Logo Polskiego Radia
POSŁUCHAJ
polskieradio.pl
Agnieszka Kamińska 26.03.2017

Masowe zatrzymania na Białorusi. MSZ wydał komunikat o „utrudnianiu protestu”

25 marca 2017 roku milicja zatrzymała setki osób – ich liczbę szacuje się od około 700 do ponad 900. Trwa gromadzenie danych. Co najmniej sto spędziło noc w areszcie. Specoddziały postępowały bardzo brutalnie – jak widać na filmach zatrzymywano kobiety, staruszków, widać, że ludzie są bici pałkami. Na ulicach było pełno nowego sprzętu: więźniarki, polewaczki, dżipy. Wcześniej do aresztów wsadzono proeuropejską i prodemokratyczną elitę Białorusi - represje tego rodzaju trwają od początku marca.

Czytaj też
mst12.jpg
GDZIE JEST MIKOŁA STATKIEWICZ? ŻONA NA PRÓŻNO SZUKA GO W ARESZTACH I KGB

Dzień 25 marca zaczął się od wtargnięcia specoddziału do Centrum Obrony Praw Człowieka Wiasna jeszcze przed rozpoczęciem demonstracji. Tam byli obserwatorzy oraz obrońcy praw człowieka.

Jak tłumaczy Aleś Bialacki w specjalnym zwrocie wideo: OMON wtargnął do biura Wiasny – i położył wszystkich twarzą do ziemi. - Wszystkich zatrzymywał specoddział. Wszystkich położono na podłogę, dziewczyny i chłopców. Kazali założyć ręce na plecy i patrzeć prosto. I tak leżeliśmy wszyscy na podłodze, około 30 osób. Potem wszystkich spisali, wrzucili w autobus i zawieźli do miejsca zatrzymania – powiedział. Alesia Białackiego zostawiono na miejscu. Po półtora godziny milicja opuściła biuro Centrum Obrony Praw Człowieka Wiasny.

Obrońców praw człowieka wpakowano w międzyczasie w autobus, po jakimś czasie zostali zwolnieni i zaczęli liczyć setki osób, które w tym czasie zatrzymano.

Aleś Bialacki na koniec swego przesłania powiedział, że w tym czasie trzeba wytrwać. -  Jestem przekonany, że to wszystko się skończy – mówił Aleś Bialacki.

Masowe zatrzymania

Chwilę później po specakcji w szacownej "Wiaśnie", z Białorusi zaczęły już docierać informacje, że zaczęły się masowe aresztowania w stolicy Białorusi. Na filmach i zdjęciach widać, jak wiele pieniędzy i przygotowań kosztowało władze spacyfikowanie protestu, widać też, że wielu funkcjonariuszy OMON traktuje ludzi z agresją, brutalnie, zatrzymywani są emeryci i z trudem poruszający się staruszkowie, starsze i młode kobiety, ludzie są bici. W akcję ewidentnie zaangażowano duże środki finansowe, brało w niej udział bardzo wielu funkcjonariuszy.

Obecnie z Białorusi docierają różne szacunki dotyczące liczby zatrzymanych - od 700- 900 osób tylko 25 marca. Jednak 26 marca zatrzymania były kontynuowane. Ludzi łapano na akcjach w regionach, gdzie nie bali się wyjść, mimo bolesnych kadrów z Mińska i brutalności oraz cynizmu milicji. Również w Mińsku ludzie przyszli zaprotestować przeciwko masowym aresztom. I tu też ich zatrzymywano.

Zwarte szeregi oddziałów specjalnych zagrodziły ulice Mińska

25 marca do akcji de fakto nie dopuszczono - szpalery milicji zablokowały wyloty ulic w centrum. Potem, jak piszą media niezależne, grupy osób, które w pochodzie szły do centrum, rozpędzono.

