Punktem przerzutowym była portiernia przy głównej bramie kopalni, gdzie dilerzy zostawiali paczki z narkotykiem. - Z ustaleń śledztwa wynika, że pracownicy portierni nie wiedzieli, co jest w paczkach. Nie wykluczamy jednak, że w proceder było zaangażowanych więcej osób z kopalni. Sprawdzamy też, skąd pochodziły i do kogo trafiały rozprowadzane w zakładzie narkotyki - powiedział rzecznik katowickiej policji, podkom. Jacek Pytel.
Nad tą sprawą policjanci z wydziału antynarkotykowego pracowali od kilku tygodni. Śledztwo wszczęto na podstawie informacji operacyjnych. Pytel nie skomentował informacji, że ich źródłem było anonimowe doniesienie, przekazane na specjalny telefon zaufania dla górników, uruchomiony w styczniu przez Wyższy Urząd Górniczy.
W ostatnich tygodniach policjanci gromadzili informacje o podejrzanych oraz dowody ich przestępczej działalności. Obserwacja potwierdziła, że na teren kopalni wprowadzane są narkotyki. Metoda ich dostarczania nie była wyrafinowana - górnicy korzystali z uprzejmości portierów, zostawiając przy bramie paczki "dla znajomego". W ten sam sposób odbierali później w kopertach pieniądze za dostarczony narkotyk.
Współpraca z policją
Podkom. Pytel podkreślił dobrą współpracę w tej sprawie między policjantami a dyrekcją kopalni i Katowickim Holdingiem Węglowym (KHW), do którego należy zakład. Ocenił, że pomogło to w gromadzeniu dowodów i ostatecznym rozbiciu szajki.
Rzecznik KHW, Wojciech Jaros, podkreślił, że w takich przypadkach współpraca z policją to nie tylko obowiązek, ale także właściwie pojęty interes pracodawcy. - Kiedy mamy do czynienia z działalnością przestępczą, jej ukrócenie jest we wspólnym interesie wszystkich - ocenił rzecznik.
Przedstawiciele holdingu zaznaczają, że należy odróżnić przestępczy proceder, jakim jest rozprowadzanie narkotyków, od zjawiska używania środków odurzających przez górników w czasie pracy. W ocenie KHW, skala tego problemu nie jest duża, niemniej pojawiły się sygnały, skłaniające kopalniane służby do podjęcia stosownych działań.
Jak powiedział Jaros, holding już dużo wcześniej kupił narkotesty dla wszystkich kopalń. Umieszczono je w punktach opatrunkowych, znajdujących się przy szybach, z których korzystają górnicy zjeżdżając na dół. Procedura stosowana w przypadkach podejrzeń, że górnik może być pod wpływem środków odurzających, jest taka sama, jak wobec osób pod wpływem alkoholu - muszą być natychmiast odsunięte od pracy i przebadane. Gdy podejrzenia się potwierdzają, konsekwencją są sankcje dyscyplinarne.
Zatrzymani w ostatnich dniach w kopalni "Wujek" handlarze to mężczyźni w wieku od 28 do 35 lat, mieszkańcy Katowic oraz okolic Zawiercia. Czterej z nich to pracownicy kopalni. Przy zatrzymaniu znaleziono u nich 50 gramów marihuany. Wszyscy trafili do policyjnego aresztu. Grozi im do ośmiu lat więzienia.
sm