O znęcanie się nad niedźwiedziem oskarżyła Gucwińskiego Fundacja Viva.
Jak poinformował PAP w poniedziałek rzecznik prasowy Sądu Okręgowego we Wrocławiu Marek Poteralski, sąd odstąpił od wymierzenia kary Gucwińskiemu nakazał jedynie wpłacić tysiąc zł na cele społeczne. Wyrok nie jest prawomocny.
Fundacja Viva zdecydowała się wystąpić z oskarżenia prywatnego po tym, jak wrocławska prokuratura dwukrotnie umarzała dochodzenie w sprawie niedźwiedzia Mago i warunków, w jakich żył on we wrocławskim ZOO, gdy dyrektorem ogrodu był Gucwiński. Według Fundacji Mago był trzymany w bardzo złych warunkach, mieszkał w małym - 2 metry na 2 metry -bunkrze bez światła dziennego, ani dostępu do wybiegu. Niedźwiedź brunatny spędził w tym bunkrze dziewięć lat.
B. dyrektor nigdy nie przyznał się do winy. Przed sądem utrzymywał, że klatka, w której mieszkał niedźwiedź, nie była ani za mała, ani za niska. Jej rozmiary miały być podyktowane względami bezpieczeństwa.
Klatka zbyt niska?
- Dla zwierząt drapieżnych wejścia do klatek powinny być możliwie niewielkie. Zwierzęta powinny móc spokojnie przez nie przechodzić, ale nie można się spodziewać, że będą miały rozmiar domowych drzwi. Podyktowane jest to głównie względami bezpieczeństwa - mówił w maju ub. roku Gucwiński.
B. dyrektor odrzucał także zarzut jakoby klatka była zbyt niska. - Niedźwiedź jest zwierzęciem poruszającym się na czterech łapach, i to jest dla niego naturalna postawa. Oprócz tego pomieszczenie miało ok. 2,5 metra wysokości i niedźwiedź, gdyby chciał, mógł spokojnie stanąć na dwóch łapach - zaznaczył.
Gucwiński przyznał, że Mago nie miał założonej karty chorób, ale wszystkie zabiegi i choroby wpisywane były do prowadzonej karty ambulatoryjnej. - Nigdy nie twierdziłem, że warunki są idealne, ale lepszych lub równie bezpiecznych ogród w tamtym czasie nie miał. Nigdy nie było moim celem męczenie zwierząt, tylko ich ratowanie. Moim obrońcą z prawdziwego zdarzenia byłby Mago, gdyby tylko mógł tu stanąć, bo żyje tylko dzięki temu, że zgodziłem się przyjąć go do zoo w 1991 r. - dodał.
W betonowej klatce
Proces toczył się już po raz drugi, po tym jak Sąd Najwyższy uchylił w listopadzie 2009 r. wyrok uniewinniający byłego dyrektora zoo i skierował sprawę do ponownego rozpatrzenia.
Sąd pierwszej instancji uznał, że chociaż niedźwiedź rzeczywiście przez dziewięć lat przebywał w złych warunkach, w betonowej gawrze, nie można uznać tego za znęcanie, ponieważ Gucwiński starał się cały czas poprawić te warunki, m.in. szukając dla Mago miejsca w innym ogrodzie zoologicznym. Wyrok ten podtrzymał także sąd odwoławczy.
Sąd Najwyższy uznał jednak, że oba sądy, orzekające w tej sprawie, niewłaściwie oceniły okoliczności, w jakich doszło do przetrzymywania niedźwiedzia. Zwrócił też uwagę, że znęcanie się nad zwierzęciem może mieć miejsce niezależnie od tego, czy sprawca dążył do zadania mu swoim zachowaniem cierpień, czy nie. Zgodnie z ustawą o ochronie zwierząt już samo przetrzymywanie niedźwiedzia w niewłaściwych warunkach wyczerpuje znamiona przestępstwa, jakim jest znęcanie się nad nim.
We wrześniu 2006 r. zaniepokojeni wrocławianie oraz lokalna prasa alarmowali, że zwierzęta w tamtejszym zoo są przetrzymywane w złych warunkach i zbyt małych klatkach, jak właśnie niedźwiedź brunatny Mago, który do wrocławskiego ogrodu trafił w 1991 r. z Tatr. Niedźwiedź żył w betonowej klatce od chwili, gdy zaatakował karmiącego go pracownika.
Ponad 70-letni Gucwiński był wieloletnim dyrektorem ogrodu zoologicznego we Wrocławiu. Znany jest z programów telewizyjnych "Z kamerą wśród zwierząt" prowadzonych wraz z żoną Hanną. Od 2007 r. jest na emeryturze.
rr