Logo Polskiego Radia
POSŁUCHAJ
IAR / PAP
Dariusz Adamski 06.09.2021

Kremlowskie trolle biorą na celownik strony mediów, w tym polskich

Z analizy, opublikowanej przez badaczy z uniwersytetu w Cardfiff, wynika, że kremlowskie trolle internetowe biorą na celownik strony mediów na całym świecie, w tym polskich. Publikują na masową skalę komentarze, a potem na podstawie tych wpisów powstają teksty sugerujące, że czytelnicy we Francji, USA, czy też w Polsce popierają linię Moskwy.

- To zorganizowana akcja. Jak linia produkcyjna propagandy - mówi autor analizy, profesor Martin Innes. Na celowniku trolli znalazły się między innymi "New York Times", "Daily Mail", "Fox News", "Washington Post", "Le Figaro", "Der Spiegel", "Dagens Nyheter" czy japońska wersja Yahoo News. Ale artykuły powstały także na na podstawie komentarzy pod tekstami Interii, Wirtualnej Polski, Wpolityce.pl i Defence24.

Sprecyzowany mechanizm ataku

Opisany przez analityków z Crime & Research Institute mechanizm składa się z trzech etapów. Etap pierwszy to zalew komentarzy pod wybranym tekstem. Według raportu są one bardzo prowokacyjne, często stosowane są też manipulacje sprawiające, że wpisy są bardziej widoczne. W drugim etapie na podstawie tych komentarzy powstają w Rosji artykuły. - Mają takie nagłówki, jak "Czytelnicy Fox News uważają, że Rosjanie nie boją się nikogo", albo "Brytyjczycy uważają, że nie ma sensu bronić Ukrainy - mówi Polskiemu Radiu profesor Innes.

Teksty te kierowane są do Rosjan, ale także do mówiących po rosyjsku ludzi zamieszkujących inne kraje środkowej i wschodniej Europy. "Zauważyliśmy, że szczególnie częste jest to w przypadku Bułgarii" - czytamy w raporcie.

Ofensywa w mediach społecznościowych

Wreszcie etap trzeci: ofensywa mediach społecznościowych, dzięki której teksty te wędrują w świat. Częste motywy wśród komentarzy to: zmierzch Zachodu, słabość i nieudolność Unii Europejskiej, NATO i Stanów Zjednoczonych. A gdy w kwietniu Rosjanie zbierali siły w okolicy Krymu - trolle się mobilizowały i uderzały w tony antyukraińskie.

Rozmówca Polskiego Radia mówi, że skala zjawiska jest tak ogromna, iż badacze nie zdołali jeszcze opisać tej maszynerii w całości. - To pierwszy krok - podkreśla profesor Innes i dodaje, że o ile ostatnimi czasy eksperci próbują postawić tamę dezinformacji płynącej bezpośrednio przez Twittera czy Facebooka, to opisana w raporcie ścieżka wciąż jest otwarta szeroko.


IAR/dad