Jacek Czaputowicz: oczekujemy podjęcia dialogu ze społeczeństwem i oferujemy pomoc
Wczoraj na Białorusi odbyły się wybory prezydenckie, według wstępnych wyników Centralnej Komisji Wyborczej Białorusi wybory wygrał Aleksander Łukaszenka z wynikiem 80,23 procent. Drugie miejsce zajęła Swiatłana Cichanouska, która otrzymała 9,9 procent głosów wyborców. Od wczoraj w wielu miastach Białorusi trwają zamieszki i starcia z siłami porządkowymi. Obywatele domagają się podania prawdziwych wyników wyborów prezydenckich.
00:56 Demonstracja Białorusinów w Warszawie. Relacja Witolda Banacha (IAR).mp3 Demonstracja Białorusinów w Warszawie. Relacja Witolda Banacha (IAR)
Stasia Glinnik tłumaczyła, że protest jest próbą opowiedzenia światu co dzieje się na Białorusi. - Białoruś jest teraz odłączona od internetu, chcemy opowiedzieć, co się dzieje w naszym państwie - zaznacza. Jak powiedziała również protesty, do których dochodzi obecnie na Białorusi są reakcją społeczeństwa, na fakt, że wyniki wyborów zostały zafałszowane, a wygrała je - uzyskawszy ponad 75 procent punktów procentowych przewagi - Swiatłana Cichanouskaja. - Domagamy się demokracji na Białorusi, wolnych wyborów i domagamy się, żeby Łukaszenka przestał rządzić naszym państwem i przestał pić naszą krew - mówiła Stasia Glinnik.
Wołanie do społeczności międzynarodowej
Anatol Michnawiec podkreślał, że protest jest też wołaniem do społeczności międzynarodowej o wsparcie białoruskiej opozycji i nałożenie sankcji na władze państwa. Jak powiedział, ustanowić należy czarną listę, na której znaleźliby się nie tylko prezydent Białorusi, jego synowie i ministrowie, ale także funkcjonariusze służb specjalnych. Zdaniem protestującego Polska musi zacząć realizować poważną politykę wschodnią, a Unia Europejska powinna wprowadzić w końcu w życie swoje zapowiedzi, dotyczące zdecydowanej polityki wobec Mińska. "Z dyktatorami trzeba mówić twardo, nie gadać. Łukaszenka już 26 lat łamie prawa człowieka, zabija ludzi, dlatego wystarczy gadana, trzeba działania" - podkreśla.
Białorusinów wspierali w proteście również Polacy, między innymi Mateusz Kowalczyk, który powiedział, że przyszedł na demonstracje dla przyjaciół Białorusinów, ich wolności oraz wsparcia kraju, który jest sąsiadem Polski. Jak stwierdził, "każda obecność, każdy gest wsparcia osób, które są w tak niewyobrażalnie trudnej sytuacji, jest dla nich wsparciem i motywacją do dalszej walki o to, co dla nich cenne i ważne".
Demonstrujący trzymali również w rękach plakaty z wizerunkami osób zatrzymanych po wczorajszych protestach.
Białoruska agencja prasowa "Biełta" podała informację, że we wczorajszych powyborczych demonstracjach ucierpiało 39 funkcjonariuszy i ponad 50 cywilów, a ponad trzy tysiące osób zostało zatrzymanych. Według białoruskich rządowych mediów, demonstracje odbyły się w 33 miejscowościach w całym kraju.
IAR/agkm