- To pierwszy godny pochwały krok - powiedział Butkeviczius (12 sierpnia). Premier zaznaczył, że „jeśli korpus rzeczywiście zostanie wymieniony, będzie to oznaczało, iż Białoruś przyznaje, że ma problemy z zapewnieniem bezpieczeństwa na budowie elektrowni w Ostrowcu”. Przypomniał, że Litwa ciągle domaga się od Białorusi wykonania testów elektrowni jądrowej i udostępnienia ich wyników.
Również litewski minister energetyki Rokas Masiulis pozytywnie oceniając decyzję o wymianie korpusu reaktora wskazał, iż Litwa oczekuje, że „Białoruś zachowa się po sąsiedzku i wprowadzi zmiany w procesie nadzoru nad budową”. Władze Litwy chcą, by budowę siłowni na Białorusi nadzorowali międzynarodowi eksperci, co pozwoliłoby na uniknięcie incydentów, a jeśli się takie wydarzą, na natychmiastowe informowanie o nich.
Korpus reaktora upadł
W nocy z 9 na 10 lipca w trakcie prowadzonych na zewnątrz sekcji reaktorowej przygotowań do zainstalowania korpusu reaktora w bloku energetycznym doszło do jego zerwania się z dźwigu. Według niezależnych białoruskich mediów ważący 330 ton korpus spadł z wysokości od dwóch do czterech metrów.
W czwartek białoruska międzyresortowa komisja ds. budowy elektrowni atomowej podjęła decyzję o zamianie korpusu reaktora.
Mińsk przyznał się prawie po miesiącu
Oficjalnie o zerwaniu się instalowanego korpusu władze Białorusi poinformowały dopiero po trzech tygodniach, pod koniec lipca, a na początku sierpnia Aleksander Łukaszenka w rozmowie z litewskim ambasadorem w Mińsku Andriusem Pulokasem zasugerował, by Litwa dołączyła do użytkowników przyszłej elektrowni i zgodziła się kupować produkowany w niej prądu za „rozsądną cenę”.
W odpowiedzi na tę propozycję szef litewskiego MSZ Linas Linkeviczius powiedział, że „Białoruś, która narusza zasadnicze normy międzynarodowe, nie może liczyć na to, że będzie sprzedawała energię wyprodukowaną w niebezpiecznej siłowni”.
Litwa sprzeciwia się elektrowni przy granicy
Budowana elektrownia atomowa w Ostrowcu leży ok. 50 km od Wilna. Władze w Mińsku nie ukrywają, że nadwyżkę wywarzanej tam energii elektrycznej chciałyby sprzedawać do UE. Z tego względu wybrano też m.in. miejsce budowy - w bliskim sąsiedztwie linii wysokiego napięcia, biegnących na Białoruś z litewskiej zamkniętej już elektrowni atomowej w Ignalinie.
Do litewskiego parlamentu wpłynął społeczny projekt ustawy zakazującej kupowania energii elektrycznej wyprodukowanej w niebezpiecznych siłowniach atomowych. W ocenie będących inicjatorami tego projektu litewskich konserwatystów, ograniczenie eksportu z siłowni w Ostrowcu to decydujący krok na rzecz wstrzymania jej budowy.
Również minister energetyki Masiulis kilkakrotnie zwracał się do państw regionu - Polski, Łotwy, Estonii i Finlandii - z apelem o nienabywanie energii z tej siłowni.
Powstająca w Ostrowcu pierwsza białoruska elektrownia atomowa ma się składać z dwóch bloków energetycznych rosyjskiej produkcji z reaktorami nowej generacji WWER-1200 o mocy 1200 MW każdy. Okres eksploatacji przewidziano na 60 lat.
Źródłem zaopatrzenia w wodę do systemów chłodzenia będzie rzeka Wilia, płynąca później w kierunku Wilna. Pierwszy blok ma zostać uruchomiony w 2018, a drugi w 2020 roku.
Finansowanie z kredytu od Rosji
Budowę elektrowni w Ostrowcu finansuje się z zaciągniętego w Rosji kredytu, opiewającego na 10 mld dolarów. Przewidywano wcześniej, że sama siłownia kosztować będzie ok. 6 mld USD, pozostałe 4 mld mają pokryć wydatki na infrastrukturę, w tym rozbudowę linii i stacji kolejowej, budowę dróg dojazdowych oraz domów dla pracowników.
Mimo że zleceniodawcą są białoruskie władze, głównym wykonawcą projektu jest rosyjska firma Atomstrojeksport, a dostawcą paliwa nuklearnego i odbiorcą odpadów radioaktywnych będzie rosyjskie przedsiębiorstwo Rosatom. Białoruskie firmy pełnią rolę podwykonawców.
PAP/agkm
bialorus. polskieradio.pl
Informacje o Białorusi: Raport Białoruś, serwis portalu PolskieRadio.pl