Sąd w Bobrujsku na wschodzie Białorusi na posiedzeniu w czwartek uznał dziennikarkę "Bobrujskiego Kuriera" Marynę Mauczanawą za winną "nielegalnego wytwarzania i rozpowszechniania produktów medialnych". - Faktycznie zarzucano jej, że na stronie kanału telewizyjnego Biełsat pojawił się podpisany przez nią tekst - pisze BAŻ.
Artykuł dziennikarki dotyczył ruchu charytatywnego Klub-5000, który pomaga klinikom onkologicznym.
Mauczanawa nie uznała swojej winy, wskazując na konstytucyjne prawo do swobodnego rozpowszechniania informacji. Uważa ona, że orzeczenie sądu wpisuje się w próby zastraszenia dziennikarzy przez władze przed wyborami prezydenckimi na Białorusi, które mają się odbyć w przyszłym roku.
BAŻ podkreśla, że przypadek Mauczanawej nie jest odosobniony i w ostatnim czasie w różnych miastach Białorusi zapadały podobne wyroki. Niezależne stowarzyszenie przypomina m.in., że w maju skazano na karę grzywny prezentera Biełsatu Alesia Zaleuskiego.
Założony w 2007 roku Biełsat jest niezależną stacją białoruskojęzyczną, która nadaje z Polski programy dla widzów na Białorusi. Jej działalność jest finansowana głównie przez Telewizję Polską i polskie MSZ. Władze Białorusi od początku istnienia Biełsatu odmawiają mu akredytacji i nie godzą się na rejestrację biura kanału w Mińsku.
Na początku września Sąd Najwyższy Białorusi zobowiązał Telewizję Polską do zaprzestania używania znaku towarowego Biełsat TV, uznając jego wykorzystanie za bezprawne. Dyrektor stacji Agnieszka Romaszewska zapowiedziała jednak, że telewizja będzie dalej działać. - Ten wyrok nic nie oznacza, w ogóle nas nie dotyczy, bo nie jesteśmy podmiotem prawa białoruskiego. Na Białorusi Biełsat nie jest zarejestrowany, nadajemy z Polski - podkreśliła.
PAP/agkm
Informacje o Białorusi: Raport Białoruś