Sannikau przekonuje, że tylko za granicą będzie mógł pracować na korzyść swojego kraju. Mówił o tym w wywiadzie dla niezależnego Radia Swaboda. Opozycjonista, były kandydat w wyborach prezydenckich w 2010 roku, po których został aresztowany i skazany na pięć lat kolonii karnej, potwierdził, że azyl w Wielkiej Brytanii otrzymał pod koniec października.
Zapowiedział, że na emigracji będzie zajmował się tym samym, co robił kiedyś jako wiceminister spraw zagranicznych Białorusi: "Jestem dyplomatą. Jeden z moich szefów powiedział kiedyś - i tej zasady się trzymam - że trzeba szukać przyjaciół dla swojego kraju".
Opozycjonista mówił, że po zwolnieniu go w kwietniu z kolonii karnej wywierano presję na niego i osoby, które z nim się kontaktowały. - Każdego dnia stykałem się z totalnym inwigilowaniem przez służby specjalne: podsłuchiwano moje mieszkanie, telefony, (inwigilowano przez) komputer i nawet Skype'a. Trzeba było zadecydować - czy zostać i zająć się po prostu życiem osobistym, czy wyjechać, żeby pracować - mówi Sannikau.
Uważa, że jego wyjazd pomoże jego rodzinie, która została w Mińsku - żonie, która skazana jest na dwa lata w zawieszeniu za udział w protestach powyborczych oraz kilkuletniemu synowi. - Jestem teraz pod ochroną wpływowego państwa europejskiego, a to znaczy, że chroniona jest i moja rodzina, bo istnieją zobowiązania międzynarodowe dotyczące rodzin ludzi, którzy otrzymali azyl za granicą – zauważył Sannikau. Nie zgodził się z oceną, że jego wyjazd z Białorusi świadczy o słabości.
Skazany za "organizację masowych zamieszek"
Były kandydat opozycji, który został przez obrońców praw człowieka uznany za więźnia sumienia uważa, że władze białoruskie obeszły się ze skazanymi po wyborach 2010 roku gorzej niż w ZSRR. - Wówczas (w czasach radzieckich) nienawidzili więźniów politycznych, ale mimo wszystko nie narzucano im (w więzieniu) zwyczajów i reguł kryminalnych - powiedział opozycjonista.
W maju 2011 roku Sannikau został skazany na pięć lat kolonii karnej o zaostrzonym rygorze w związku z opozycyjną demonstracją w Mińsku w wieczór po wyborach prezydenckich 19 grudnia 2010 roku. Sąd uznał go za winnego organizacji masowych zamieszek. Wyrok na Sannikaua był jednym z najwyższych w serii procesów wytoczonych po wyborach opozycyjnym kandydatom i uczestnikom demonstracji. Podczas procesu opozycjonista poinformował, że szef białoruskiego KGB Wadzim Zajcau groził mu zabiciem żony i małego syna.
58-letni Sannikau, lider opozycyjnego ruchu "Europejska Białoruś", był wiceministrem spraw zagranicznych Białorusi w latach 1995-1996.
PAP/agkm
Informacje o Białorusi: Raport Białoruś