Wydaje się niestety, że Unia Europejska zgadza się na dialog z Łukaszenką bez warunków. Pytanie, co z rehabilitacją więźniów politycznych? Trzeba też pamiętać, że jeśli Aleksander Łukaszenka uwolni więźniów, potem może znów umieścić za kratami kolejnych 10 czy 110 opozycjonistów
Blog białoruskiego opozycjonisty Franak Wiaczorki >>>>
9 kwietnia w Parlamencie Europejskim odbyła się konferencja poświęcona Europejskiemu Dialogowi na Rzecz Modernizacji. Tematem, który rozgrzał dyskusję, okazał się stosunek do dialogu z władzą, z reżimem białoruskim.
Wiadomo, że reżim białoruski niezmiennie przedstawia jedno i to samo stanowisko: chce dialogu z Unią bez warunków i nie moża w nim brać udziału ani opozycja, ani społeczeństwo obywatelskie.
Co było dla mnie najważniejsze i najstraszniejsze w tej dyskusji: wydawało się, że Europa zgodziła się na taki dialog. W trakcie tej konferencji, na podstawie kilku wystąpień można było zrozumieć, że już toczą się negocjacje między Unią Europejską a urzędnikami, przedstawicielami władzy Aleksandra Łukaszenki o początku tak zwanej liberalizacji i dołączeniu oficjalnych władz Białorusi do tego projektu (Europejskiego Dialogu na Rzecz Modernizacji).
Zagrożenie polega na tym, że jeśli taki dialog się zacznie, opozycja i społeczeństwo obywatelskie mogą zostać zupełnie z niego wypchnięte, stracić swoją polityczną wagę. Rok temu, kiedy mówiono o dołączeniu władz do tego projektu, najważniejszym warunkiem takiego dialogu z władzami musiało być uwolnienie i rehabilitacja więźniów politycznych, a także przeprowadzenie wolnych wyborów. Na konferencji 9 kwietnia praktycznie nie było mowy o rehabilitacji więźniów politycznych, jako warunku takiego dialogu. Bez rehabilitacji opozycjoniści nie będą mogli brać udziału w życiu politycznym – to dotyczy m.in. kandydatów na urząd prezydenta.
Jeśli zaś chodzi o uwolnienie więźniów, była o tym mowa i wygląda na to, że jest już nieoficjalna umowa z Łukaszenką, że niby uwolni niedługo więźniów politycznych, w zamian za finansowe wsparcie projektów w różnych sferach, społecznych, gospodarczych.
Blog białoruskiego opozycjonisty Franak Wiaczorki >>>>
Jeśli taki dialog się zacznie, opozycja i społeczeństwo obywatelskie mogą zostać zupełnie z niego wypchnięte, stracić swoją polityczną wagę.
Dyskusja o dialogu
Wśród występujących ze strony białoruskiej był Aleksander Milinkiewicz, także kilku innych polityków i przedstawicieli białoruskich organizacji pozarządowych. Aleksander Milinkiewicz mówił dość dziwne rzeczy. Jego wystąpienie w ogóle nie zawierało krytyki reżimu białoruskiego . Całe przemówienie było o tym, że z Łukaszenką i z reżimem trzeba utrzymywać dialog, że trzeba bronić białoruskiej niezależności. Według jego słów ”Aleksander Łukaszenka pomaga utrzymać niezależność Białorusi, broniąc ją przed Rosją”.
Argumenty drugiej strony, to jest że konieczne jest zwolnienie i rehabilitacja więźniów, przedstawiali Walancin Stefanowicz z organizacji Wiasna (której szefem jest Aleś Bialacki), Anatol Labiedźka, również ja. Naszym argumentem jest to, że poprzednia próba takiego dialogu, tzw. liberalizacji, skończyła się klęską 19 grudnia 2010 roku. Próba powtórnego dialogu doprowadzi do jeszcze gorszych represji . Oprócz tego zwolnienie więźniów bez ich rehabilitacji nie stworzy normalnego klimatu politycznego. Chodzi o to, że wszyscy liderzy polityczni nie będą mogli brać w nim udziału, nie będą mogli kandydować w wyborach. To dotyczy choćby byłych kandydatów na prezydenta. Jeśli nie dojdzie do ich rehabilitacji, to przez 10 lat będą mieli zakaz uczestniczenia w życiu politycznym w kraju.
Rok temu, kiedy mówiono o dołączeniu władz do tego projektu, najważniejszym warunkiem takiego dialogu z władzami musiało być uwolnienie i rehabilitacja więźniów politycznych, a także przeprowadzenie wolnych wyborów.
