP.

Przewalutowanie byłoby możliwe do 2020 roku. Program miałby objąć osoby posiadające mieszkania nie większe niż 75 mkw. i domy do 100 mkw. Warunkiem jest, by mieszkanie było użytkowane na własne potrzeby. Te ograniczenia nie dotyczą osób z trójką dzieci lub więcej.

Przez rok od jego wprowadzenia z programu mogłyby skorzystać osoby, których relacja wartości kredytu do wartości zabezpieczenia przekracza 120 proc., czyli – jak przekonywali politycy PO – osoby najbardziej zagrożone. W kolejnym roku z tego rozwiązania skorzystać mogłyby osoby, w przypadku których ta relacja mieści się w widełkach 100–120 proc., a w kolejnym roku – jest wyższa niż 80 proc.

Sylwia Zadrożna, Krzysztof Rzyman, Justyna Golonko, Małgorzata Byrska