Logo Polskiego Radia
POSŁUCHAJ
PolskieRadio24.pl
Agnieszka Kamińska 29.09.2020

Członek Rady Koordynacyjnej: Łukaszenka oddał całą sferę informacji mediów państwowych propagandystom Kremla

- Władze planowo odcinają kraj od informacji, niezależnych dziennikarzy zatrzymywano, bito, strzelano do nich gumowymi kulami - mówi portalowi PolskieRadio24.pl Andrej Bastuniec, przewodniczący niezależnego Białoruskiego Stowarzyszenia Dziennikarzy, członek Rady Koordynacyjnej. Jak zaznacza, wsparcie dla wolnych i niezależnych mediów jest teraz niezmiernie ważne, tym bardziej że w mediach państwowych obecnie pracują sprowadzeni z Rosji dziennikarze kremlowskich mediów.

wojsko białoruś stock 1200.jpg
Działacz: Białorusini pokazali, że chcą wolności, to wybór wartości Zachodu - wolność nie koreluje z Kremlem

PolskieRadio24.pl: Na Białorusi trwają represje przeciwko dziennikarzom, są problemy z dostępem do informacji, nawet do Internetu. Nawet w Polsce widać, że rośnie presja na media, na blogerów, dziennikarzy niezależnych mediów, Biełsatu, portalu tut.by, "Naszej Niwy", Euroradia i innych.

Andrej Bastuniec, przewodniczący niezależnego Białoruskiego Stowarzyszenia Dziennikarzy, członek Rady Koordynacyjnej:  Scharakteryzowałbym to jako wcześniej zaplanowane i konsekwentne działania władz w celu ograniczenia dostępu do informacji i wolności wyrażania opinii na Białorusi. Najpierw dotyczyło to procesu wyborczego potem dalszych wydarzeń w Mińsku.

Wybory ogłoszono w maju. Nie zaproszono na nie obserwatorów OBWE, z krajów europejskich, lokalnych obserwatorów. Ponad stu dziennikarzy z zagranicy nie otrzymało akredytacji, a ponad 20 dziennikarzy tych akredytacji pozbawiono i musieli wyjechać z kraju. Nie dopuszczono do lokalów wyborczych miejscowych dziennikarzy.

Były problemy z Internetem. Są do tej pory.

Z tym zetknęli się i dziennikarze, i obywatele Białorusi. Przez pierwsze dni po wyborach Internet praktycznie nie działał. I to wszystko działo się na Białorusi, która nazywała się "krajem IT". W rezultacie wiele firm IT wyjeżdża z Białorusi do innych państw.

9 sierpnia zablokowano na terenie Białorusi większość niezależnych portali informacyjnych, stron internetowych. 

Dopiero po dwóch tygodniach decyzję o zablokowaniu portali prawnie umocowano. Resort informacji przyjął postanowienie o ograniczeniu dostępu do tych stron internetowych z racji jakoby rozpowszechniania informacji, które przynoszą szkodę bezpieczeństwu narodowemu Republiki Białoruś i niszczą zaufanie do organów państwa.

Czytaj także:

I dziś te strony internetowe nadal są zablokowane. Mogą działać tylko przez tzw. kopie lustrzane, albo przez Telegram, sieci społecznościowe. Ludzie czytają je też za pośrednictwem VPN i używając innych sposobów obchodzenia blokady.

Portale te są niedostępne na Białorusi do tej pory.

Już ponad półtora miesiąca. Trzeba oczywiście pamiętać o masowym stosowaniu przemocy wobec dziennikarzy, z którym zetknęli się oni przez ostatnie tygodnie.

Pracuję ponad 20 lat w sferze medialnej Białorusi i muszę powiedzieć, że to okres wyjątkowo trudny dla dziennikarzy. Ten rok jest najgorszy pod tym kątem w historii, a szczególnie druga jego połowa. Od 9 sierpnia w okresie wyborczym zatrzymanych zostało ponad 180 dziennikarzy. Około 70 osób trafiło do celi (przed procesem administracyjnym). Wielu z nich trafiło na kilkanaście dób do aresztu.

Ledwie kilka dni temu z aresztu wyszło dwóch fotografów, aresztowanych podczas wykonywania swojej pracy, fotografowaniu protestów. 

en protest białoruś 1200.jpg
B. kandydat na prezydenta Białorusi: po lekcji Krymu Zachód musi stawić Rosji opór, bo po Białorusi może być Polska

Wcześniej na znak protestu wiele wydań białoruskich na stronach nie publikowało zdjęć, wyjaśniając, że chodzi solidarność i protest przeciwko aresztowaniu fotografów.  A przy uwalnianiu jednych dziennikarzy zatrzymano kolejnych… Tuż pod aresztem.

Tak, zatrzymano dziennikarzy, którzy przyszli pod budynek aresztu na Akreścina, żeby powitać wychodzących po odbyciu wyroku fotografów.

Dziennikarze po wyborach często stykali się z użyciem przemocy. Ponad 50 osób zostało pobitych albo zabrano im sprzęt. Dwie dziennikarki odniosły obrażenia od gumowych kul – jedna z nich pochodzi z Holandii.  Gdy białoruska dziennikarka wyszła po ponad miesiącu ze szpitala, jej redakcję oskarża się o niepoinformowanie organów państwa o jej obrażeniach. Tymczasem cała Białoruś widziała film, na którym funkcjonariusz celuje w tę dziennikarkę, która wówczas miała na sobie wszystkie potrzebne oznaczenia.

 

Przeciwko dziennikarzom wszczyna się też sprawy karne. Prześladuje się blogerów, niektórzy od miesięcy są w areszcie.

Wszczęto sprawę karną przeciwko redaktorowi "Naszej Niwy", Jahorowi Marcinowiczowi.  W jego domu przeprowadzono przeszukanie. Oskarża się go o zniesławienie, a dotyczy ono opowieści jednej z osób zamieszczonej na portalu "Naszej Niwy". Osoba ta podała nazwisko funkcjonariusza, który się nad nią znęcał.

Jeszcze przed wyborami zamykano w aresztach wielu blogerów, prowadzących popularne kanały YouTube, kanały na Telegramie. Niektórzy brali udział w akcjach protestów. Blogerzy to jedna z tych kategorii obywateli, którzy zostali poddani szczególnej presji.

Wiele jest dyskusji o tym, jak pomóc białoruskim mediom. Jeden z ekspertów białoruskich Andrej Porotnikow powiedział, że media niezależne to teraz priorytet. Jest bowiem silna presja, są zagrożone, są silne wpływy Kremla w mediach.

To najtrudniejszy rok białoruskiego dziennikarstwa. Odnotowano setki przypadków naruszania praw dziennikarzy.

Odeszli nawet dziennikarze mediów państwowych.

Gdy nasiliła się przemoc, niektórzy dziennikarze zaczęli strajk, odeszli z pracy w mediach państwowych.

Jednak na ich miejsca władze sprowadziły propagandystów z rosyjskich mediów. Teraz państwowe media białoruskie synchronizują się z rosyjskimi. Pojawiają się historie o banderowcach i tak dalej.

Obecnie cała informacyjna agenda dnia w białoruskiej telewizji została oddana Russia Today. 

białoruś mińsk protest sierpień 2020 shutterstock
Białoruski ekspert: reżim nie ustąpi, walczy ze społeczeństwem na śmierć i życie. Zachód musi pokazać swoje przywództwo

Jest duży wpływ Kremla na sferę medialną na Białorusi?

Wpływy Kremla znacznie wzrosły i to jeszcze jeden aspekt, z powodu którego pomoc dla niezależnych mediów jest potrzebna.

Do tej pory 60 procent produkcji w kanałach państwowych w pakiecie podstawowym było pochodzenia rosyjskiego. W tym roku przeznaczono 70 mln euro na rozwój mediów na Białorusi – miały być przeznaczone na wzmocnienie bezpieczeństwa informacyjnego. Jednak dzieje się coś zupełnie innego. Do telewizji państwowej przychodzą dziennikarze z Russia Today, media niezależne są blokowane.

Jaka pomoc jest najważniejsza?

Czujemy cały czas wsparcie informacyjne. To bardzo ważne dla nas, by było jak najwięcej informacji o tym, co dzieje się w naszym kraju. Istotne są wyrazy solidarności.

Potrzebne jest wsparcie, pomoc. Jednak na Białorusi bardzo ostre jest prawo dotyczące pomocy z zewnątrz dla mediów, jest to trudne.

Z kolei dziennikarze pracujący w Biełsacie, Radiu Racja, także z powodu nieudzielonej im akredytacji podlegają licznym represjom. Te media są jednak bardzo ważne dla przedstawiania informacji o sytuacji na Białorusi.

Trzeba o tym pamiętać, ale pomagać. Jest pan także członkiem Rady Koordynacyjnej. Jak rozwinie się pana zdaniem sytuacja na Białorusi?

Moim zdaniem ta kwestia nie rozstrzygnie się szybko, w ciągu tygodni, miesiąca. Sądzę jednak, że w takiej sytuacji Łukaszenka długo nie utrzyma władzy. Władza ulega korozji, w końcu ustąpi pod naciskiem społeczeństwa.

Nawet jeśli protesty będą mniej liczne, będzie zwiększać się koordynacja, organizacja, współpraca w ramach obywatelskiego społeczeństwa obywatelskiego. To da rezultat, wcześniej czy później.

***

Z Andrejem Bastuńcem, przewodniczącym Białoruskiego Stowarzyszenia Dziennikarzy, członkiem Rady Koordynacyjnej, rozmawiała Agnieszka Marcela Kamińska, PolskieRadio24.pl

***