Akcja nie była dozwolona – ale to stała polityka władz. Nie pozwalają one z reguły na zgromadzenia niezależnych środowisk, mimo prawa do zgromadzeń zapisanego w konstytucji. Organizatorzy mieli umówione spotkania z władzami Mińska w sprawie uzgodnienia trasy, jednak władze miasta je ciągle przekładały, co w oczach doświadczonych działaczy było złym sygnałem,

Zareagował marszałek Senatu

Polskie władze rano wydały dziś oświadczenia. Apel na Twitterze wystosował marszałek Senatu. - Apeluję do władz Białorusi o zaprzestanie stosowania przemocy przez służby porządkowe i o natychmiastowe zwolnienie zatrzymanych z aresztów. Łukaszenka zaprzepaszcza szanse zbliżenia z UE i PL. Brutalne tłumienie pokojowych demonstracji i aresztowania zaprzeczają jego deklaracjom - napisał na Twitterze Stanisław Karczewski.

Szef Europejskiej Partii Ludowej ostrzega przed sankcjami

Szef Europejskiej Partii Ludowej Joseph Daul już wczoraj apelował o zaprzestanie represji, zaznaczył także, że jeśli będą kontynuowane, to EPL zrobi wszystko, by z powrotem wprowadzić w życie instrumenty przeciwko Aleksandrowi Łukaszence i jego reżimowi.

Polskie MSZ wydało oświadczenie w tej sprawie, które można przeczytać niżej.

"Ministerstwo Spraw Zagranicznych z niepokojem odnotowało sposób, w jaki władze Białorusi utrudniały przeprowadzenie pokojowego protestu w Mińsku 25 marca 2017 roku.
Prewencyjne zatrzymania i aresztowania, jak również zastraszanie dziennikarzy i działaczy niezależnych organizacji, do których to aktów dochodziło zarówno w minionym tygodniu, jak i w dniu protestu, w tym przeszukanie lokali organizacji „Wiosna”, a także utrudnianie manifestantom dotarcia na miejsce demonstracji w Mińsku, to przykłady łamania podstawowych swobód obywatelskich i praw człowieka w ostatnim czasie na Białorusi.
Apelujemy o zaprzestanie stosowania przemocy przez służby porządkowe i o natychmiastowe zwolnienie zatrzymanych z aresztów.
Podstawy, na których UE chce budować trwałe relacje z Białorusią, to poszanowanie praw człowieka i podstawowych wolności, w tym wolności słowa, prawa do zrzeszania się i zgromadzeń oraz przestrzeganie praw politycznych wszystkich ruchów społecznych, zgodnie z międzynarodowymi standardami i zobowiązaniami".

Swoje rozczarowanie polityką Łukaszenki wyraził prezydent i oświadczył, że jej ocena jest "jednoznacznie negatywna".

Represji nikt nie zamierza wstrzymywać

Jak wspomniano, niestety od rana władze Białorusi kontynuują represje. Zatrzymano osoby, które przyszły rano w Mińsku na akcję protestu przeciw aresztom z Dnia Woli 25 marca i wcześniejszym. Zatrzymano dwóch obrońców praw człowieka - Taccianę Rewiakę w Mińsku (zwolniono ją po południu) i Pawła Lewinaua w Witebsku (działacza Białoruskiego Komitetu Helsińskiego).

Zatrzymano też dziennikarzy Biełsatu - najpierw ekipę w Bobrujsku, w Mińsku na posterunek milicji trafili Aleś Zaleuski i Aliaksiej Minczonak, pracownicy TVP. Tych ostatnich początkowo nie zamierzano wypuszczać, ale po trzech godzinach jednak milicja zmieniła zdanie i dziennikarzy zwolniono.

Tacciana Rewiaka powiedziała Białoruskiemu Stowarzyszeniu Dziennikarzy, że musiała stać 2,5 godziny twarzą do ściany na korytarzu, usunięto z jej telefonu zdjęcia. Po tym została uwolniona.

W Mińsku aresztowano Pawła Bieławusa, założyciela Art Siadziby i jego ciężarną żonę, Kaciarynę Markowicz. Oboje przyszli zaprotestować przeciwko aresztowaniom.

W Witebsku zatrzymani zostali i spędzą noc w areszcie obrońca praw człowieka Paweł Lewinau i dziennikarze Leanid Świecik i Kanstancin Mardzwincau.

W Bobrujsku, gdzie około 12 miejscowego czasu odbyła się akcja protestu, zatrzymano Andreja Szczobina i Wiktara Masałowicza z „Wieczernego Bobrujska” i Dzmitrija Susława z „Kamercyjnego kuriera”.

