Logo Polskiego Radia
POSŁUCHAJ
Polskie Radio
Aleksandra Tykarska 24.07.2019

Pierwszy harmonista

Kiedy wiosną 1930 roku 14-letni chłopiec z Klwowa, Jan Michalski, pojechał do pracy jako pomocnik murarza, nie przypuszczał nawet, że to zmieni jego życie. Ba, zmieni muzykę weselną w Radomskiem.

W niedzielę poszedł w mieście na zabawę i tam po raz pierwszy zobaczył i usłyszał harmonię. Po latach opowiadał swoje wrażenia.

– To granie tak mi się spodobało, że mogłem tę muzykę po prostu jeść. Ale przecież ja w ogóle nie umiałem grać! Pracowałem całe lato, odłożyłem 100 złotych, a ojciec dołożył jeszcze 50, i na placu Kercelego kupiłem używaną trzyrzędówkę na 24 basy. Ale nie umiałem na niej grać i nie miał mnie kto uczyć, bo w naszych stronach nie znano harmonii. Rechotałem na niej dzień i noc. Przypominałem sobie oberki i rozgrywałem je na klawiaturze. Tak nauczyłem się grać pierwsze trzy kawałki...

Tyle opowieści Michalskiego. Kiedy wrócił do Klwowa z harmonią i trzema utworami, wzbudził wielką sensację. Wszyscy kawalerowie z okolicy za punkt honoru wzięli sobie odwiedzić go i zamówić na zabawę lub wesele. Nie przeszkadzało im, że gra tylko trzy kawałki, ważne było tylko to, że na harmonii.

Ciekawe jest to, że podobną rewolucję przeżyła muzyka wiejska w latach pięćdziesiątych, kiedy pojawiły się saksofony. Tak opowiadał o tym Stanisław Witkowski:

- Kiedy kupiłem saksofon, to taka była sensacja, że wszyscy chcieli, żebym grał u nich na weselu. W niczym nie wadziło, że umiem tylko jeden utwór. Mówili mi wręcz: "Możesz nawet w ogóle nie grać, abyś stał na scenie z saksofonem".

Wprowadzenie harmonii na wesela spowodowało wielkie zmiany. Harmonia nie nadawała się do tradycyjnego śpiewu, nie mogła wygrać wszystkich skomplikowanych oczepinowych melodii, więc w pierwszym okresie skrzypek ogrywał oczepiny sam. Ale śpiew stopniowo się upraszczał i dostosował do harmonii. A to znaczyło, że skrzypek – dotąd szaman wesela – zszedł na drugi plan. Kapelami zaczęli rządzić harmoniści. To oni stworzyli nową muzykę wsi, choć ich wiodąca rola nie trwała długo. Pod koniec lat pięćdziesiątych zdetronizowali ich saksofoniści i akordeoniści. Muzyka wsi zaczynała zlewać się z miastem...

Andrzej Bieńkowski

***

Więcej recenzji i felietonów - w naszych działach Słuchamy i Piszemy.