Media w Polsce i na Zachodzie wiele uwagi poświęcają Witalijowi Kliczce. Były bokser jest popularny na całym świecie, i nie tylko pośród tych, którym na sercu leży los Ukrainy i Majdanu. Coraz więcej osób widzi w nim przyszłego prezydenta Ukrainy, w związku z tym, że liderka Batkiwszczyny Julia Tymoszenko odbywa karę siedmiu lat więzienia, a Kliczko coraz lepiej wypada w sondażach.
Paweł Kowal, szef delegacji Parlamentu Europejskiego do komisji współpracy parlamentarnej UE-Ukraina ocenił w rozmowie z portalem PolskieRadio.pl. że Witalij Kliczko dopiero pracuje na swój sukces. Przed nim trudne zadania: musi zjednoczyć wokół siebie opozycję, sprawić, by uznano, że to on ma prawo jej przewodzić. Paweł Kowal zauważył, że na razie to nie Kliczko ma największy wpływ na sytuację na Ukrainie i strategię opozycji, dużo bardziej wpływową osobą jest lider Batkiwszczyny, Arsenij Jaceniuk. Z tych względów na razie trudno przesądzać, jaka będzie przyszłość polityczna byłego boksera.
Czy Majdan ma szanse na sukces? Paweł Kowal jest przekonany, że powodzenie Majdanu zależy od tego, czy opozycja jest w stanie postawić sobie realistyczne cele i je wyegzekwować. Odsunięcie prezydenta w jego ocenie nie jest realne. Uważa, że opozycja powinna skoncentrować wysiłki na głównym celu, umowie stowarzyszeniowej z Unią Europejską. - Warto pamiętać, od czego zaczęły się manifestacje – to był protest przeciwko niepodpisaniu umowy z UE – przypomniał Paweł Kowal. W jego ocenie to na tej kwestii powinna koncentrować się debata między rządem a opozycją. Eurodeputowany zastrzegł, że decyzję o strategii muszą podjąć sami politycy ukraińscy i nikt z zewnątrz nie powinien im doradzać.
Witalij Kliczko na Majdanie, PAP/EPA/SERGEY DOLZHENKO
***
PolskieRadio.pl: Witalij Kliczko, lider opozycyjnej partii UDAR, na Zachodzie wyrasta na jedną z czołowych postaci protestu na Majdanie. We wtorek do Paryża zaprosił go premier Francji, Laurent Fabius. Jak ocenia pan potencjał tego polityka i jego aktywność na Majdanie?
Paweł Kowal: Witalij Kliczko jest wyjątkową postacią – z tego względu, że jest bardzo popularny jako sportowiec, były bokser. Trzeba jednak zaznaczyć, że Kliczko nie jest obecnie liderem całej opozycji. Musi dopiero przekonać ugrupowania opozycyjne do siebie, by zgodziły się na jego przywództwo. Rzeczywiście, w ostatnich tygodniach ciężko pracuje, by osiągnąć ten cel. Obserwatorzy międzynarodowi zwrócili uwagę, że pilnował, aby protesty nie wymknęły się spod kontroli i by miały charakter pokojowy. To kluczowa rzecz, bez tego protestujący nie osiągną swoich celów.
Trzeba przyznać, że Kliczko pasuje do ukraińskiego stereotypu przywódcy. Nie jest to człowiek, który dorobił się pieniędzy w nieznanych okolicznościach. Sam doszedł do majątku, ma dobre kontakty na świecie, jest znany na świecie. Byłby dobrą wizytówką Ukrainy.
Dziś mówi się, że Kliczko ma szansę zostać prezydentem Ukrainy. Czy pana zdaniem to realne?
Nie przesądzałbym jeszcze, czy tak będzie. Zależy to m.in. od rozwoju sytuacji na Ukrainie, na Majdanie. Kliczko dotychczas nie odniósł wielkich sukcesów politycznych. Startował bez powodzenia w wyborach miejskich w Kijowie, w wyborach parlamentarnych odniósł umiarkowany sukces. Zawsze jednak miał ambicje polityczne i być może teraz nadszedł jego czas – jeśli uda mu się zgromadzić wokół siebie szersze grono polityków i pod warunkiem, że jego przywództwo zostanie uznane. Na razie niczego nie chcę przesądzać. Myślę, że niektórzy wydają tego rodzaju sądy zbyt szybko.
Na razie Kliczko działa na własny rachunek. Tak jak pan wspomniał, nie jednoczy wokół siebie innych polityków.
Obecnie jest tylko jednym z przywódców opozycyjnych na Majdanie. Nie jest najbardziej wpływowym spośród nich. Zdecydowanie większy wpływ na rozwój wydarzeń i kierunek działań opozycji ma Arsenij Jaceniuk, lider partii Batkiwszczyna.
Uważam, że zaproszenie samego Kliczki (przez premiera Francji Laurenta Fabiusa, red.) może spowodować podziały wśród ukraińskiej opozycji, a nie będzie sprzyjać poprawie sytuacji na Majdanie. Myślę, że lepszym zwyczajem jest zapraszanie wszystkich głównych opozycyjnych liderów. Gdy wyróżnia się jednego z nich, podczas gdy żaden nie ma wyraźnie wiodącej pozycji, to może spowodować konflikty w szeregach opozycyjnych.
