Czy Ferrari zrezygnuje z V12?
Daytona SP3, bo tak nazywa się najnowszy samochód od Ferrari, prawdopodobnie spełni oczekiwania miłośników marki. Jest czerwień, jest nawiązanie do przeszłości, nowoczesne rozwiązania, no i przede wszystkim moc. Ta w dobie silników hybrydowych i elektrycznych robi piorunujące wrażenie. Szczęściarze, którzy zasiądą za kierownicą nowego auta z czarnym koniem na masce, z pewnością nie będą zawiedzeni.
Nazwa pojazdu odwołuje się do jednego z najsłynniejszych wyścigów samochodowych, czyli 24-godzinnych, corocznych zmagań w Stanach Zjednoczonych – to pierwsze nawiązanie do historii i modelu 365 GTB/4 produkowanego pod koniec lat 60. Model z 1968 roku, choć miał inne oznaczenie, to przyjął nazwę Daytona. Nie sposób nie zauważyć, że SP3 czerpie inspiracje od starszego brata.
Drugie odniesienie do przeszłości znajdziemy z tyłu. Patrząc na światła, wielu z nas dostrzeże kultową Testarossę - to przełom lat 80. i 90.
Pod maską Dyatona SP3 znalazł się potężny silnik V12 o pojemności 6,5 l. i mocy 840 koni mechanicznych. W dobie aut hybrydowych i ograniczania emisji spalin Ferrari zaprezentowało najpotężniejszy, wolnossący silnik w swojej historii. Maszyna rozpędza się do setki w 2,8 sekundy.
Ferrari zaplanowało wyprodukowanie 599 egzemplarzy Daytona SP3. Każdy z nich ma kosztować mniej więcej około 9,5 miliona złotych. Pierwsze z nich trafią do właścicieli pod koniec przyszłego roku, a produkcja zakończy się w 2024 roku.
To prawdopodobnie jeden z ostatnich, tak potężnych modeli od Ferrari. Marka przymierza się bowiem do pełnego przejścia na elektryfikację.
kw
CZYTAJ TAKŻE:
Źródło: Ferrari