Hakerzy, którzy włamali się na stronę Karty 97, białoruskiej strony opozycyjnej, uzyskali dostęp do systemu zarządzenia treścią i wyczyścili część archiwum – informują dziennikarze zaatakowanego portalu. Opublikowali też sfabrykowany artykuł na temat opozycyjnego kandydata na prezydenta Andreja Sannikaua, który redaktorom Karty 97 udało się usunąć ze strony. Strona portalu (charter97.org) była pusta przez większość czwartkowego wieczoru i popołudnia.
Według pracowników technicznych portalu, intruzi uzyskali dostęp do hasła do systemu zarządzania treścią, nie zmienili jednak skryptów, ustawień serwerów ani oprogramowania – czytamy na stronie Karty 97.
Część materiałów przepadła – chodzi o artykuły opublikowane w ostatnich tygodniach grudnia.
Na serwerze zachowały się adresy IP napastników. Większość z nich to węzły TOR, jede n anonymizer, jeden bezpośredni adres białoruski (178.124.157.86).
Redaktorzy wyrazili przypuszczenie, że hasło zostało przejęte za pomocą wirusa Trojan na jednym z komputerów redakcyjnych.
Redaktor naczelna Natalia Radzina nie ma wątpliwości, że za atak odpowiadają białoruskie specsłużby, w szczególności wskazała na KGB i Centrum Analityczno-Operacyjne przy KGB. - Przez wiele lat władze starały się zniszczyć Kartę 97. Jej założyciel Oleh Bebenim został zabity, doświadczyliśmy kilku karnych, przeszukań, konfiskaty sprzętu, więziono dziennikarzy. Mnie groziło 15 lat więzienia – przypomniała. Zapewniała, że portal będzie pracował jeszcze lepiej.
Radzina poinformowała, że 29 grudnia próbowano także włamać się do skrzynki mailowej Iriny Bogdanowicz, siostry Sannikaua, żony Sannikaua Iryny Chalip i dyrektor Białoruskiego Wolnego Teatru Natalii Koliady.
agkm, charter97.org
Tak strona Karty 97 (charter97.org) wyglądała w czwartek około godziny 17.
Informacje o Białorusi: Raport Białoruś