Jak pana zdaniem teraz może rozwinąć się sytuacja na Ukrainie? Czy jest pan w tym względzie optymistą czy pesymistą?
Wiele zależy od tego, czy opozycja jest w stanie wyznaczyć sobie dalekowzroczne, ale realistyczne cele i dopilnować ich realizacji. Wydaje mi się, że usunięcie prezydenta to nierealistyczny cel. Według mnie maksimum, na które może liczyć opozycja, to wymiana rządu. Brakuje celów programowych, które wyraźnie wskazywałyby na to, jakie będą zadania nowego rządu po zmianie, jaki ma być kalendarz dojścia do podpisu pod umową stowarzyszeniową. Warto pamiętać wciąż od czego zaczęły się manifestacje – to był protest przeciwko niepodpisaniu umowy stowarzyszeniowej z Unią Europejską.
Protesty wyglądają na mało zorganizowane. Rzeczywiście brak reprezentacji, która stawiałaby żądania w imieniu dziesiątek tysięcy ludzi.
To są protesty studenckie, mają specyficzną dynamikę. Oceniam jednak, że opozycja jest dość zorganizowana. Problemem są duże ambicje i rywalizacja między różnymi frakcjami opozycji. Potrzeba czasu, by relacje między nimi się ułożyły - dzisiaj byłoby trudno ich zjednoczyć. Jednak sam fakt, że razem zorganizowali demonstracje i wspólnie występują, to pozytywny sygnał.
Nie obawia się pan, że energia ludzi zgromadzonych na Majdanie może zostać zmarnowana? Gdy wszyscy się rozejdą, głównym aktorem pozostaną władze.
Na pewno opozycja ponosi odpowiedzialność za polityczne postulaty. Nie przesądzałbym jednak, że protest się nie uda. Jeśli manifestacje będą pokojowe, nie będzie incydentów, które uzasadniałyby użycie siły, a protestujący wytrwają na Majdanie, efekty mogą być bardzo dobre.
Czy Polska i Unia Europejska mogą w istotny sposób wpłynąć na sytuację w Kijowie, w jaki sposób mogą pomóc Ukrainie?
Należy wysyłać jasne sygnały do społeczeństwa ukraińskiego, szczególnie jeśli chodzi o wizy. Trzeba pokazać Ukraińcom, że zniesienie wiz może nastąpić w perspektywie najbliższych lat. Powinno się sygnalizować, że sprawa umowy Ukrainy z Unią Europejską jest nadal otwarta. Oprócz tego, należy starać się o dobre rezultaty w Mołdawii i w Gruzji. Jeśli te kraje podpiszą umowy stowarzyszeniowe, będzie to sygnał dla społeczeństwa ukraińskiego, że ten układ z Unią Europejską ma sens.
Trochę przycichła sprawa Julii Tymoszenko. Ostatnio opozycja nie podnosi jej aż tak głośno. Zastanawiam się, czy to, że społeczeństwo samo, bez niej, zdołało się zmobilizować i stanąć na Majdanie w obronie proeuropejskiego kierunku, nie stawia Tymoszenko w historycznej perspektywie, jako przywódczyni pomarańczowej rewolucji. Czy te protesty niosą nadzieję na zmianę jej losu?
Zmiana losu Tymoszenko może nastąpić w wyniku podpisania umowy stowarzyszeniowej i zmiany władz w Kijowie. Julia Tymoszenko była aktywna, choć znajduje się w więziennym szpitalu. Przez cały czas wysyła sygnały. To ona wzywa na Majdan, do jedności, proponowała, by nie używać flag partyjnych i występować wspólnie. Do końca wzywała prezydenta Wiktora Janukowycza do podpisania umowy stowarzyszeniowej. Jeśli te wydarzenia mają zwycięzców, to moralnym zwycięzcą jest Julia Tymoszenko.
Czy możliwy jest na Ukrainie okrągły stół?
Jest możliwy. Jednak ukraińscy politycy muszą zdecydować, czy tego chcą. Po drugie, on musi mieć jasny cel. Tak naprawdę na Ukrainie istnieje już swego rodzaju okrągły stół, który zajmuje się sprawą integracji europejskiej. Warto przypomnieć sobie, czego dotyczą protesty i jaka jest ich istota. Nie są to protesty przeciwko ”wszystkiemu”. Chodziło w nich o niepodpisanie umowy stowarzyszeniowej. Władze Ukrainy zadeklarowały, że mają wątpliwości co do niektórych okoliczności wprowadzenia umowy. Zatem należy w dobrej wierze wyjaśnić te wątpliwości i skoncentrować się na umowie stowarzyszeniowej. Na Ukrainie działają instytucje demokratyczne. Nie wiem, czy z punktu widzenia ukraińskich polityków byłby sens zastępować je okrągłym stołem. Jeśli ma dojść do debaty i porozumienia z opozycją, to najwłaściwsze byłoby się skoncentrowanie jednym konkretnym problemie. Decyzja należy jednak do ukraińskich polityków. Tak naprawdę nie ma sensu, by ktoś z zewnątrz im doradzał, jak Ukraina ma sobie z tym poradzić.
Paweł Kowal (PJN) jest szefem delegacji Parlamentu Europejskiego do komisji współpracy parlamentarnej UE-Ukraina
Rozmawiała Agnieszka Kamińska, PolskieRadio.pl