Rosyjskojęzyczna sekcja Radio Swoboda przyjrzała się bliżej problemowi szkół, w których dzieci muszą korzystać z toalet na podwórzu. Według oficjalnych szacunków w Rosji jest ich 3200, władze wiedzą o problemie, ale mimo tego nic się nie zmieniaJak opowiada Radiu Swoboda jedna z matek, w szkole jej córki rodzice w końcu kupili biotoaletę za własne pieniądze, bo nie mogli patrzeć na upokorzenie dzieci. Jednak ta w zimie zamarzła, zatem w kącie klasy postawiono wiadro i wydzielono miejsce, gdzie zorganizowano „toaletę”. Matka opowiadająca tę historię jest załamana, nie chciała ujawnić swojego nazwiska ze strachu przed zemstą ze strony lokalnej administracji.
Przewodnicząca Rady Federacji Walentina Matwijenko wspomniała w listopadzie o braku WC w trzech tysiącach szkół, stwierdzając, że to hańba dla Rosji. Media niezależne przypomniały, że w sierpniu, jeszcze przed początkiem roku szkolnego, Dmitrij Miedwiediew zapewnił, że problem zostanie rozwiązany w ciągu półrocza. Spoczywa to na barkach władz lokalnych. Te jednak twierdzą, że nie mają na to środków.
Jak podaje Radio Swoboda, Jakucja w latach 2008-2017 w ogóle nie inwestowała w program budowy ocieplanych szkolnych toalet. Co dziesiąty uczeń musi korzystać z nieogrzewanego WC na dworze. To jednak jest groźne dla ich zdrowia oraz psychiki i może mieć długofalowe konsekwencje - ostrzegają eksperci.
Miliony Rosja bez toalety
Jak podaje przy tym Radio Swaboda, powołując się na ostatni w tej sprawie raport Rosstatu z 2012 roku, co czwarta rosyjska rodzina, to jest 35 milionów Rosjan żyje w domach czy mieszkaniach, w których toalety znajdują się na zewnątrz. Co trzeci dom pozostawał bez gorącej wody (szacowano, że to 47 mln Rosjan), 29 mln Rosjan nie miało nawet zimnej wody, a 22 mln – ogrzewania.
Jak wynika z częściowo aktualizowanych na stronie Rosstatu danych z 2017 roku, sytuacja niewiele się poprawiła. Bez łazienki i prysznica w domu musi obyć się 30 procent mieszkań i domów, 31 procent nie ma gorącej wody, a 33 procent nie ma dostępu do gazu. W 22 procent zasobów mieszkaniowych nie ma kanalizacji, a w 14 – w ogóle brak ogrzewania. W przypadku 18 procent nie ma wodociągów.
Cztery kategorie. Czwarta Rosja
Amerykański znawca Rosji, analityk i badacz Paul Goble, komentując problem toalet w szkołach zauważa, że ci, którzy znają Moskwę czy Petersburg, nie mogą wyobrazić sobie rosyjskiej prowincji. Ludzie na prowincji nie mogą liczyć na profesjonalne leczenie, na średnią edukację dla dzieci na przyzwoitym poziomie, choć teoretycznie są tam placówki, które za to odpowiadają. Historie z prowincjonalnych szpitali mrożą jednak krew w żyłach.
Wizja Rosji jako jednolitego organizmu państwowego jest z gruntu błędna – pisze Goble na swoim blogu "Window on Eurasia (2)". Ludzie uciekają do Moskwy, ew. Petersburga, bo tylko tam mają jakiekolwiek szanse by przetrwać, by walczyć z oficjalną biurokracją.
Paul Goble w tym kontekście przytacza tekst blogera Olega Borowskiego, który nazwał prowincję "czwartą Rosją". - Na prowincji zwykły człowiek jest nikim. A wysiłki, by cokolwiek osiągnąć, często kończą się dla niego wielkimi problemami. W najlepszym razie niczego nie osiągnie, w najgorszym ryzykuje wolność czy życie - pisze. – Zatem ludzie przenoszą się ze wsi do miast obwodowych, a stamtąd do Moskwy.
Bloger zauważa, ze zostają tylko emeryci, alkoholicy, inwalidzi i ci, którzy z innych przyczyn nie mogą wyjechać. Z punktu bezpieczeństwa państwa to kłopot, bo w wielu miejscach zabrakłoby ludzi do obrony w razie ewentualnej inwazji – stwierdza.
W jego ocenie są cztery Rosje – centrum metropolitarne, czyli Moskwa, prowincje (obwód moskiewski), peryferie (obwody wokół obwodu moskiewskiego) oraz kolonie – czyli wszystko, co pozostało. Według blogera to może grozić dezintegracją Rosji, jako że wszystko "co żyje” koncentruje się w promieniu około 200 km od Moskwy.
***
Agnieszka Marcela Kamińska, PolskieRadio24.pl (na podstawie materiałów portali Radio Swoboda, bloga Paula A. Goblego (http://windowoneurasia2.blogspot.com), blogów na portalu Żywoj Żurnal, portalu RussiaList.org, i in.)