Logo Polskiego Radia
POSŁUCHAJ
Trójka
Tomasz Owsiński 31.10.2012

"Dziennikarskie śledztwo po omacku”

Andrzej Stankiewicz z "Wprost" uważa, że "Rzeczpospolita" w swojej publikacji o trotylu w Tu-154M posunęła się za daleko.
Smoleńsk. Fragment przedniej części wraku Tu 154Smoleńsk. Fragment przedniej części wraku Tu 154 PAP/EPA/SERGEI CHIRIKOV

- Albo ma dowody i wykłada je na stół, albo powinna przeprosić i wycofać się, ponieważ to dotyczy śmierci prezydenta i 95 innych osób. Tutaj nie ma miejsca na harce - powiedział gość Trójki.

Według Stankiewicza gazeta zaczyna się zachowywać w tej sprawie jak politycy, których sama często krytykuje. - Wygląda na to, że w redakcji jest spór wewnętrzny, czy trzeba było pisać o trotylu i nitroglicerynie czy nie - powiedział.

Tymczasem Wiktor Świetlik, komentator "Super Expressu" i "Uważam Rze' zwrócił uwagę na to jak szybko dziennikarze wyciągnęli wnioski na ten temat publikacji "Rzeczpospolitej". - Jak uznano za pewnik i ze spokojem przyjęto oficjalne oświadczenie prokuratury w stosunku do tego, co wcześniej mówiono nieoficjalnie - zauważył.

Według niego w sprawie katastrofy smoleńskiej wszyscy zdążyli popełnić sto razy grubsze błędy, ponieważ jest to w dużym stopniu wynik działania państwa. - Katastrofa smoleńska to od początku dziennikarskie śledztwo po omacku. Czy ja mam przypominać największym gazetom w Polsce obecność pierwszego pasażera w kabinie, czy naciski gen. Błasika których nie było - pytał.

Na wraku tupolewa, który rozbił się pod Smoleńskiem nie stwierdzono żadnego materiału wybuchowego - podał we wtorek szef wojskowej prokuratury okręgowej w Warszawie Ireneusz Szeląg. Naczelna Prokuratura Wojskowa odniosła się w ten sposób do publikacji "Rzeczpospolitej". Dziennik ten podał, że na pozostałościach rządowego Tu154M odkryto ślady trotylu i nitrogliceryny.

Tymczasem redakcja "Rz" stwierdziła w oświadczeniu opublikowanym na stronach internetowych, że składniki znalezione we wraku mogły być materiałami wybuchowymi, ale nie musiały. Podkreśla, że aby ostatecznie przekonać się, czy to materiały wybuchowe potrzeba pół roku badań laboratoryjnych.

to