Informację o postawieniu Szarojce zarzutów z art. 358 (szpiegostwo) Kodeksu Karnego Białorusi przekazał w poniedziałek portalowi Biełorusskije Nowosti Komitet Bezpieczeństwa Państwowego (KGB).
Białoruska telewizja państwowa, powołując się na śledczych, poinformowała w niedzielę, że sieć agenturalna, którą miał utworzyć Ukrainiec, liczyła co najmniej 16 osób. Część z nich mogła być przez niego wykorzystana nieświadomie.
W materiale telewizyjnym zaprezentowano też fragment z przesłuchania Szarojki, w którym mówi on o swojej działalności szpiegowskiej i przeprasza Białorusinów.
- Chcę szczerze wyznać, że żałuję, iż dałem się wciągnąć w nielegalną działalność, która mogła szkodzić lub szkodziła państwu – mówi Szarojko.
Szarojko, akredytowany na Białorusi jako korespondent ukraińskiego radia państwowego, został zatrzymany 25 października i umieszczony w areszcie KGB. Dopiero po ponad trzech tygodniach o jego zatrzymaniu poinformował szef Narodowej Telekompanii Ukrainy (NTKU) Zurab Alasania.
KGB twierdzi, że znalazło siatkę agentów
Według KGB, który zarzuca Szarojce stworzenie "siatki agentów na terenie Białorusi”, mężczyzna przyznał się, że jest działającym "pod przykryciem” kadrowym pracownikiem Głównego Zarządu Wywiadu (HUR) Ministerstwa Obrony Ukrainy w stopniu pułkownika.
Powołując się na zeznania Szarojki, władze Białorusi wydaliły z Mińska ukraińskiego dyplomatę Ihora Skworcowa, który miał – według śledczych - "koordynować” działalność szpiegowską dziennikarza.
KGB poinformował również, że pod zarzutem zdrady państwa został zatrzymany jeden z Białorusinów zwerbowanych przez Szarojkę.
Kijów odrzuca zarzuty Mińska – w oficjalnym oświadczeniu HUR stwierdził, że Szarojko od 2009 r. nie jest już pracownikiem wywiadu wojskowego, a minister spraw zagranicznych Pawło Klimkin uznał jego zatrzymanie za "kompletną głupotę”.
Na wydalenie swojego dyplomaty Ukraina odpowiedziała analogicznie – z Kijowa do Mińska odesłano jednego z pracowników ambasady Białorusi.
PAP/IAR/agkm