W mińskim sądzie rozpatrywano w poniedziałek głośną sprawę autorów graffiti o treści patriotycznej. W budynku wymiaru sprawiedliwości doszło do skandalicznych wydarzeń – pobito aktywistów, którzy przynieśli transparent z wyrazami poparcia dla sądzonych autorów rysunków, a także dziennikarza, który dokumentował stosowanie wobec nich przemocy.
Pobici w mińskim sądzie rejonu fruzieńskiego, a następnie zatrzymani i osądzeni zostali: dziennikarz niezależnego portalu Tut.by Pawał Dobrowolski, a także aktywiści Pawał Siergiej i Maksim Szycik. Dobrowolski został zaatakowany przez milicjantów, bo nagrywał na wideo zatrzymanie dwóch wyżej wymienionych chłopców, którzy trzymali transparenty z napisami „Nie dla politycznych prześladowań” i wołali „Sztuka to nie przestępstwo”.
Zaraz po zatrzymaniu milicjanci zaczęli bić działaczy i dziennikarza w sąsiednim pokoju w sądzie – jak relacjonują obecni na rozprawie ws. graffiti obrońcy praw człowieka, odgłosy bicia i krzyki było słychać na sali sądowej. O tym wszystkim raportuje Centrum Obrony Praw Człowieka „Wiasna”.
Następnie zatrzymanych zawieziono na rejonowy posterunek milicji, tam sporządzono po dwa protokoły, obwiniające każdego z nich z paragrafu 24.1 kodeksu administracyjnego (brak szacunku dla sądu) i 23.4 (niepodporządkowanie się zgodnym z prawem poleceniom funkcjonariusza).
A potem wszystkich trzech, ze śladami pobicia, przywieziono z powrotem do sądu rejonu fruzieńskigo, na rozprawy. Wówczas sędzia Maria Jerochina skazała ich na kary o wartości od 9,5 do 10,5 mln rubli białoruskich (równowartość ok. 1800-2000 zł). Jako świadek wystąpił funkcjonariusz MSW Siergiej Kowalczuk, który, według sądzonych, brał udział w ich pobiciu.
Dziennikarz Pawał Dobrowolski opowiadał później, że zabrano mu telefon i wykasowano z niego wszystkie zapisane na nim dane. Mówi on, że kilku funkcjonariuszy OMON przewróciło go na podlogę i biło przez 20 minut, nogami kopano go m.in. po głowie. Jak podkreślił, miał plakietkę z akredytacją dziennikarską, i milicjanci dobrze ją widzieli.
(Wideo Radia Svaboda: dziennikarz opowiada o pobiciu w sądzie)
Na zdjęciach na portalu TUT.by widać nabiegłe krwią siniaki i podarte ubranie dziennikarza. Według białoruskich mediów, jeden z pobitych aktywistów ma z kolei złamany łuk brwiowy.
Sprawa graficiarzy, którzy latem 2015 r. umieścili na budynkach i na płocie w Mińsku napisy po białorusku: „Białoruś powinna być białoruska” oraz „Rewolucja świadomości już trwa” oraz pomazali farbą reklamę z wizerunkiem milicjanta, była kontynuowana rano we wtorek przed południem, po czym ogłoszono przerwę do piątku, do godziny 14.30 (lokalnego czasu).
Rzeczniczka sądu Julija Liaskowa oświadczyła na Facebooku, że nie może skomentować sprawy nie znając jej wszystkich okoliczności, które będą wyjaśniane we wtorek. „Ale od siebie osobiście przepraszam całą społeczność dziennikarską” – napisała.
VoA/Svaboda.org/Biełsat/PAP/IAR/agkm
Informacje o Białorusi: Raport Białoruś, serwis portalu PolskieRadio.pl
Aktywiści rozwinęli na sali rozpraw transparent z wyrazami poparcia dla sądzonych