Raport Białoruś

Marek Migalski: życie więźnia Łukaszenki zagrożone

Ostatnia aktualizacja: 23.07.2011 14:45
Opozycjonista Źmicier Bandarenka może stracić życie lub zdrowie, bo po operacji ma trafić do kolonii karnej – mówi Raportowi Białoruś europoseł PJN Marek Migalski, który w sposób symboliczny adoptował tego białoruskiego więźnia sumienia.
Audio
  • Posłuchaj rozmowy z europosłem PJN Markiem Migalskim

W piątek do rodziny Źmiciera Bandarenki, skazanego na dwa lata kolonii karnej po demonstracji 19 grudnia, dotarła wiadomość, że we wtorek opozycjonista przejdzie operację kręgosłupa. Wkrótce potem, bez rehabilitacji po tym skomplikowanym zabiegu, trafić ma do łagru, alarmuje rodzina.

- Okres, które dostanie na na rehabilitację jest dramatycznie krótki – zaznacza europoseł Marek Migalski, który dzięki inicjatywie organizacji praw człowieka „Libereco” jest ojcem chrzestnym Bandarenki. - Efekt może być śmiertelny albo też opozycjonista może stracić zdrowie, może stracić zupełnie władzę w nogach. Operacja kręgosłupa jest niezwykle skomplikowana – dodaje.

Jak mówi, nie można negować, że lekarze z mińskiego szpitala numer 5 dobrze sobie poradzą z zabiegiem. - Tyle że późniejszy los Bandarenki zależy już od władz politycznych w kraju – bo brak rehabilitacji może spowodować, że dobrze wykonany zabieg skończy się dla niego tragicznie – podkreślił.

Przypomniał, że opozycjonistę oszukano, postawiono go przed wyborem, że albo zgodzi się na operację, albo wyjedzie do łagru.  Gdy podpisał zgodę na zabieg, dowiedział się, że po krótkim czasie zostanie i tak będzie wywieziony do kolonii karnej. To kolejna represja wobec niego, bo informował już o wielu szykanach, łącznie z torturami.

Europoseł dodaje, że to kolejna próba wykorzystywania złego stanu zdrowia Bandarenki do złamania tego człowieka, tyle że teraz grozi mu kalectwo, a być może nawet śmierć.

Jak można pomóc?

– Tylko nacisk opinii międzynarodowej jest w stanie zapobiec temu, żeby z tym człowiekiem władze białoruskie obeszły się jak z przedmiotem – mówi europoseł Marek Migalski.

Marek Migalski wydał na razie oświadczenie w sprawie operacji Bandarenki, napisał do szefa więzienia, stara się sprawę upublicznić  Zwrócił się także o jak najszybszą reakcję do szefa Parlamentu Europejskiego Jerzego Buzka i do Catherine Ashton, szefowej unijnej dyplomacji.  - Sytuacja z Bandarenką jest na tyle dramatyczna, że pozwoliłem sobie poprosić go o jednoznaczną i natychmiastową reakcję – powiedział. Powiedział, że bardzo zależy mu na wsparciu unijnych instytucji. – Czuję się za słaby jako pojedynczy europoseł, chodzi o to, żeby dokonać synergii działań – podkreślił.

Adoptował więźnia sumienia

Marek Migalski na wniosek organizacji Libereco zdecydował się adoptować Źmiciera Bandarenkę, jako więźnia politycznego.  "Ojciec chrzestny" ma zadanie zajmować się osobą, którą przyjmie pod swoje skrzydła. Niestety na razie zaledwie kilku eurodeputowanych zainteresowało się tą inicjatywą.

Co zrobi ojciec chrzestny, zależy od jego inicjatywy. –Ja  założyłem stronę internetową bandarenka.pl, gdzie publikujemy bieżące informacje. Zorganizowałem spotkanie w Parlamencie Europejskim z żoną i córką Bandarenki, tak żeby mogły opowiedzieć o sytuacji Źmicera Bandarneki i  innych więźniów politycznych. Rozsyłamy informacje do mediów, organizacji. Oprócz tego są nieformalne działania – mówi.

Podkreśla, że idea jest tak, żeby więzień nie był zapomniany, żeby był znany z imienia i z nazwiska. Chodzi również o to, żeby anonimowe nie były osoby, które go represjonują. - Na przykład napisałem list, do naczelnika więzienia, w którym przebywa Bandarenka, po to żeby wiedział, że znam z nazwiska i z imienia – mówi. Wiadomo tym samym, kto jest odpowiedzialny, jeśli coś się złego się stanie z winy zaniedbania władz więzienia. - To personalizacja polityki, co uważam za bardzo sensowne – podkreślił europoseł.

Marek Migalski jest jedynym polskim europosłem, który zdecydował się na adopcję więźnia politycznego z Białorusi. Jak mówi, spośród ponad 700 eurodeputowanych tylko kilku zainteresowało się możliwością zaopiekowania się białoruskimi opozycjonistami, skazanymi po demonstracji 19 grudnia na kilka lat kolonii karnej.

Agnieszka Kamińska, Raport Białoruś, polskieradio.pl

Ten artykuł nie ma jeszcze komentarzy, możesz być pierwszy!
aby dodać komentarz
brak
Czytaj także

Bandarenka, współpracownik Sannikaua, skazany na 2 lata więzienia

Ostatnia aktualizacja: 27.04.2011 13:57
Na dwa lata więzienia sąd w Mińsku skazał w środę Żmiciera Bandarenkę, koordynatora kampanii "Europejska Białoruś" i współpracownika Andreja Sannikaua, jednego z opozycyjnych kandydatów w wyborach prezydenckich.
rozwiń zwiń
Czytaj także

Telefon taty podsłuchiwany od miesięcy (Wideo)

Ostatnia aktualizacja: 28.04.2011 19:56
Julia Bandarenka, córka białoruskiego opozycjonisty skazanego na dwa lata więzienia: - KGB dzwoniło do mnie w sprawie ojca. Wezwali mnie na rozmowę. Jasne, że nie poszłam.
rozwiń zwiń
Czytaj także

Opozycjonista traci władzę w nogach, "bardzo cierpi"

Ostatnia aktualizacja: 21.06.2011 14:40
Białoruski opozycjonista Żmicier Bandarenka trafił do więziennego szpitala. - