Logo Polskiego Radia
POSŁUCHAJ
PolskieRadio24.pl
Agnieszka Kamińska 31.10.2020

Politolog: Kreml nie obali teraz Łukaszenki, bo z jego udziałem chce szykować sobie grunt na przyszłość

- Plan Rosji w odniesieniu do Białorusi polega moim zdaniem na tym, by skłaniać Łukaszenkę do kontrolowanej reformy konstytucji, po to by w ten sposób uspokoić protesty i koniec końców – wskutek tej reformy konstytucji – doprowadzić do przekazania władzy. Kreml będzie starał się przygotować sobie grunt pod takie działania - przestrzega białoruski politolog Arciom Szreibman. Ekspert zwrócił też uwagę, że zamknięcie granic dla cudzoziemców, o którym postanowił Aleksander Łukaszenka, zaskoczyło nawet straż graniczną.

białoruś protest grodno free 1200
Okrągły stół z Cichanouską ws. pomocy dla Białorusinów. Działacze: represjonowani to nie emigracja ekonomiczna

- W idealnej dla Rosji sytuacji Łukaszenkę powinna zastąpić osoba, która jest lojalnie ustosunkowana wobec Rosji, jest to polityk prorosyjski. Moskwa będzie popychać w tę stronę Łukaszenkę różnymi metodami i poprzez kredyty, i poprzez groźby, że przestanie mu tych kredytów udzielać. Równolegle, jeśli Łukaszenka będzie się sprzeciwiał, to Moskwa będzie szukać raczej alternatywnych partnerów do rozmowy na Białorusi. Nie będzie obalać Łukaszenki, będzie szykować grunt pod to, by po odejściu Łukaszenki Kreml miał już na Białorusi gotowych innych sojuszników - zauważa w rozmowie z portalem PolskieRadio24.pl białoruski politolog Arciom Szreibman, komentując m.in. niedawne rozmowy Aleksandra Łukaszenki z dyrektorem Służby Wywiadu Zagranicznego Federacji Rosyjskiej Siergiejem Naryszkinem.

Częściowo zamknięte granice

W rozmowie także o zamknięciu granic dla obcokrajowców. Kilka dni temu taka decyzja zaskoczyła osoby, które przybyły na granice białoruskie. Oficjalnie ma obowiązywać od jutra. Okazuje się jednak, że na Białoruś nie są wpuszczani także niektórzy Białorusini - w sobotę nie pozwolono wjechać do kraju studentom uczącym się w Polsce.

Więcej w rozmowie.

PolskieRadio24.pl; Na Białorusi dość nagle zamknięto granice dla osób przybywających z Litwy, Polski i Ukrainy. Obywateli Białorusi też nie wpuszczano – potem zaczęto ich wpuszczać do kraju, choć, w ostatnich dniach, jak słyszymy, są wyjątki – nie wpuszczono na przykład siedmiu studentów, studiujących w Polsce. Swiatłana Cichanouska napisała, że ​​chodzi o izolację Białorusinów. A pana zdaniem, czym objaśnić te decyzje Łukaszenki, dotyczące granicy?

Białoruski politolog Arciom Szreibman: Nie wiem, czym objaśnić decyzję Aleksandra Łukaszenki. Wygląda to na próbę wytwarzania poczucia  zagrożenia z zewnątrz. Może to być także próba uprzykrzenia życia, zrobienia na złość obywatelom sąsiednich państw, sąsiednim państwom, które, w ocenie Łukaszenki, zajęły antybiałoruskie stanowisko.

Nie ma tutaj racjonalnych przyczyn. O tym kroku prawdopodobnie nie uprzedzano nawet wcześniej instytucji państwowych, nawet służb granicznych – wydaje się, że nawet pogranicznicy nie spodziewali się takiej decyzji, zostali zaskoczeni w środku tygodnia.

