Logo Polskiego Radia
POSŁUCHAJ
Radio kierowców
Piotr Błaszczyk 17.02.2022

Postój w trasie – czy tylko kawa?

Kto nie lubi postojów w długiej trasie? Okazja, by rozprostować nogi, napić się kawo-podobnego napoju na benzynowej stacji, może coś przekąsić. Przy okazji koniecznie zatankować, bo niespodziewany objazd czy nieczynna kolejna stacja może postawić nas w trudnej sytuacji. Czy to wszystko?

W ramach gimnastyki warto jeszcze obejrzeć kilka innych rzeczy w naszym pojeździe. Doświadczeni kierowcy mają to „we krwi”. Robią to niemal bezwiednie. Cóż to takiego?

Rzecz jasna nie chodzi o kopanie w opony jak na amerykańskich filmach, bo to nic nie daje.

Koniecznie trzeba obejrzeć wszystkie światła. Po długiej i szybkiej jeździe mogą być bardzo zabłocone i przez to słabo widoczne. Jakaś szmatka i płyn do szyb w samochodzie to konieczne wyposażenie. Wystarczy spryskać i przetrzeć klosze wszystkich lamp. Kodeks wymaga od nas też, by numery na tablicach rejestracyjnych były czytelne, a więc też można je przetrzeć. Będą lepiej wychodziły na zdjęciach z radaru.

Kiedy lampy są już czyste, warto sprawdzić, czy wszystkie działają. W razie spalenia którejś z żarówek na stacji zwykle możemy je kupić i wymienić. Tak rzeczywiście kiedyś było, lecz teraz jest z tym różnie. Wiele aut ma specjalne modele niektórych żarówek i nie wszędzie można je kupić. Poza tym wymiana żarówki w przednim reflektorze to dziś często spore wyzwanie a czasem czynność wręcz niemożliwa do wykonania samemu, na parkingu i bez kanału. Tak czy inaczej, wiedza o niesprawnym świetle to pierwszy i najważniejszy krok to usunięcia usterki, czyli sprawdzamy.

Koła. Cóż tu można sprawdzać? Zapewne ciśnienie w ogumieniu – ależ absolutnie nie! W rozgrzanych kołach ciśnienie będzie wyższe, a instrukcje zwykle zalecają pomiar na „zimno”. Jednak sprawdzić należy wzrokowo, czy aby któreś z kół nie ma za mało powietrza i nie „siedzi” za nisko. Może być to skutkiem przebicia opony lub uszkodzenia zaworka.

fot. J. Gembara fot. J. Gembara

Czasem można zauważyć, jak doświadczeni kierowcy zbliżają wierzch dłoni do kół w okolicach piast, czyli tam, gdzie są śruby. Najpierw zbliżają, a potem ostrożnie dotykają. Po co oni to robią? Zdarza się, że w „zapieczonym” zacisku hamulcowym klocki trą o tarczę, nawet kiedy nie hamujemy. Co to powoduje i czym to grozi? Takie ocieranie klocków o tarcze powodują jej nieraz bardzo silne nagrzewanie. Wówczas cała felga jest gorąca. Jeśli to zlekceważymy, może to doprowadzić do rozrzedzenia smaru łożysk kół lub nawet jego wycieku, a w konsekwencji do zatarcia łożysk i w skrajnym przypadku nawet do urwania się koła! Zbliżając dłoń do koła i dotykając je w okolicach piast, doświadczeni kierowcy sprawdzają, czy wszystkie koła w tym rejonie są jednakowo ciepłe. Dlaczego wierzchem dłoni i dlaczego tak ostrożnie? W przypadku, kiedy któraś z felg po prostu parzy (a jest to jak najbardziej możliwe) po prostu unikniemy poparzenia. Dotykając wierzchem dłoni, łatwiej nam będzie odruchowo cofnąć rękę.

Teraz płyny. Paliwo mamy już załatwione, więc zostaje płyn do spryskiwaczy i olej w silniku. Był czas, kiedy stare samochody lat sześćdziesiątych zużywały dużo oleju i trzeba było go często dolewać. Później nastał okres silników nowoczesnych i zużycie oleju wyraźnie zmalało. Kierowcy przyzwyczaili się, że olej sprawdza się, jak sobie przy okazji o nim przypomnimy. Od mniej więcej 10 – 15 lat sytuacja się wyraźnie zmieniła. Rzadziutkie „ekologiczne” oleje, których głównym zadaniem nie jest niwelować skutecznie tarcie, a stawiać jak najmniejszy opór sprawiły, że prócz tego, że słabiej smarują, łatwiej się też spalają. Do tego konstruktorzy dopatrzyli się, że największy udział w procesie tarcia silnika mają pierścienie zgarniające olej z gładzi cylindrowej. Dlatego poczęto stosować pierścienie o znacznie słabszym docisku, które stawiają mniejszy opór, a to przekłada się na mniejsze zużycie paliwa – niestety przyczynia się przy okazji do wyraźnie większego zużycia oleju. Dlatego niektóre najnowsze silniki znowu zużywają więcej oleju. Kto nie wierzy, niech zapyta dealera, jaka jest fabryczna norma zużycia oleju, a w odpowiedzi dowie się (jeśli się w ogóle dowie), że około 0,3 – 0,4 litra na 1000 km (!!!). To dużo! Zważywszy, że silniki aut z lat 2000 – 2010 potrafiły realnie zużyć jedynie 0,04 – 0,08 litra na 1000 km. Nie wiedząc, jak to jest w przypadku naszego auta – sprawdzamy też olej, ale dopiero po wypiciu kawy, kiedy zdąży już ścieknąć do miski olejowej oraz jedynie wówczas, kiedy parkujemy na płaskim podłożu. Trzeba zwrócić na to uwagę, bo parkingi często zachowują pewną pochyłość, aby zapewnić ściekanie deszczówki.


mgr inż. Jacek Gembara

CZYTAJ TAKŻE: