Moment kryzysowy, które obserwujemy dzisiaj, to nie jest coś zwyczajnego dla białoruskiej gospodarki. Z drugiej strony jest to logiczny finał polityki gospodarczej ostatnich czterech lat.
Białoruska gospodarka jest bardzo uzależniona od surowców rosyjskich, które musi kupować za walutę. Również w społeczeństwie wykształcił się swego rodzaju konsumpcjonizm. Zarobki Białorusinów są wyższe, rosną szybciej, niż rośnie produktywność pracy. Zarówno cała gospodarka jak i gospodarstwo domowe, za dużo importują. Gospodarstwa domowe kupują produkty z importu, a Białoruś importuje surowce energetyczne, potem je przetwarza i sprzedaje na Zachód, do Unii Europejskiej, żeby otrzymać dewizy. W okresie gdy ropa naftowa jest za droga, Białoruś nie może dostać tyle waluty, żeby zaspokoić zapotrzebowanie wewnętrzne. W takiej sytuacji kiedy kraj za dużo eksportuje i za mało importuje, jedyną możliwością żeby uregulować tę sytuację, jest dewaluacja rubla.
Kolejki 16 kwietnia, fot. PAP/EPA/TATYANA ZENKOVICH
Rubel białoruski jest sztywno przywiązany do koszyka walut – do euro, dolara i rubla rosyjskiego. Żeby podtrzymywać kurs rubla białoruskiego, bank narodowy musi cały czas interweniować. Dlatego właśnie rezerwy walutowe białoruskie maleją z dnia na dzień i teraz są poniżej poziomu krytycznego. Waluty wystarczy na około jeden miesiąc (stan na 1 kwietnia, red.), a uważa się, że minimalna poduszka bezpieczeństwa musi starczyć na około trzech miesięcy.
Kolejki 16 kwietnia, fot. PAP/EPA/TATYANA ZENKOVICH
Z tego chronicznego deficytu bilansu płatniczego oraz z podwyżki zarobków przed wyborami wynikają te problemy, które Białorusini mają dzisiaj. Przed wyborami ludzie dostali więcej pieniędzy, ale to nie wynikało z sukcesów gospodarczych Białorusi. Po prostu władze próbowały kupić wyborców.
Ludzie dostali pieniądze i kupili za to dolary oraz euro. W ciągu 3 miesięcy ludzie kupili 1,5 mld dolarów. To jest oczywiste, że w bankach, najpierw komercyjnych, a potem w banku narodowym, zaczęły się problemy z dewizami.
Do tej sytuacji Białoruś zbliżała się w ciągu czterech lat. Po raz pierwszy deficyt bilansu płatniczego został zaobserwowany w 2007 roku i od tej pory cały czas rósł. Na początku 2007 roku, po wynikach z 2006 roku wynosił 1,5 mld dolarów. Cztery lata później w wynikach z 2010 roku, ten deficyt wynosił 10 mld dolarów. Teraz bank narodowy boryka się z taką sytuacją, że brakuje w kraju waluty, żeby podtrzymać kurs rubla.
Aliaksandr Papko, Redakcja Białoruska, Polskie Radio dla Zagranicy
(agkm)