Źmicier Bandarenka został przeniesiony do kolonii karnej. Do tej pory przebywał w oddziale medycznym, dochodził do siebie po operacji kręgosłupa.
Były koordynator kampanii „Europejska Białoruś” Źmicier Bandarenka zadzwonił do żony w poniedziałek i powiedział jej, że już 17 października trafił do kolonii karnej z kwarantanny.
- Powiedział, że musi się pochylać i wykonywać inne ruchy, które są zabronione w jego stanie zdrowia. Mówił też, żebyśmy nie liczyły na to, że go wypuszczą, ale trzeba walczyć, żeby przeniesiono go z powrotem do oddziału medycznego przy szpitalu – mówi Julia Bandarenka, córka opozycjonisty.
Do kolonii w Mohylewie, gdzie odbywa karę Bandarenka, pojechała we wtorek żona Bandarenki Wolha razem z prawnikiem.
Źmicier Bandarenka został skazany na dwa lata więzienia w związku z demonstracją po wyborach 19 grudnia. Władze więzienia usiłowały go skłonić, żeby napisał list z prośbą o ułaskawienie do Aleksandra Łukaszenki, ale konsekwentnie tego odmawia.
Opozycjonista przeszedł w lipcu operację kręgosłupa, nie może pochylać się, długo przebywać w jednej pozycji. Ze szpitala w Mińsku, gdzie przeszedł zabieg do Mohylewa, gdzie odbywa karę, transportowano go na noszach. Początkowo pozwolono mu przebywać w pomieszczeniu medycznym przy kolonii karnej. Kilka dni temu do jego żony dotarł list, jak się okazuje spóźniony, że Bandarenkę poddano kwarantannie.
Polscy lekarze podkreślali, na podstawie dokumentacji medycznej, że choremu z takimi schorzeniami jak Bandarenka nie wolno pracować, pobyt w kolonii karnej może skończyć się dla niego inwalidztwem.
Informacje o Białorusi: Raport Białoruś
agkm