W Kuropatach już od ponad 30 lat ma miejsce zmaganie białoruskiej społeczności obywatelskiej i byłych sowieckich służb specjalnych – mówił portalowi PolskieRadio.pl Wiaczesław Siwczyk. Działacz widzi w budowie restauracji w miejscu kaźni ofiar Stalina ”wschodni ślad”. Apeluje jednocześnie o osądzenie zbrodni komunizmu przez społeczność międzynarodową, tak jak miało to miejsce z systemem nazistowskim.
Sprawa budowy kompleksu restauracyjno-rozrywkowego przy Kuropatach obfituje w znaki zapytania. Głośno było o niej szczególnie w 2012 roku, gdy pojawiły się informacje o budowie kompleksu „Bulbasz hall”. Jak podają białoruskie media niezależne, mimo petycji i innych protestów przeciwko "Bulbasz hallowi”, w 2013 roku zmieniono na jego potrzeby granice strefy ochronnej wokół Kuropat, zwężono ją, tak by kompleks znalazł się tuż przy granicy. "Bulbasz hall" w tym roku zmienił nazwę - na "Pojediem, pojedim".
To spory kompleks restauracyjno-rozrywkowy, według mediów są tu również pokoje do wynajęcia, łaźnie, a wszystko około 50 metrów od miejsca kaźni setek tysięcy ofiar NKWD. Inwestycja określana jest w niezależnych mediach jako "karczma na kościach ofiar Stalina".
Tymczasem na uroczysku w Kuropatach spoczywać może nawet 250 tysięcy ofiar stalinowskich zbrodni, a niektórzy historycy zastanawiają się, czy nie ma wśród nich również ofiar tzw. białoruskiej listy katyńskiej. Pełnej ekshumacji zarówno tutaj, jak i w innych miejscach stalinowskich egzekucji, władze białoruskie, będące w sojuszu politycznym z Kremlem, przeprowadzać nie zamierzają.
05:17 Białoruski opozycjonista Wiaczesław Siwczyk o obronie Kuropat (źr. PolskieRadio.pl)
Warta w Kuropatach
Protesty przy uroczysku w Kuropatach trwają od początku czerwca. Wówczas to ogłoszono otwarcie kompleksu restauracyjnego.
O Kuropatach Białorusini nie wiedzieli za czasów komunizmu, aż do 1988 roku, kiedy to u schyłku komunizmu prawdę o uroczysku, wcześniej chowaną w tajemnicy, wyjawili opozycjoniści na czele z Zianonem Paźniakiem. 3 czerwca 1988 roku opublikował on wraz z kolegą artykuł na ten temat. Ta informacja wzburzyła Białorusinów, doprowadziła do protestów, ludzie żądali prawdy o stalinowskich egzekucjach.
Jak zaznacza Wiaczesław Siwczyk z Ruchu Solidarności „Razem” w rozmowie z portalem PolskieRadio.pl, na Białorusi wiele jest takich miejsc. Jednak władze Białorusi nie badają ich i nie upamiętniają ofiar stalinowskich represji, w oficjalnym dyskursie nie ma mowy o setkach tysięcy ludzi zamordowanych przez NKWD i bolszewików. Co więcej, w kraju wciąż działa KGB, są pomniki Feliksa Dzierżyńskiego. KGB nie ujawnia dokumentów dotyczących stalinowskich represji, nie ma ekshumacji w miejscach masowych egzekucji, a część tych miejsc pozostaje niezidentyfikowana.
- Białoruś to jedyny kraj, gdzie nie tylko działa KGB bez zmiany nazwy, ale też w którym państwo nie bada tematu komunistycznych represji, a w części nawet nie uznaje, że do nich doszło – mówi z żalem działacz
Dlatego uznaję otwarcie restauracji jako jeszcze jeden krok tych struktur, których poprzednicy zabijali ludzi w Kuropatach, zmierzający do niszczenia tej nekropolii. Widzę tu wschodni ślad – mówi Wiaczesław Siwczyk.
Co szczególne, jak zauważa działacz, otwarcie tej restauracji szykowało się w rocznicę 30-lecia artykułu białoruskiego opozycjonisty Zianona Paźniaka, w którym przedstawił on Białorusinom wcześniej nieznaną społeczeństwu straszną prawdę o Kuropatach. Wtedy ludzie po raz pierwszy usłyszeli prawdę o tym miejscu. Kuropaty przypominają też cały czas o innych miejscach egzekucji NKWD na Białorusi. Są symbolem - bo miejsca egzekucji były przez władze sowieckie maskowane. Na ich miejscu budowano np. zajezdnie, wysypiska, starano się je zamaskować w inny sposób.
03:10 1343B.mp3 Wiaczesław SIwczyk o historii restauracji (źr. PolskieRadio.pl)
Dziwne powiązania właścicieli i areszty protestujących
Wiaczesław Siwczyk przypomina w rozmowie z portalem PolskieRadio.pl, że historia budowy restauracji i struktura właścicieli jest złożona.
W ostatnich dniach znów mają miejsce zatrzymania osób, które protestują przeciwko budowie Kuropat i trzymają tam wartę. To pokazuje, że w tę sytuację zaangażowane są przynajmniej niektóre struktury łukaszenkowskich władz.
Działacz podkreśla, że Białorusini nie poddają się w walce o godność tego miejsca i to go napawa optymizmem. Nie pogodzili się z restauracją przy Kuropatach i od 1 czerwca w Kuropatach mimo represji, mimo aresztów, trzymana jest tam warta.
