Frekwencja wyborcza, według oficjalnych danych, w skali kraju wyniosła 74,3 procent.
Zgodnie z przewidywaniami zdecydowana większość wybranych deputowanych to zwolennicy polityki Aleksandra Łukaszenki.
Jednak mandat zdobyła również Hanna Kanapacka, aktywistka opozycyjnej Zjednoczonej Partii Obywatelskiej. Hanna Kanapacka ma 39 lat. Jest z wykształcenia prawniczką, a pracuje w biznesie. Wygrała wybory w okręgu, w którym startowała też kandydatka opozycji w wyborach prezydenckich z ubiegłego roku, działaczka ruchu „Mów Prawdę!” Tacciana Karatkiewicz.
Do parlamentu trafiła również niezależna kandydatka Alona Anisim. To wiceszefowa niezależnego Towarzystwa Języka Białoruskiego.
W parlamencie znaleźli się prorządowi dyrektorzy zakładów pracy, lekarze, nauczyciele i funkcjonariusze struktur siłowych.
Szefowa CKW nie widzi naruszeń
Lidzija Jarmoszyna, szefowa Centralnej Komisji Wyborczej, podczas wystąpienia w białoruskiej telewizji wysoko oceniła przebieg głosowania. - To były najbardziej liberalne wybory parlamentarne w ostatnich 20 latach - powiedziała Jarmoszyna. Jej zdaniem ludzie którzy trafili do parlamentu wyróżniają się charakterem i umiejętnością rozmawiania z wyborcami.
Szefowa Centralnej Komisji Wyborczej Lidzija Jarmoszyna oświadczyła wcześniej w niedzielę, że nie ma skarg na poważne nieprawidłowości, a tylko takie, które dotyczą np. tego, że mieszkańcy nie otrzymali zaproszenia na wybory albo nie zostali wpisani na listę wyborców.
Jeśli chodzi o skargi, które wpływają do Centralnej Komisji Wyborczej, to mogę powiedzieć, że liczba ustnych zgłoszeń jest niewielka. Poważnych zgłoszeń, które świadczą o jakichś nieprawidłowościach wpływających na wyniki wyborów, nie ma – oznajmiła Jarmoszyna.
Jak powiedziała, skargi dotyczą przede wszystkim tego, że mieszkańcy nie otrzymali zaproszenia na wybory albo nie zostali wpisani na listę wyborców. - Takim osobom zaproponowano wpisanie na listę dodatkową, ale nie zawsze się na to godzą; niektórzy odchodzą i nic nie robią oprócz wzniesienia skargi do CKW – dodała.
Tymczasem obserwatorzy niezależnej kampanii ”Prawo wyboru” powiedzieli, że podstawową nieprawidłowością na wyborach jest manipulowanie frekwencją. - Zapędzano ludzi na głosowanie przedterminowe i dopisywano osoby, które nie przychodziły, do frekwencji – oświadczył koordynator kampanii Dzianis Sadouski.
Jak powiedział, w jednym z punktów wyborczych o 50 proc. zawyżono frekwencję w stosunku do obliczeń obserwatorów. - Stwierdziliśmy też nieodpowiednie przechowywanie urn – lokale nie były zapieczętowane podczas przerwy obiadowej i w nocy. Karty do głosowania można było po prostu zamienić. Nie możemy zaufać wynikom wyborów – oznajmił.
Dodał, że ponad 20 obserwatorów kampanii „Prawo wyboru” usunięto z punktów wyborczych, podając fikcyjne powody.
O zatrzymaniu obserwatora opozycyjnego ruchu „O Wolność” powiadomiła zaś w niedzielę niezależna gazeta internetowa „Biełorusskije Nowosti”.
Przedterminowe głosowanie: frekwencja ponad 30 procent
Zasadniczy dzień głosowania – niedzielę – poprzedziło 5-dniowe głosowanie przedterminowe.
Frekwencja w w przedterminowym głosowaniu w wyborach do niższej izby parlamentu Białorusi, Izby Reprezentantów, wyniosła ponad 30 proc. (31,29 proc.) – poinformował w niedzielę w telewizji BTV sekretarz Centralnej Komisji Wyborczej (CKW) Mikałaj Łazawik.
Przedterminowe głosowanie trwało od wtorku do soboty włącznie. Można w nim było uczestniczyć w godz. 10-14 i 16-19 (odpowiednio 9-13 i 15-18 czasu polskiego).
Na Białorusi nie ma możliwości głosowania poza miejscem zamieszkania i CKW przedstawia głosowanie przedterminowe jako wygodny dla wyborców sposób zapewnienia wysokiej frekwencji. Obserwatorzy i obrońcy praw człowieka oceniają jednak, że głosowanie przedterminowe jest polem do nadużyć wyborczych, gdyż obywateli nakłania się do udziału w nim, a wyniki głosowania łatwo sfałszować.
Niezależni obserwatorzy od pierwszego dnia przedterminowego głosowania informowali o zauważonych nieprawidłowościach, takich jak przymuszanie ludzi do oddania głosu czy zawyżanie frekwencji w protokołach.
