„Późne żółte” – hamulec czy gaz do dechy?

Przepisy prawa są jasne - żółte światło nie zezwala nam na wjazd na skrzyżowanie. Mimo to, zdaniem Mateusza Lubczańskiego z autokult.pl, przepisy nie są do końca precyzyjne i mogą sprawiać polskim kierowcom wiele problemów.

„Późne żółte” to pojęcie znane głównie w Polsce. Wykorzystują je szczególnie młodzi kierowcy. Widząc zapalające się światło, zdecydowanie częściej przyspieszają, niż hamują, aby „jeszcze przelecieć”.

Ustalmy jedno: nie znajdziesz w Kodeksie zapisu o „późnym żółtym”. Jest jednak pewien wyjątek od tej reguły. Prawo przewiduje sytuację, która zezwala kierowcy na wjechanie na skrzyżowanie mimo słonecznego koloru sygnalizatora.

Jest to możliwe wyłącznie wtedy, gdy nasz pojazd znajduje na tyle blisko świateł, że hamowanie mogłoby spowodować zagrożenie bezpieczeństwa na drodze. Nagłe zatrzymanie może skończyć się tym, że w tył Twojego samochodu z impetem wjedzie inny uczestnik ruchu.

-

Przejazd każdego kolejnego skrzyżowania wiąże się z koniecznością podejmowania decyzji dot. minimalizacji zagrożeń. Jeżeli Policja uzna, że Twoja ocena przemknięcia na żółtym świetle była niewłaściwa, może nałożyć na Ciebie mandat w wysokości 500 zł oraz 6 punktów karnych. Mateusz Lubczański zaznacza jednak, że interpretacja zdarzenia zależy od policjanta.

-

YT: Przejazd na "późnym żółtym"

Istnieją dwa typy kierowców:

• jedni, gdy tylko widzą żółte światło, przepisowo zatrzymują się przed skrzyżowaniem;
• inni dociskają pedał gazu, by zdążyć przejechać przed zapaleniem się czerwonego.

Ci drudzy to zdecydowana większość kierujących na polskich drogach.

- To oczywiście sprzeczne z kodeksem drogowym i zupełnie niezrozumiałe - twierdzi Mariusz Kurczyk z Komendy Głównej Policji.

-

Co zrobić, by nie doprowadzać do niebezpiecznych sytuacji na drodze związanych ze zmianą koloru sygnalizatora? Przede wszystkim zwracajmy uwagę na przejścia dla pieszych - jeśli widzimy, że piesi się zatrzymują, oznacza to, że niebawem i dla nas zapali się czerwone światło.

„Późne żółte” to temat, który dzieli polskich kierowców od dziesięcioleci. Nie ma jednej uniwersalnej odpowiedzi na pytanie: Jechać czy hamować. Rada jest jedna: bądź rozsądny! Oceń sytuację i podejmij decyzję, która zapewni Tobie i innym użytkownikom drogi możliwie największy poziom bezpieczeństwa.

R. Kilen

CZYTAJ TAKŻE:

• Powypadkowa trauma - czy Polacy potrafią sobie z nią radzić?
• Śliska sprawa!
• Choroby wykluczające – kto nie może być kierowcą?