Część dziennikarzy w różnych miastach zatrzymanych w różnych miastach zwolniono - w Brześciu był to redaktor strony internetowej ”Wirtualny Brześć” Andrzej Kucharczyk, w Mińsku blogerzy Staś Karpou, Dzianis Nosau (zabrano mu aparat i kartę), w Homlu dziennikarka agencji BelaPAN, Alena Hermanowicz. W Bobrujsku Anatola Sanancenka, w Orszy redaktora portalu orsha.eu Ihara Kazmierczaka (jednak czego go jeszcze proces).

W Baranowiczach dziesiątki ludzi zwożono do KGB i trzymano tam do wieczora - podają białoruskie media.

Nie ma Mikoły Statkiewicza, a Uładzimir Niaklajeu po prześladowaniach trafił do szpitala

Od ponad trzech dób nie ma kontaktu z liderem opozycji Mikołą Statkiewiczem. Natomiast Uładzimir Niaklajeu, inny lider proeuropejskiej opozycji, został zatrzymany w nocy z 24 na 25 marca - wyprowadzono go z pociągu w Brześciu. Zatrzymaniem, jak sam mówił dziś w Biełsacie, kierowało KGB, a realizował je OMON. Jak opisywał, funkcjonariusze znęcali się nad nim w dość dziwiny sposób i w rezultacie tego trafił do szpitala, gdzie poeta, pisarz, działacz, znajduje się do dziś.

Uładzimir Niaklajeu ocenia, że to już koniec tej władzy, gdyż teraz ma do czynienia już z ludem, nie tylko z opozycją. A naród białoruski nie przebaczy władzy takiego znęcania się nad nim - mówił działacz i poeta.

MSZ Białorusi uważa, że wszystko jest w porządku

Na konferencji prasowej wystąpił dziś rzecznik MSZ Dzmitryj Mirończyk i oznajmił, że wszystko odbyło się adekwatnie. Jak stwierdził, w pobliżu miały być koktajce Mołotowa i inne niebezpieczne rzeczy - z tym że o nikt niczego do tej pory nie słyszał. Dla odbiorców tego komunikatu zaznajomionych z sytuacją na Białorusi jest to oczywiste, że jest to nieprawda.

Zwolniona Polka

Jak wieczorem podała PAP, z celi wyszła Polka, którą wcześniej skazano na 15 dni aresztu, agencja ta  twierdzi, że zatrzymanie kobiety nie miało związku z protestem i Dniem Woli 25 marca. PAP zaznacza, że przyczyniła się do tego polska ambasada.

Unia zareagowała na areszty

W oświadczeniu Europejskiej Służby Działań Zewnętrznych napisano, że UE uważnie przygląda się reakcji władz Białorusi na ostatnie demonstracje. - W ostatnich dniach co godzinę widzieliśmy doniesienia o aresztach prewencyjnych i zatrzymaniach na podstawie różnych zarzutów. Dziennikarze byli karani za relacjonowanie wydarzeń. Takie tłumienie wolności wypowiedzi i zgromadzeń stoi w sprzeczności z deklarowaną przez Mińsk politykę demokratyzacji i międzynarodowymi zobowiązaniami Mińska - napisano.

Zaznaczono również, że mimo wezwań do powściągnięcia takich działań, reakcja służb bezpieczeństwa była nieadekwatna i niewłaściwa, wtargnięto do Centrum Obrony Praw Człowieka Wiasna, zatrzymywano bardzo wielu ludzi bez jasnego powodu. - Użycie siły wobec uczestników pokojowego protestu nie jest możliwe do usprawiedliwienia w żadnych okolicznościach.

Wezwano do uwolnienia bezzwłocznie wszystkich zatrzymanych i do respektowania podstawowych praw i wolności takich jak wolność wypowiedzi, zgromadzeń i zrzeszania się.

Podkreślono, że kroki podjęte przez Białoruś w zakresie praw człowieka, wolności rządów prawa pozostaną kluczowe, jeśli chodzi o kształtowanie relacji z Unią Europejską.

Agnieszka Kamińska, PolskieRadio.pl,. na podstawie m.in. baj.by