Stanisław Szuszkiewicz, sygnatariusz porozumień białowieskich, pierwszy przywódca białoruskiego niepodległego państwa, mówił o tym, że Zachód zapomina o tych, którzy walczą na Białorusi o wolność, demokrację i o europejską przyszłość kraju. Według niego wbrew realnym przesłankom Zachód demonstruje przekonanie, że może resocjalizować wieloletniego dykatatora lub jego współpracowników, takich jak szefowa Centralnej Komisji Wyborczej, która od 1996 nadzoruje fałszowanie wyborów. Nazywa tę postawę pseudopragmatyzmem.
Stanisław Szuszkiewicz ostrzegał, że Aleksander Łukaszenka może momentalnie zostać przywołany do porządku przez Moskwę – Władimir Putin ma ku temu wszystkie niezbędne instrumenty. - Aleksander Łukaszenka utrzymuje się dzięki pomocy Rosji. Robi wszystko, czego potrzeba Władimirowi Putinowi – w innym przypadku nie utrzymałby się u władzy – powiedział Stanisław Szuszkiewcz.
"Jest ścisła współpraca militarna Rosji i Łukaszenki"
Proeuropejska opozycja jest wyniszczana ekonomicznie
Pierwszy przywódca wolnej Białorusi pytany o nasiloną ostatnio falę ekonomicznych represji wobec opozycji podkreślił, że cały czas mają miejsce takie działania. On sam przez szereg lat otrzymywał emeryturę wartą kilkadziesiąt centów. By zarobić na swoje utrzymanie wygłaszał prelekcje, wykładał.
Teraz jednak, jak mówi, nie jest to już możliwe, m.in. ze względu na zdrowie.
Niedawno Stanisław Szuszkiewicz został ukarany karą grzywny za udział w spotkaniu białoruskiej opozycji. Tego rodzaju kary, przewyższające wartość białoruskiej pensji, otrzymują także inni białoruscy opozycjoniści i niezalezni działacze. Nie uiszczają ich, gdyż uznają, że są niewinni, poza tym nie jest to realne, gdyż niektórzy mają na koncie kilkanaście takich kar. Części z nim zajęto część ich majątku na poczet kar. To budzi obawy, że władze białoruskie mogą ponownie umieścić ich w więzieniach.
Pierwszy przywódca białoruskiego państwa ostrzegał przed Rosją – jego zdaniem wojna hybrydowa na Ukrainie może, w niesprzyjających okolicznościach, przeistoczyć się w normalny konflikt.
***
Zachęcamy do lektury wywiadu!
***
PolskieRadio.pl: Na konferencji, na której gościł pan w Warszawie, centralne było pytanie, jaka powinna być odpowiedź Europy, Zachodu, na problem autorytarnych systemów władzy. To również pytanie o Białoruś. Jaka powinna być polityka Europy wobec Białorusi? Co by pan w tej sytuacji poradził?
Stanisław Szuszkiewicz skazany zaocznie na grzywnę
Stanisław Szuszkiewicz, pierwszy szef białoruskiego niezależnego państwa, sygnatariusz porozumień białowieskich o rozpadzie ZSRR: Polityka Europy może obecnie mieć dwa warianty. Pierwszy to pragmatyzm – a raczej pseudopragmatyzm. Drugi to zachowanie szacunku wobec wartości europejskich, z którym mieliśmy do czynienia wcześniej.
Według mego rozumienia sytuacji – obecnie górę bierze pseudopragmatyzm. To jest: chce się pokazać, że trzeba uwzględniać realia, ale przy tym zapomnieć o niektórych z nich, czyli na przykład o tym, że Aleksander Łukaszenka nieludzkimi metodami doszedł do władzy, o tym, że zaginęli u nas bez wieści ważni politycy, etc. To wszystko wymazuje się ze świadomości i zaczyna się jakby od początku, z czystą kartą. Mam wrażenie, że Europa, Zachód właśnie tak robią.
Co do Polski – do niedawna myślałem inaczej, ale po wysłuchaniu opinii znanych osób, ku mojemu wielkiemu zmartwieniu, wydaje się, że to co robi obecnie rządząca elita, nie odpowiada jej podejściu w czasie, gdy była w opozycji i które należało tylko chwalić.
