Logo Polskiego Radia
POSŁUCHAJ
Trójka
Beata Krowicka 25.03.2014

Protest rodziców niepełnosprawnych dzieci. "Matki stosują szantaż emocjonalny"

Rodzice niepełnosprawnych dzieci zapowiadają, że będą protestować, dopóki rząd nie zapewni im natychmiastowego podwyższenia zasiłku do poziomu płacy minimalnej. Zdaniem Romana Imielskiego, gości audycji "Komentatorzy", jest to protest polityczny.
Protest okupacyjny rodziców i opiekunów niepełnosprawnych dzieci w SejmieProtest okupacyjny rodziców i opiekunów niepełnosprawnych dzieci w SejmiePAP/Jacek Turczyk

Ustawa o świadczeniach, na które czekają protestujący w sejmie rodzice niepełnosprawnych dzieci, zostanie we wtorek zaprezentowana rządowi.

Jak podkreśla Roman Imielski z "Gazety Wyborczej", w ostatnich latach zasiłki dla opiekunów osób niepełnosprawnych wzrosły dwukrotnie i to rząd Donalda Tuska zdecydowanie je podwyższył.

Czytaj więcej o proteście rodziców niepełnosprawnych dzieci >>>

- Zdaję sobie sprawę, że ci ludzie bardzo potrzebują pomocy, ale też budżet nie jest budżetem bez dna - powiedział. - Ewidentnie jest to protest polityczny wywołany przed Solidarną Polskę, która jest w bardzo złej sytuacji, jeśli chodzi o notowania sondażowe - dodał.

Podobnego zdania jest Agaton Koziński z "Polska the Times". - Jestem gotów bronić premiera Tuska w tej kwestii. To on ma rację jako strażnik publicznych pieniędzy, a nie matki protestujące, które stosują zwyczajny szantaż emocjonalny. Problem w tym, że Donald Tusk sam otworzył ten worek - powiedział gość Trójki. Przypomniał, że pieniędzy w budżecie nie było także dla tzw. matek pierwszego kwartału, ale rząd ugiął się pod ich naciskami. Przez to, zdaniem publicysty, otworzyła się droga do kolejnych protestów.

Goście audycji "Komentatorzy" omawiali także sytuację na Krymie. Według Romana Imielskiego, Zachód może nie akceptować tego, że Krym jest rosyjski, ale akceptuje fakty i wydarzenia. - Zachód nie będzie umierał za Krym i nie wywołamy wojny z Władimirem Putinem i Rosją o to, żeby odbić Krym i zwrócić go Ukrainie. Oczywiście w myśl prawa międzynarodowego nadal będzie to terytorium ukraińskie, a to, co robi Rosja jest agresją i pogwałceniem wszelkich praw międzynarodowych - wyjaśnił Imielski.

Czytaj więcej o sytuacji na Ukrainie >>>

Jak zaznaczył, dla Rosji dopiero zaczynają się problemy, bo półwysep jest uzależniony od dostaw wody, prądu, żywności i gazu z Ukrainy. Można też przewidywać gigantyczny odpływ turystów, a było to jedno z głównych źródeł utrzymania Krymu. Imielski zwrócił uwagę, że Rosja odczuła dotkliwie sankcje nałożone przez Stany Zjednoczone i w mniejszym stopniu przez Unię Europejską. Odpływ kapitału, który nastąpił w ostatnich dniach z Rosji ocenia się na 60 mld dolarów, a rubel bardzo traci na wartości.

- Sam fakt, że usuwanie Rosji z grupy G8 trwało tak długo, najlepiej świadczy o podejściu Zachodu do tej kwestii - powiedział natomiast Agaton Koziński. Zaznaczył, że gdy żołnierze samoobrony pojawili się na Krymie, nieznane jeszcze były plany Putina i nikt nie mówił o przyłączeniu Krymu do Rosji, Zachód zaczął już mówić o usunięciu Rosji z grupy G8. Dopiero, gdy Rosja złamała wszelkie prawa międzynarodowe, grupa dojrzała i zawiesiła jej udział.

Koziński uważa, że jest jeszcze szansa na odzyskanie Krymu przez Ukrainę, bo dyktatorzy nie żyją wiecznie, a Rosja bez Putina może nie mieć już takich agresywnych zapędów.

Rozmawiała Agnieszka Stępień.

(bk, ei)