O czym świadczy zmiana na stanowisku szefa MSW Białorusi? Czy były szef MSW Jurij Karajeu stracił zaufanie Łukaszenki? Czy może  Łukaszenka chciał zastąpić go kimś, kogo nazwisko w opinii publicznej nie jest automatycznie łączone z brutalnymi represjami? Z drugiej strony, były szef milicji w Mińsku, nowy szef MSW, Iwan Kubrakou z pewnością wiele miał z tymi represjami do czynienia.

Trudno jest o jednoznaczną odpowiedź o przyczynach zmiany – za mało jest informacji. Myślę, że Łukaszenka był niezadowolony z tego, jak obecne kierownictwo MSW sprawia się z protestami  - to jest, że nie radzi sobie z ich wyciszeniem. Dlatego zdecydował się na mianowanie nowego ministra.

Nie można powiedzieć, że stracił zupełnie zaufanie do poprzednika, bo  Karajeu i jego zastępca Alaksandr Barsukou zostali mianowani na ważne stanowiska – zostali inspektorami obwodowymi – odpowiednio w zakresie obwodu grodzieńskiego i Mińska. Jednak zostali usunięci z najważniejszych funkcji, to znaczy że Łukaszenka był z czegoś niezadowolony. Chodziło najpewniej o niemożność stłumienia protestów.

Jak można ocenić skutki ultimatum Swiatłany Cichanouskiej?

W wyniku ultimatum miało miejsce wzmożenie obywatelskich protestów. Liczebność demonstrujących osiągnęła poziom ponad 100 tysięcy, jak było we wrześniu.

Strajki nie stały się ogólnonarodowe, są punktowe. Obserwowaliśmy też wzmożenie represji ze strony władzy.

Aktywniejszy był udział studentów, zmobilizowane zostały zatem ruchy studenckie.

W niektórych przedsiębiorstwach mają miejsce punktowe, czasem indywidualne strajki.

O czym świadczy wzmożona fala represji?

Władze pracują w swoim trybie. Represje to część działań władzy. Stara się zdławić niezadowolenie – tym właśnie zajmuje się władza autorytarna, gdy czuje zagrożenie. Próbuje poprzez represje poradzić sobie z sytuacją. Nie ma w tym nic nowego i zaskakującego.

Łukaszenka musiał odwołać w zeszłym tygodniu prorządową demonstrację, która wedle zapowiedzi miała być olbrzymia. No i grozi represjami na studentach i robotnikach. O czym to świadczy?

 Jeśli chodzi o odwołanie prorządowej demonstracji przez Aleksandra Łukaszenkę, to jest wiele możliwych wersji wyjaśnienia. Władze mogły nie chcieć, by obie manifestacje się zmieszały. Możliwe także, że nie udało się wyszukać odpowiedniej liczby osób, które byłyby skłonne wziąć udział w prołukaszenkowskim wiecu. Może tez nie starczało sił porządkowych, by chronić jedną demonstrację i rozpędzać drugą.

Niemniej jednak, odwołanie demonsracji prołukaszenkowskiej stało się ważnym, symbolicznym zwycięstwem protestujących.

W ostatnim czasie Łukaszenka spotkał się w Mińsku z szefem Służby Wywiadu Zagranicznego Rosji (SWR) Siergiejem Naryszkinem, rozmawiał też telefonicznie z sekretarzem stanu USA Mikiem Pompeo. Jakie wnioski możemy wyciągnąć z tego, co o nich wiemy?

Rozmowy z Naryszkinem i Pompeo były niepubliczne. Nie wiemy, o czym rozmawiali z Łukaszenką. Możemy spekulować. W zasadzie, można zakładać, że rosyjskim priorytetem pozostaje reforma konstytucji na Białorusi, mówił o tym także Siergiej Naryszkin.

Jeśli chodzi zaś o Mike’a Pompeo, zapewne jednym z tematów rozmów było uwolnienie z aresztu Witala Szkliarowa, amerykańskiego obywatela. Zaraz po tej rozmowie został on wypuszczony, mógł wyjechać z Białorusi.