Faktycznie prowadzi się politykę reedukowania wilka i namawiania go na wegetarianizm.. Ku mojemu wielkiemu żalowi, odniosłem takie wrażenie, że przyjęto właśnie takie podejście.
Na jakie działania Unii Europejskiej czy Polski liczyłaby opozycja demokratyczna na Białorusi? Jakie są postulaty?
Jest takie pojęcie jak człowiecza godność. Chciałem o nim szczególnie przypomnieć. My zawsze spoglądaliśmy na Zachód jak na cywilizowaną, chciałoby się rzec: chrześcijańską strukturę, która ceni wartości chrześcijaństwa.
Teraz zaś wychodzi na to, że Europa odrzuca i moralność, duchowość, i wszelkie inne postawy i podejścia – oprócz pragmatyzmu.
Żal o tym myśleć, przy świadomości że nasza sytuacja na Białorusi to wydobywanie się z głębokiej czeluści, a teraz ta otchłań wciąż się pogłębia.
Na Białorusi jest antydemokratyczny ustrój, państwo, które nie chce mieć nic wspólnego z prawem, państwo policyjne. Wspominałem niejeden raz, że na Białorusi milicjantów, pracowników struktur siłowych jest 10 razy więcej na jednego mieszkańca niż na przykład w Finlandii i o wiele, wiele, więcej, niż ma to miejsce w Polsce. Na to już wszyscy przestali zwracać uwagę.
Nawet więcej - gdy na Zachodzie widzą wzmocnienie u nas pewnych wojskowych struktur, jakie trzymają białoruski naród w ryzach - to nikt na to nie reaguje. W ocenie tamtejszych polityków interesy Zachodu na tym nie zyskają. Myślę jednak, że się mylą. Bowiem trzeba im było robić wszystko, by mieli dobrego sąsiada, Białoruś, demokratyczne państwo prawa.
Moim zdaniem Zachód zapomniał już nawet o tym, że kiedyś składał takie deklaracje.
Pan tymczasem po raz kolejny ucierpiał. Został pan skazany na karę za udział w sesji Białoruskiego Kongresu Narodowego. Dostał pan bardzo wysoką grzywnę. Inni proeuropejscy i demokratyczni działacze też cały czas są represjonowani, otrzymują olbrzymie kary, które się nawarstwiają, bo po pierwsze nie uznają przypisywanych im win, po drugie nikt na Białorusi nie jest w stanie spłacić tych kar. Proeuropejscy działacze podlegają szykanom.
Takie działania mają miejsce cały czas, nie tylko teraz. Ale ja nigdy nie chciałem mówić o swoich własnych problemach, przedstawiać ich publicznie.
Kiedyś, raz, 7-8 lat temu, udało mi się wygrać jeden z procesów. Stało się tak dlatego, że dwójka milicjantów napisała w protokołach, że wzywałem do łamania prawa etc. Tymczasem miałem potwierdzenie mojej racji w nagraniu wideo. Rozprawa administracyjna trwała siedem godzin – a zwykle zajmuje 15-20 minut. Ostatecznie sędzia nie mogła wydać wyroku.
Teraz uciekli się do innego sposobu. Nie mogłem przyjechać na rozprawę 24 maja, dlatego że wybierałem się do Warszawy na konferencję. Chciałem o tym zawiadomić sąd, ale żaden telefon nie odpowiadał. Osądzono mnie w mojej nieobecności – gdybym był na miejscu, przedstawiłbym dowody, że to zupełnie niedopuszczalne działanie z punktu widzenia i białoruskiego prawodawstwa. Tymczasem jednak – stwierdzono, że trzeba mnie osądzić i tak zrobiono.
A żeby wyraźnie uświadomić wszystkim, jaki jest poziom tego kłamstwa, muszę opowiedzieć pani o jeszcze innym przypadku. Pewnego razu dwóch milicjantów napisało w protokole, że pewien mężczyzna krzyczał na mityngu, by ”obalić władzę” - a on w tym czasie był w Warszawie. Kiedy przedstawiał dokumenty o tym świadczące, wszyscy milczeli. Jednak nikt takich rzeczy się nie wstydzi. Oczywiśćie nikt za coś takiego nie odpowiedział, milicjanci nie zostali skazani czy ukarani za kłamstwa i fałszerstwa. Według prawa, kara powinna ich dosięgnąć, ale tak się nie stało.
