Białoruski opozycjonista Aleś Bialacki uważa, że amnestia objęła go także dzięki działaniom takich organizacji jak Amnesty International. Szef Centrum Praw Człowieka "Wiasna" był gościem odbywającego się w sobotę w Warszawie walnego zgromadzenia AI.
- Kiedy siedziałem w więzieniu, przysyłali mi do więzienia pocztówki i listy z całej Polski, pod każdym po 20-30 podpisów, w sumie kilka tysięcy. Pisali bardzo różni ludzie, burmistrz pewnego miasta, uczniowie. Bardzo mnie to wspierało, teraz mówię: dziękuję - powiedział Aleś Bialacki.
Podkreślił, że działania organizacji praw człowieka nie tylko dodawały mu otuchy, ale wpłynęły na wcześniejsze zwolnienie. - Ta kampania nie była daremna. W całym świecie zebrali ponad sto tysięcy podpisów, przekazali je administracji (Aleksandra) Łukaszenki. Chociaż białoruskie władze formalnie nie reagowały, myślę, że taka liczba podpisów nie mogła przejść niezauważenie i to, że wyszedłem wcześniej na mocy amnestii, to także skutek działania organizacji pozarządowych - powiedział były więzień.
Zaznaczył, że stanowisko takich organizacji ma także znaczenie dla władz tych państw, które upominają się o szykanowanych działaczy w innych krajach. - Stwarzają pewną atmosferę wewnątrz krajów; rządy zwracają uwagę na reakcję takich stowarzyszeń jak Amnesty International. - Uznanie mnie za więźnia sumienia było ważnym sygnałem dla przedstawicieli rządów różnych państw. Reakcja Unii Europejskiej, poszczególnych państw i organizacji pozarządowych dały taki wynik, że mogłem wyjść - ocenił.
Trudna sytuacja więźniów politycznych w Białorusi
Bialacki został skazany w listopadzie 2011 r. na cztery i pół roku kolonii karnej o zaostrzonym rygorze i konfiskatę mienia za rzekome ukrywanie dochodów przekazywanych na konta w Polsce i na Litwie. Chodziło o środki gromadzone na rzecz represjonowanych, organizacja "Wiasna" nie może być bowiem zarejestrowana i legalnie działać w Białorusi. Zarzuty opierały się m.in. na danych przekazanych w ramach pomocy prawnej przez polską prokuraturę, co skończyło się dymisjami i postępowaniami dyscyplinarnymi oraz przeprosinami ze strony polskiego MSZ. W więzieniu siedział blisko trzy lata, wyszedł na wolność w czerwcu ubiegłego roku.
Zdaniem Alesia Bialackiego choć on sam może korzystać z wolności, sytuacja pod względem praw człowieka na Białorusi się nie poprawia. Jak powiedział, wciąż dochodzą niepokojące sygnały o pogorzeniu warunków odbywania kary przez tych więźniów politycznych, którzy pozostają w więzieniu. - Mamy sześć takich osób. Cały czas są pod presją. Jednemu dodali rok kary, drugiego przenieśli z kolonii karnej, gdzie przynajmniej mógł oddychać świeżym powietrzem, do więziennej celi - powiedział.
Bialacki wiąże to z zaplanowanymi na listopad wyborami prezydenckimi.- "Wysyłają sygnał: dziś siedzi sześciu, jutro może być 60, pojutrze 600. Przetrzymywanie więźniów politycznych to sposób na utrzymanie strachu w społeczeństwie – mówił.
Walne zgromadzenie to część obchodów 25-lecia Amnesty International Polska. Zgromadzenie nakreśli plan dalszych działań i wybierze nowe władze stowarzyszenia. Z okazji jubileuszu AI Polska zainaugurowała także akcję "Wolność-Udostępnij", w ramach której publikuje w internecie filmy zachęcające do włączenia się w obronę praw człowieka. W przedsięwzięcie włączyli się artyści i ludzie mediów. Stowarzyszenie Amnesty International Polska zostało zarejestrowane 6 czerwca 1990 roku.
PAP/agkm
Informacje o Białorusi: Raport Białoruś, serwis portalu PolskieRadio.pl