Logo Polskiego Radia
POSŁUCHAJ
Jedynka
Klaudia Hatała 01.12.2013

Demonstracje w Kijowie. "Ukrainy nie wolno zostawić Putinowi"

- Mamy do czynienia z mobilizacją, której Kijów nie widział od wielu lat - mówił w radiowej Jedynce Marek Siwiec.
Ukraina: setki tysięcy ludzi manifestuje na kijowskim MajdanieUkraina: setki tysięcy ludzi manifestuje na kijowskim MajdaniePAP/ EPA/FILIP SINGER

Na Ukrainie kolejny dzień manifestacji. Wiele tysięcy ludzi zebrało się w niedzielę w Kijowie przed pomnikiem wieszcza narodowego Tarasa Szewczenki.
"Ukraina to Europa!" i "Precz z bandą" - raz po raz wykrzykiwali zgromadzeni pod adresem władz. Odkąd w sobotę nad ranem milicja brutalnie rozpędziła demonstrację na stołecznym placu Niepodległości , manifestacje zmieniły charakter z proeuropejskich na otwarcie antyrządowe. Protesty na Ukrainie rozpoczęły się 21 listopada, kiedy to rząd ogłosił, że wstrzymuje przygotowania do podpisania umowy stowarzyszeniowej z Unią Europejską. Codziennie na placu Niepodległości zbierało się od kilku do kilkunastu tysięcy osób.

Zdaniem eurodeputowanego Marka Siwca (Twój Ruch) wielką niewiadomą jest, jak się ten protest zakończy. - Na razie mamy do czynienia z mobilizacją, której Kijów nie widział od wielu lat. Ten protest jest protestem dużo bardziej obywatelskim niż politycznym - mówi gość audycji "Europejskie Południe" w radiowej Jedynce.

- Nie wierzę w to, że pod wpływem jednej czy drugiej demonstracji  nastąpi zmiana, i że tak po prostu ktoś poda się do dymisji - powiedział Siwiec. - Jeśli demonstracje nie spotkają się z reakcją władz w Kijowie, to będzie to bardzo poważny argument, że nie wolno tego tak zostawić i czekać, co kolejnego zrobi Putin - dodał eurodeputowany.

Zdaniem Marka Siwca, wszystkie demonstracje na Ukrainie, w ciągu ostatnich dziewięciu lat, to najczęściej była organizowana hucpa. - Tutaj nikt nikogo nie przekupywał, tylko ludzie po prostu wyszli na ulice. Prezydent i rząd będą muszą wziąć to pod uwagę. Nawet, jeśli się nie zgadzają i podjęli inną decyzję, muszą ludziom wytłumaczyć, dlaczego to oni mają rację - ocenia gość "Europejskiego Południa".

Eurodeputowany Jacek Saryusz-Wolski (Platforma Obywatelska) uważa, że mówienie, że to wina Unii a nie presji rosyjskiej oraz zwrotu, zwanego na euromajdanie zdradą, przez Janukowycza, naprawdę zadziwia. - Janukowycz negocjował z Unią Europejską w złej wierze, na końcu drogi oszukał. Traktował to nie, jako wybór strategiczny, cywilizacyjny Ukrainy, tylko, jako sposób na targowanie się z Moskwą. - mówi Saryusz-Wolski.

Zdaniem eurodeputowanego, potrzebny jest plan B, czyli podpisanie umowy z następcą Janukowycza - bo z panem prezydentem Janukowyczem już nic nie wyjdzie - mówił gość Europejskiego Południa

- Wszystkie wydarzenia, zarówno głośne "NIE" w Wilnie Janukowycza i to, że ledwo wrócił z Wilna, a milicja rzuciła się na pokojowych demonstrantów  na euromajdanie świadczy o tym, że racja jest po stronie tych, którzy uważają, że Janukowycz nie jest partnerem. Nadzieja jest w tym, że pod wpływem majdanu, i w tej chwili są już oznaki tego, nastąpią zmiany w parlamencie ukraińskim, wytworzy sie nowa większość i nastąpi zmiana władzy - ocenił eurodeputowany.

"Unia Europejska wygra tę rywalizację"

Jacek Saryusz-Wolski uważa także, że mówienie o fiasku jest nieadekwatne, bo postępy jakieś są. - Mniejsze niż się spodziewaliśmy, ale to jest dopiero pierwsza runda. Unia Europejska wygra tę rywalizację o przestrzeń, o pas sąsiedzki, a później i o Rosję, o dusze i umysły Rosjan, swoją ofertą cywilizacyjną. To będzie trudne, ale kierunek jest jasny. Konieczna jest jednak zmiana władzy na taką, która naprawdę chce integracji europejskiej - mówił Saryusz-Wolski.

Europoseł podkreślił, że w innych stolicach europejskich mówi się z zazdrością, że nigdzie w Unii nie zgromadziłoby się takich tłumów, tak głośno wołających o Europę, jak na Ukrainie. - Janukowycz nie zdławi tego ruchu, bo on jest przepotężny - ocenia eurodeputowany.

Wpis Sikorskiego na Twitterze

Goście audycji "Europejskie Południe" odnieśli się także do wpisu, który Radosław Sikorski zamieścił na portalu społecznościowym, kilka godzin po sobotniej konferencji Jarosława Kaczyńskiego, na której prezes PiS mówił, że wspieramy europejskie dążenia Ukrainy.

"Oczekuję od polityków PiS deklaracji, ile polskich miliardów chcą wpompować w skorumpowaną gospodarkę UKR, aby przekupić prez. Janukowycza" - napisał minister Radosław Sikorski na Twitterze.

Zdaniem Marka Siwca, jest to ten rodzaj komunikacji, który nie bardzo pasuje do godności i klasy, do której przyzwyczaił nas minister Radosław Sikorski. - Nazywanie "wczorajszych" partnerów skorumpowanym systemem to jest taki język, który nie będzie ułatwiał w przyszłości kontaktów - mówi Siwiec.

- Wszyscy wiedzieliśmy, jaki jest system na Ukrainie. Wiedzieliśmy, że chcieliśmy stowarzyszenia po to, aby ten system zmieniać i żeby pomagać Ukraińcom go zmieniać - dodaje eurodeputowany.

"Niezręczny, do bólu szczery"

Jacek Saryusz-Wolski uważa, że wpis Radosława Sikorskiego może był niezręczny, ale do bólu szczery. - Nie chodzi o wpompowanie polskich miliardów, ale cudzych, czyli unijnych. I tutaj SLD i PiS jednym głosem oskarżając Unię Europejską o fiasko, a nie Janukowycza i nie Moskwę gonią absurd. Dlatego mówienie, że to wina Unii Europejskiej , a nie presji rosyjskiej oraz zwrotu zwanego 'zdradą' na Majdanie naprawdę zadziwia" - powiedział europoseł.

Rozmawiał Przemysław Szubartowicz

Czytaj też<<<Ukraina: rozpoczęła się wielka manifestacja w Kijowie>>>

kh