O innych konsekwencjach tych rozmów trudno mówić, nie znamy ich treści, szczegółów. Czy omawiano jakieś szeroko zakrojone interesy – nie wiadomo.

Jaki jest teraz plan Rosji wobec Mińska, jakie jest zagrożenie?

Plan Rosji w odniesieniu do Białorusi polega moim zdaniem na tym, by skłaniać Łukaszenkę do kontrolowanej reformy konstytucji, po to by w ten sposób uspokoić protesty i koniec końców – wskutek tej reformy konstytucji – doprowadzić do przekazania władzy.

W idealnej dla Rosji sytuacji Łukaszenkę powinna zastąpić osoba, która jest lojalnie ustosunkowana wobec Rosji, jest to polityk prorosyjski.

Moskwa będzie popychać w tę stronę Łukaszenkę różnymi metodami i poprzez kredyty, i poprzez groźby, że przestanie mu tych kredytów udzielać.

Równolegle, jeśli Łukaszenka będzie się sprzeciwiał, to Moskwa będzie szukać raczej alternatywnych partnerów do rozmowy na Białorusi. Nie będzie obalać Łukaszenki, będzie szykować grunt pod to, by po odejściu Łukaszenki Kreml miał już na Białorusi gotowych innych sojuszników.

Koniec oficjalnej kadencji Łukaszenki przypada 5 listopada – choć, co prawda, niektórzy zaznaczają, że jego władza jest nielegalna już od czasu potajemnej „inauguracji”. Czy możemy spodziewać się nowych protestów, nowych działań ze strony Białorusinów?

Tak, prawie na pewno 5 listopada stanie się kolejnym dniem dużych protestów. Na razie nie widać przesłanek ku temu, by te protesty weszły na jakościowo nowy poziom. Ludzie protestują wciąż w jednym formacie blisko trzy miesiące.

Wiele będzie zależeć od działań władz – czy władze dadzą protestującym powód, by manifestacje stały się liczniejsze, czy też na odwrót. Trudno przewidzieć działania władz.

Jak Zachód i społeczeństwa obywatelskie demokratycznych państw mogą pomóc białoruskiemu społeczeństwu obywatelskiemu osiągnąć swoje cele?

Zachód może zrobić bardzo mało w tej sytuacji. Zachód nie ma sposobów, które pozwalałyby mu wpływać na Białoruś. Mińsk nie ma bowiem silnych związków z Zachodem.

Zapewne podstawowe sprawy, których może podjąć się Zachód to humanitarna pomoc ofiarom represji. Polska tutaj wiele czyni, podobnie jak inne państwa. Chodzi o przyjęcie uchodźców, miejsc dla studentów, których wyrzucono z uczelni z przyczyn politycznych.

Jeśli spojrzeć na to zagadnienie szerzej, to wysunięta przez Polskę idea przygotowania planu Marshalla, jako projekt wsparcia dla Białorusi po wolnych wyborach jest konstruktywna, tylko jeśli za nią pójdą także konkretne kwoty, jeśli na stole pokażą się duże i konkretne sumym jeśli plan będzie miał bardziej konkretne zarysy – a nie będą to niejasne na razie obietnice pomocy w przyszłości.

Część białoruskich elit w sytuacji kryzysu, w sytuacji kiedy Łukaszenka nie chce odchodzić, w sytuacji presji Rosji, presji społeczeństwa mogą spojrzeć w stronę zachodniej marchewki, jako czegoś kuszącego i zacząć kierować tranzytem władzy w tamtą stronę, by można było uzyskać pieniądze. Jednak te środki muszą być znaczące, liczone w miliardach euro, nie setkach milionów.

 

***

Rozmawiała Agnieszka Marcela Kamińska, PolskieRadio24.pl