Wydaje mi się niestety, że większość europejskich polityków skłania się ku dialogowi z reżimem. Możliwe, że trzeba to tłumaczyć to zmęczeniem, tym, że nic nie zmienia się na Białorusi. Z drugiej strony można powiedzieć - skoro nie ma presji, ostrej pozycji wobec Aleksandra Łukaszenki, to na jakie zmiany chciano liczyć? Jeśli ktoś przedstawia argument, że sankcje nie miały sensu, nie dały wyników – tu mogę dać odpowiedź, że prawdziwych sankcji nie było. Istniejące teraz czarne listy na których znajduje się kilkunastu czy kilkudziesięciu urzędników to nie są sankcje, tylko ograniczenia. Prawdziwe sankcje są polityczne i gospodarcze.
W podsumowaniu organizator europoseł Filip Kaczmarek powiedział, że wszyscy są zgodni co do konieczności rozmowy, dialogu, ale dialog musi być trójstronny: Unia, białoruskie władze reżimowe, społeczeństwo obywatelskie z opozycją. Dodał, że dialog można rozpocząć dopiero wtedy, kiedy więźniowie będą zwolnieni i rehabilitowani.
Taki jest cel. Obawiam się jednak, co z tego wyniknie. Europa coraz częściej demonstruje Realpolitik w stosunku do krajów niedemokratycznych. Boję się, że Unia Europejska zdecyduje się ostatecznie na bezwarunkowy dialog z Aleksandrem Łukaszenką, a to doprowadzi do jeszcze większej konserwacji i zamrożenia sytuacji politycznej na Białorusi, a także do marginalizacji i zupełnego wyniszczenia białoruskiej opozycji.
A może być i tak, że dialog nie doprowadzi nawet do tego minimum, jakim jest zwolnienie więźniów politycznych. Bo nawet jeżeli Aleksander Łukaszenka dzisiaj zwolni 11 więźniów politycznych, na początku tego dialogu, czy też kiedy pieniądze posypią się na Łukaszenkę – to nie będzie oznaczało, że potem nie umieści za kratami nowych więźniów politycznych, 11 a może 110.
Wszyscy są zgodni, że dialog jest potrzebny. Są jednak dwie postawy. Jedni twierdzą, że dialog między Łukaszenką a Europą może przebiegać bez specjalnych warunków, że sytuacja jest na tyle trudna, że trzeba się porozumiewać z tym, kto jest, a jest Łukaszenka. Argument Milinkiewicza, Jacka Protasiewicza i kilku innych polityków to „utrata niepodległości”. To zagrożenie niepodległości przedstawiane jest jako najpoważniejsze zagrożenie i trzeba razem z Łukaszenką niepodległości bronić. Milinkiewicz powiedział poza tym w ogóle nie krytykował Łukaszenki w swoim przemówieniu. Też stwierdził, że stłumienie demonstracji 19 grudnia to nie wina Łukaszenki, a była to „prowokacja rosyjskich służb specjalnych”. Teraz wszyscy w internecie się śmieją że to rosyjscy specnazowcy przylecieli na helikopterach i bili białoruską opozycję 19 grudnia.
W Parlamencie Europejskim powiedziałem, że była to rosyjska prowokacja, ale tylko w tym stopniu, w jakim Aleksander Łukaszenka jest rosyjskim politykiem. Łukaszenka nie będzie nigdy obrońcą białoruskiej niepodległości przed Rosją, bo jest produktem rosyjskiej polityki.
Jeśli mówimy o modernizacji, reformach i niepodległości, to prawdziwa niepodległość będzie gwarantowana tylko po zmianie reżimu.
Boję się, że Unia Europejska zdecyduje się ostatecznie na bezwarunkowy dialog z Aleksandrem Łukaszenką, a to doprowadzi do jeszcze większej konserwacji i zamrożenia sytuacji politycznej na Białorusi, a także do marginalizacji i zupełnego wyniszczenia białoruskiej opozycji.
Konferencja odbyła się 9 kwietnia w Parlamencie Europejskim, była organizowana przez największą frakcję europarlamentu, Europejską Partię Ludową (EPP). Zorganizował ją nowy przewodniczący delegacji Parlamentu Europejskiego ds. Białorusi Filip Kaczmarek. Filip Kaczmarek poinformował, że konferencja odbywa się w rocznicę ogłoszenia Europejskiego Dialogu na Rzecz Modernizacji Białorusi. To projekt ogłoszony rok temu, zakłada rozmowy o możliwych reformach, przygotowanie projektów ustaw na wypadek transformacji politycznej czy zmian gospodarczych na Białorusi. Generalnie poziom konferencji był bardzo wysoki, to na pewno sukces organizatora Filipa Kaczmarka.