W ten sposób, jak podkreślił opozycjonista, udaje się też przyciągnąć do tej sprawy uwagę społeczności międzynarodowej. Przypomniał listowny apel aktywistów do delegacji międzynarodowych, które odwiedzały latem Trościeniec. Potem w ramach tej wizyty polska delegacja uszanowała pamięć ofiar represji komunistycznych. Apel podpisała oprócz wielu liderów opozycji również laureatka nagrody Nobla, Swietłana Aleksijewicz.
- Po 24 latach siły białoruskiej społeczności osłabły, ludzie osłabli. Wsparcie międzynarodowej społeczności jest nam potrzebne, bo temat komunistycznych represji nie jest tylko wewnętrzną sprawą Białorusi – apelował działacz.
Liczymy na zrozumienie społeczności obywatelskiej Polski. Tym bardziej, że 23 sierpnia przypada Dzień Pamięci Ofiar Reżimów Totalitarnych – dodał.
Ta historia budowy restauracji przy Kuropatach pokazuje, że na Białorusi daleka jest droga do uszanowania pamięci ofiar represji. Dlatego potrzebna nam są wsparcie i solidarność – mówił.
Zaznaczył, że białoruska opozycja ostatnio utworzyła m.in. sztab bojkotu tej restauracji.
Ktoś bardzo chce zbudować tu restaurację
Jak podają m.in. białoruskie media, restauracja w tym miejscu powstawała od 2004 roku. Przy czym, jak zauważa Wiaczesław Siwczyk, jej właściciele, o których tożsamości dowiedzieliśmy się dopiero teraz, twierdzą, że zajmują się budową tej restauracji od 2012 roku. - To budzi pytania, czemu tak wiele czasu, czy to 6 lat, czy 14, jak maniacy starają się budować lokal koło Kuropat – mówi działacz.
Media przypominają, że w miejscu, gdzie zbudowano restaurację była wcześniej ochronna strefa, ale zwężono ją właśnie ze względu na budowę tego przybytku, w 2013 roku.
Wódka w naczyniach-pistoletach przy miejscu masowych rozstrzelań.
Nie jest to zwykła restauracja. Jak przypomina nasz rozmówca, i jak podają niezależne media białoruskie, to pokaźny kompleks restauracyjno-rozrywkowy, z łaźniami, z pokojami do wynajęcia. A w dodatku na fotografiach dziennikarzy widać, że napoje alkoholowe, zapewne wódkę, serwowano tam m.in. w naczyniach przypominających pistolety i strzelby czy pociski, i to w tym przypadku byłoby nie do pomyślenia, nawet gdyby ta restauracja nie znajdowała się w ochronnej strefie Kuropat. Bo to już otwarte szyderstwo z tych ofiar, które zostały zamordowane w ramach masowych egzekucji – zauważa Wiaczesław Siwczyk.
Nie osądzono komunistycznych represji
Wiaczesław Siwczyk ocenił, że na Białorusi możliwe jest teraz wszystko, biorąc pod uwagę genezę obecnych białoruskich władz.
- Możliwe jest zaostrzenie sytuacji. Zdarzają się złe rzeczy. Zbeszczeszczono mogiłę pierwszej ofiary Majdanu, Białorusina Michasia Żyznieuskiego. Odbyły się rozprawy sądowe obrońców Kuropat, Wolhi Nikałajczyk, Leanida Kułakoua, Mai Naumawej. Aresztowano ich tylko dlatego, że rozdawali ulotki, co jest częstą rzeczą w Mińsku – mówił portalowi PolskieRadio.pl opozycjonista.
Zdaniem działacza, zbrodnie komunizmu powinny być osądzone na Zachodzie, podobnie jak miało to miejsce z systemem nazistowskim.
- Kraje zachodniej demokracji nie osądziły zbrodni reżimów komunistycznych, tak jak to miało miejsce w Norymberdze. Nie było międzynarodowego trybunału w sprawie zbrodni komunizmu. To zły znak na przyszłość, bo w każdym momencie ten przestępczy system, który toczy wojnę na Ukrainie i anektował Krym, może znowu doprowadzić do masowych represji. Bo nieosądzone przestępstwa mogą powtarzać się w przyszłości – apelował opozycjonista.
Spotkanie prezydenta USA Donalda Trumpa z Władimirem Putinem, wywodzącym się z KGB, w jego ocenie niestety nie zmniejszyło prawdopodobieństwa negatywnych scenariuszy w naszym regionie.
02:27 1343 C Wiaczesław Siwczyk: Zachód powinien osądzić zbrodnie totalitaryzmu komunistyczngo (źr. PolskieRadio.pl)
Elektrownia w Ostrowcu
Wiaczesław Siwczyk mówił, że trwają też inne działania sił demokratycznych. 26 lipca będzie miał miejsce kolejny tzw. ostrowiecki szlak, tym razem marsz przeciwko budowie elektrowni atomowej w Ostrowcu będzie miał miejsce w Mołodecznie. - Władze nie dały na to zgody. Jednak to ważne, to elektrowni, którą stawia tu Putin, to potencjalne zagrożenie nie tylko dla Białorusi, ale też dla Litwy i dla Polski. Otwarcie tej siłowni będzie już niedługo i będzie to zły znak dla regionu – podkreślił działacz.
***
Z Wiaczesławem Siwczykiem, działaczem prodemokratycznego "Ruchu Solidarności Razem" rozmawiała Agnieszka Marcela Kamińska, PolskieRadio.pl