I taka jest praktyka na Białorusi.
Represje wobec opozycji demokratycznej nasilają się. Władza karze opozycjonistów bardzo dużymi karami pieniężnymi za to, że pojawiają się na zgromadzeniach. Wcześniej były to areszty, teraz, jak domniemywam, wielu komentatorów, Aleksander Łukaszenka powstrzymuje się od zamykania opozycji w więzieniach, bo ma nadzieję, na finansowe wsparcie Zachodu. Jednak te wszystkie kary finansowe, nie do spłacenia, też mogą mieć bardzo zły finał.
Co tu jeszcze mówić o represjach? Nie chcę i nigdy nie lubiłem opowiadać o sobie. Jednak przez 12 lat moja emerytura na Białorusi z 7 dolarów zmniejszyła się do 30 centów. Też mówiono, że to wielkie represje... Jednak wtedy byłem zdolny do pracy, mogłem pracować i w Polsce, i w Rosji, i w innych krajach, by zarabiać na życie. Teraz już szkoda zdrowia - ono nie pozwala mi już korzystać w dużym zakresie z takiej możliwości.
Co do represji, o których pani mówi – trzeba mieć świadomość, że w naszym państwie nie ma żadnej sprawiedliwości prawnej. Obowiązuje prawo telefonu – i nic innego. A jednocześnie na Zachodzie - jak powtarzam górę bierze pragmatyzm i pseudopragmatyzm. To złe połączenie.
Wartości europejskie, które dla nas były drogowskazem, jak postępować, teraz nie są widoczne, nie widać ich w praktyce, nie funkcjonują na Zachodzie.
Obawiam się również, że Polska, która zawsze przyjmowała bardzo dobrą postawę względem Białorusi, odchodzi od tego. Czy jest zainteresowana pragmatyzmem, odpowiada jej taka postawa, o której ostatnio wiele się mówi? Nie jestem do końca pewny, czy tak naprawdę się dzieje w Warszawie? Jednak takie niebezpieczeństwo istnieje.
Pan jest w komitecie organizacyjnym Białoruskiego Kongresu Narodowego. To jest próba zjednoczenia opozycji – proeuropejskiej i demokratycznej.
Tak, to jest próba zjednoczenia opozycji. Niewiele dni temu w Brukseli byli przedstawiciele naszego komitetu Kongresu.
To jest też w dużej mierze wina Zachodu, że on nie przyjmuje tej zjednoczonej opozycji, a wskazuje swoją, "lepszą”. Według niego jest lepsze i gorsze zjednoczenie – wolą tych, którzy lepiej mówią po angielsku, lepiej piszą wnioski o granty.
Niestety na Zachodzie nie ma zbyt dużego zrozumienia tego, co teraz odbywa się na Białorusi.
Jakie jeszcze są cele stworzenia Białoruskiego Kongresu Narodowego?
Celem jest zjednoczenie opozycji oraz opracowanie planu działania w tych warunkach, kiedy wybory tylko noszą taką nazwę. By pokazać, że są one falsyfikowane, chcemy mieć wspólny spis kandydatów, tak by jedna osoba przeciwstawiała się (w danym okręgu) przedstawicielowi władzy.
To jednak się nie udaje. Będzie chaos, w którym władza znów przydzieli sobie 70-90 procent głosów, a 2-3 procent będzie dla przedstawicieli opozycji. To wszystko operacje służb specjalnych, a nie wybory. Nie ma liczenia głosów. Europa nie jeden raz to stwierdzała – mówili o tym wielokrotnie jej przedstawiciele. Jednak znowu o tym zapomniała – nie pierwszy raz..
