Zniszczenie syryjskiej broni chemicznej to efekt zawartego w ubiegłym roku porozumienia władz w Damaszku ze społecznością międzynarodową. Oddanie niebezpiecznej broni było warunkiem powstrzymania się przez Stany Zjednoczone od ataku na Damaszek, po tym jak syryjskie władze użyły broni chemicznej przeciwko rebeliantom. Według Stanów Zjednoczonych, w ataku gazem zginęło półtora tysiąca osób.
Więcej komentarzy do bieżącej sytuacji na świecie znajdziesz na podstronach audycji "Raport o stanie świata" oraz "Trzy strony świata".
Zdaniem Marcina Domagały z portalu Geopolityka.org nie można wykluczyć, że syryjski dyktator Baszar al-Assad zostawił sobie część gazowego arsenału. Według niego to może być bardzo niewielka ilość, bo Syrii zależy, żeby udowodnić swoją dobrą wolę. Jednak nie wolno zapominać, że broń chemiczną jest w stanie wyprodukować średniozdolny student chemii.
Gość audycji "Trzy strony świata" zwraca uwagę, że to pierwsza sytuacja w historii, gdy państwo toczące wojnę pozbywa się swojej broni strategicznej. W latach 90. Białoruś i Ukraina pozbyły się broni jądrowej i dostały w zamian gwarancje bezpieczeństwa. Syria nie ma żadnych gwarancji. Według Marcina Domagały Baszar al-Assad na pozbyciu się broni zyskał w sposób krótkoterminowy, ale stracił w sposób strategiczny, bo pozbył się części swojego arsenału. Jego zdaniem w takiej sytuacji punkty zyskali także prezydent Rosji Władimir Putin i jego sprawna dyplomacja, która zapobiegła kolejnej wojnie na Bliskim Wschodzie i Organizacja ds. Zakazu Broni Chemicznej, otrzymując Pokojowego Nobla.
Zapraszamy do wysłuchania całej audycji, którą przygotował Ernest Zozuń.
"Trzy strony świata" na antenie w każdy poniedziałek i środę o godz. 16.45.