Łazawik powiedział tymczasem, że żadnych poważnych nieprawidłowości nie zanotowano. Niektórzy wyborcy – według jego słów – skarżyli się, że nie we wszystkich punktach wyborczych zorganizowano bufety, albo że nie dostali zaproszenia na wybory. Przytoczył też przypadek na wsi, gdzie wyborca, przyszedłszy do lokalu wyborczego na 2 minuty przed godz. 19, zastał zamknięte drzwi.
- Bóg kocha Republikę Białoruś. Bo jeśli w Republice Białoruś odbywa się jakaś bardzo ważna kampania państwowa czy ogólnopaństwowe święto, Bóg zawsze daje ładną pogodę – oznajmił Łazawik.
Aleksander Łukaszenka o opozycji
Aleksander Łukaszenka oświadczył w niedzielę, że chce, by w jego kraju istniała opozycja i by była ona konstruktywna. Powiedział o tym po oddaniu głosu w wyborach do niższej izby parlamentu, Izby Reprezentantów.
- Nie chcę, żeby ta opozycja była piątą kolumną wewnątrz naszego kraju. Chcę, żeby ta opozycja istniała i była konstruktywna - powiedział. Zapytany, co jego zdaniem przeszkadza opozycji w osiągnięciu dobrego wyniku wyborczego, odparł: "Oni są zbyt dalecy od narodu i nie chcą się zbliżyć”.
- Kto jest przeciw narodowi? Wszyscy za! Różnica polega na tym, kto jest za rzeczywiście, a kto tylko o tym mówi. Ale przebaczmy im to, oni i tak są już ukarani. I, jak mi się wydaje (…) oni nie tylko są dalecy od narodu, ale też nie chcą się do niego zbliżać. Mam na myśli to, że nie chcą władzy - oznajmił.
Aleksander Łukaszenka zaznaczył też, że Białoruś podejmuje wysiłki, by Zachód nie miał żadnych zastrzeżeń do przebiegu wyborów na Białorusi.
- Tak, robiliśmy wszystko, żeby nie było do nas zastrzeżeń, przede wszystkim ze strony Zachodu – oświadczył szef państwa, dodając, że jeśli Białoruś jest krytykowana przez Zachód, to Rosjanom, Chińczykom itp. trudniej poprzeć Mińsk. - Dlatego w pewnych sprawach wychodziliśmy naprzeciw życzeniom, rekomendacjom i warunkom wysuwanym wobec nas z zewnątrz – oświadczył.
Podkreślił też, że żaden szef państwa nie chce, by jego kraj był objęty sankcjami, bo "tak czy inaczej to na nas wpływa”. - Na Rosję mniej, bo to bardziej samowystarczalny kraj niż my. A na nas – bardzo. Niezależnie od tego, jak byśmy się nie chronili, jest to nieprzyjemne – powiedział.
Dodał, że zniesienie sankcji dowiodło, iż Białoruś miała rację. - Nie zasługiwaliśmy na sankcje, tak samo jak Rosjanie – oznajmił.
Zapewnił też, że Białoruś nie rozwija dialogu z Zachodem kosztem Rosji. - Taki nasz los – jesteśmy mostem między Wschodem i Zachodem i taka jest nasza rola – oświadczył.
W połowie lutego ministrowie spraw zagranicznych państw UE zgodzili się na zniesienie sankcji wobec 170 obywateli Białorusi, w tym Aleksandra Łukaszenki, oraz trzech białoruskich podmiotów. Na liście objętych restrykcjami pozostały jeszcze cztery osoby - byli członkowie służb bezpieczeństwa prezydenta, podejrzewani o udział w niewyjaśnionym zaginięciu przeciwników politycznych Aleksandra Łukaszenki. W mocy pozostaje też embargo na broń.
Jak powiedział po oddaniu głosu Aleksander Łukaszenka, na wschodzie żyją bracia, z którymi naród białoruski zawsze będzie razem. „Możemy się ścierać, schodzić, rozchodzić, ale zawsze będziemy razem. Bo to drzewo słowiańskich narodów pochodzi z jednego korzenia” – ocenił.
Z drugiej strony, jak wskazał, intensywna współpraca z Zachodem należy do priorytetów Białorusi, co jest związane miedzy innymi z koniecznością rozwijania gospodarki stosunków handlowych.
- Aby konkurować, są nam potrzebne nowoczesne technologie i inwestycje. Są one nie tylko na Wschodzie, ale i na Zachodzie. Stąd nasze ogromne zainteresowanie. Dużo się od nich (tzn. od Zachodu) uczymy. Bogu dzięki, oni też coś od nas czerpią – powiedział.
Aleksander Łukaszenka powiedział też, że Białorusi pozostał do wypełnienia już tylko jeden warunek, aby uzgodnić nowy program z Międzynarodowym Funduszem Walutowym. Białoruś zabiega o kredyt wysokości 3 mld dol.
- Wiele warunków, które wysunęli, już wykonaliśmy lub wykonamy w najbliższym czasie. Pozostało jedno – opłacanie 100 proc. usług komunalnych – oznajmił. Usługi komunalne są obecnie dotowane.
***
W wyborach o 110 mandatów ubiegało się 485 kandydatów, w tym ok. 180 z opozycji.
W poprzednich wyborach do Izby Reprezentantów w 2012 roku startowało 293 kandydatów. Opozycję reprezentowało 46, ale żaden z nich nie trafił do parlamentu.
PAP/IAR/agkm