Franak Wiaczorka
Zobacz: Blog Franaka Wiaczorki
Ponieważ po konferencji pozostało jeszcze trochę pytań, więc żeby wyczerpać temat zadaliśmy je autorowi bloga:
Raport Białoruś: Na konferencji nie było głównych opozycjonistów, opowiadających się za polityką sankcji.
Byli Aleksander Milinkiewicz, Anatol Labiedźka, Walancin Stefanowicz, inni działacze, kilka organizacji zajmujących się analityką. Główne wystąpienie w pierwszym panelu konferencji miał oczywiście Milinkiewicz. Niestety Aleksander Milinkiewicz jest wciąż odbierany na Zachodzie, w Unii Europejskiej, wśród polskich posłów w PE jako reprezentant białoruskiej opozycji, który przedstawia ogólne stanowisko zjednoczonej opozycji. Pozostali politycy i działacze mieli dodatkowy głos, z którym tak naprawdę się nie liczono. Na konferencję nie zostali zaproszeni Andrej Sannikau i środowisko Karty 97, jak i cały szereg innych politycznych organizacji. Według mnie na konferencję zaproszono tych polityków, którzy nie dostali politycznego azylu za granicą i działają nadal na Białorusi. Generalnie, zachowano pluralizm, wybrzmiały różne opinie. Dobrze, że być może udało się rozbić mit europejskich polityków, o tym, że Aleksander Milinkiewicz jest przedstawicielem wspólnego stanowiska opozycji białoruskiej. Już tak nie jest. Są dwa stanowiska opozycji, które diametralnie się różnią. Jedno z nich to opinia Aleksandra Milinkiewicza, by bronić się przed Rosją niepodległości Białorusi razem z Aleksandrem Łukaszenką. Inna część opozycji uznaje, że to Łukaszenka jest zagrożeniem dla białoruskiej niepodległości, i aby ją obronić, trzeba najpierw zmienić władzę. Wokół tych dwóch tez toczyły główna dyskusja i toczy się nadal w białoruskim środowisku politycznym.
Raport Białoruś: Czy obecny na konferencji Gunnar Wiegand, szef departamentu wschodniej unijnej służby dyplomatycznej, wspomniał o zmianie polityki wobec Białorusi? Bo można odnieść wrażenie, że zdecydowano o takiej zmianie.
Nie. Gunnar Wiegand mówił o tym, że władza nie chciała i nie chce tego dialogu. Opowiadał o spotkaniu szefa MSZ Uładzimira Makieja z komisarzem UE do spraw rozszerzenia Stefanem Fule, do którego doszło w Tbilisi, o tym, że wybrzmiał warunek, że Białoruś dołączy się do Europejskiego Dialogu na Rzecz Modernizacji.
Oczywiście, wszyscy Europejczycy wspierają białoruską opozycję, ale wszystkim się wydaje, że sytuacja może się zmienić dzięki współpracy z Łukaszenką. Nie mam iluzji, co do takiej współpracy, ale niektórzy europejscy politycy jeszcze mają.
Raport Białoruś: Jeszcze rok temu, ci sami politycy rozumieli sytuację tak, że Łukaszenka jest „rosyjskim namiestnikiem” i nie skieruje swojego kraju w inną stronę niż Rosja, na Zachód. Nie będzie bronił niepodległości, wręcz przeciwnie, stopniowo ją oddaje (na przykład sprzedał operatora gazociągów Gazpromowi). Przyznawano, że sankcje działają, bo uwolniono wtedy część więźniów politycznych. Pozycja UE była zbliżona do amerykańskiej. Wszyscy pamiętali o tym, jak skończył się poprzedni dialog z Aleksandrem Łukaszenką. Co się stało, że zmienili zdanie?
To jest pytanie. Być może chce się jak najszybciej i najprościej rozwiązać problem. A problemem jest Białoruś. Nie ma demokratycznych zmian, nie ma reform, nie ma konkretnych sygnałów o zmianach. Stąd politycy wypróbowują różne mechanizmy. Wydaje mi się, że rozmowy z Aleksandrem Łukaszenką teraz, kiedy więźniowie polityczni są torturowani w więzieniach i umieszczani w izolatkach, kiedy nadal zastrasza się młodzieżowych aktywistów, kiedy nadal w więzieniu jest Aleś Bialacki, do czego doszło częściowo z winy Europy, to wszystko byłoby w jakimś stopniu zdradą wobec tych ludzi.
****