Logo Polskiego Radia
POSŁUCHAJ
IAR / PAP
Dariusz Adamski 22.09.2022

W Rosji nie ma chętnych do walki? Brytyjski MON: częściowa mobilizacja to potwierdza

Brytyjskie ministerstwo obrony skomentowało ogłoszoną przez Władimira Putina częściową mobilizację. "Posunięcie to jest w istocie przyznaniem, że Rosja wyczerpała zapasy chętnych ochotników do walki na Ukrainie" - napisano w codziennej aktualizacji wywiadowczej.

Rosyjski prezydent Władimir Putin ogłosił "częściową mobilizację" w celu wsparcia operacji na Ukrainie, a minister obrony Siegiej Szojgu potwierdził później, że będzie to oznaczało mobilizację 300 tys. rezerwistów. "Rosja prawdopodobnie będzie zmagać się z logistycznymi i administracyjnymi wyzwaniami związanymi nawet z zebraniem 300 tys. (żołnierzy). Będzie próbowała utworzyć nowe formacje z wielu z nich, które mogą nie być skuteczne w walce przez wiele miesięcy". 

Brytyjski resort obrony ocenił, że taka decyzja Putina nie będzie cieszyła się popularnością wśród Rosjan. "Nawet ta ograniczona mobilizacja będzie prawdopodobnie bardzo niepopularna wśród części rosyjskiego społeczeństwa. Putin akceptuje znaczne ryzyko polityczne w nadziei na wygenerowanie bardzo potrzebnej siły bojowej. Posunięcie to jest w istocie przyznaniem, że Rosja wyczerpała zapasy chętnych ochotników do walki na Ukrainie" - napisano w codziennej aktualizacji wywiadowczej.

Według dekretu podpisanego przez Putina, do rosyjskiej armii mobilizowani będą żołnierze rezerwy. Przed wysłaniem na wojnę mają oni przechodzić przygotowanie uzupełniające. Rosja wesprze także tzw. referenda za przyłączeniem do Rosji ukraińskich obwodów donieckiego, ługańskiego, chersońskiego i zaporoskiego. Ostatnio mobilizowali oni do swojej armii m.in. recydywistów. Również zapowiedź przyłączenia do Federacji wschodnich i południowych obwodów Ukrainy to wynik ostatniej kontrofensywy ukraińskiej armii. Pseudoreferenda mają być przeprowadzone już w najbliższych dniach. Działania Rosji komentowane są także jako faktyczne zamykanie przez Rosję drogi do dyplomatycznego uregulowania sytuacji.

 

PAP/dad