Poszedłem do sklepu w Mińsku i wydałem ponad 120 tysięcy rubli. Potem zajrzałem do lodówki i zrozumiałem, że nic nie kupiłem. Za 30-40 tysięcy rubli jeszcze kilka miesięcy temu można było uzupełnić lodówkę, kupując mięso, ser, jakiś deser. Teraz za te pieniądze można kupić tylko chyba mały kawałeczek kiełbasy.
Ministerstwo handlu skasowało ograniczenia na wzrost cen to znaczy, już w ciągu kilku tygodni bułki, chleb, mięso i inne podstawowe produkty mogą podrożeć kilka razy.
Jednak nastroje w społeczeństwie są dość pasywne. Jak zwykle latem następuje letnia apatia, apolityzacja. Ludzie wyjeżdżają na działki, poza miasto. Trudno ich obudzić, zmobilizować na protesty.
Jednak już jesienią los Łukaszenki będzie nie do pozazdroszczenia. Jeśli nie dostanie nowych kredytów od Chin lub od Rosji, to poziom życia obywateli może spaść bardzo mocno. To może spowodować kolejną fazę ulicznych protestów. Czy to będzie milcząca rewolucja, czy krzycząca rewolucja, zobaczymy.
Franak Wiaczorka
Więcej informacji o Białorusi: Raport Białoruś
Blog Franaka Wiaczorki