I to faktycznie zniewaga dla opozycji, że przedstawiciel ważnej europejskiej instytucji obejmuje się przed kamerami telewizji szefową Centralnej Komisji Wyborczej, Lidziją Jarmoszyną, która falsyfikowała wszystkie wybory, za każdym razem. Jest naczelnym fałszerzem, a tu na Zachodzie uznają ją za kogoś, kogo można wychować, reedukować. Tego nie da się zrobić. To niemożliwe. Takim ludziom w ogóle nie można okazywać zaufania. A Zachód stwierdza, że oni odpowiadają jego interesom. Pragmatycznym interesom? Nie wiem doprawdy, jakim.
Na Białorusi musiałaby być zmiana prawa wyborczego i zmiana przewodniczącej Centralnej Komisji Wyborczej.
Na Białorusi nie doszło do żadnej zmiany ustawodawstwa. Wyniki fałszowane są choćby przez to, że pięć dni przed wyborami trwa głosowanie przedterminowe, którego nie można monitorować.
Gdy kiedyś przeprowadzono kontrolę w jednym z miejsc, wtedy okazało się, że Andrej Sannikau wygrał wybory – otrzymał 42 procent, Łukaszenka 33 procent. A w innych miejscach Aleksander Łukaszenka dostał ponad 80 procent poparcia.
Pan podpisywał akt rozpadu ZSRR.
To byłaby długa rozmowa!
Tak. Jednak teraz po 25 latach, jak Pan myśli, w którą stronę zmierza Białoruś? Co z nią będzie w dłuższej perspektywie?
Rosja przerzuca wojska na Zachód, nad granice Białorusi i Ukrainy
Jestem pewny, że Białoruś będzie niepodległa i prawdziwie białoruska. Jednak niestety oczekiwanie na to będzie długie. To długotrwały proces.
Obecnie Aleksander Łukaszenka utrzymuje się u władzy dzięki pomocy Rosji. Robi wszystko, czego potrzeba Władimirowi Putinowi. To znaczy, że działa w sposób antybiałoruski. Cały czas tak funkcjonował. Nie ma żadnej zmiany w jego polityce. Jest całkowicie oddany Rosji, w innym przypadku nie mógłby przetrwać.
Rosja może w ciągu jednego dnia pokazać Łukaszence, gdzie jest jego miejsce. Wszystkie instrumenty Putin ma w ręku – gaz, ropa.
Jeszcze pytanie o scenariusze ukraińskie.
Na Białorusi tego nie będzie. Na Ukrainie było inaczej, tam władza była przekazywana różnym osobom. Wybierano prezydentów. Były falsyfikacje, były działania oligarchów, jednak one nie determinowały sytuacji całkowicie. U nas nie było wyborów. Zawsze w wyniku działań specsłużb zwyciężał Aleksander Łukaszenka.
A co będzie na Ukrainie?
To trudne pytanie. Trwa wojna hybrydowa. Jeśli sytuacja rozwinie się źle – będzie i normalna wojna. Nie można przeciwstawić się tej rosyjskiej nawale, to nie jest możliwe. A najtańsza broń, jaką Rosja posiada – to ludzkie życie. Rosja nigdy nie żałowała życia swoich obywateli, gdy chciała zdobyć jakieś terytorium.
W czasie wojny Rosja tylko po to, by przesunąć front o zaledwie kilka kilometrów nie żałowała życia tysięcy ludzi. Nawet nikt nie zauważał, że zginęli. I Moskwa zawsze będzie działać na tej zasadzie.
Czy Zachód może coś zrobić w tej sytuacji?
Zachód nic tu nie poradzi, bo tam obowiązuje inna filozofia. Jeśli Zachód zdecydowałby się na działania militarne – wtedy tak. Jednak to się nie stanie, bo nikt na Zachodzie nie wybierze polityków, którzy chcieliby prowadzić wojnę.
***
Ze Stanisławem Szuszkiewiczem rozmawiała Agnieszka Kamińska, PolskieRadio.pl
bialorus. polskieradio.pl
Informacje o Białorusi: Raport Białoruś, serwis portalu PolskieRadio.pl
****
WIDEO PAP: NATO musi w większym niż do tej pory stopniu zaangażować się w znalezienie sposobów na powstrzymanie możliwych aktów agresji Rosji wobec krajów bałtyckich i Europy Wschodniej, w tym Polski - mówi Seth G. Jones, ekspert amerykańskiego think-tanku RAND.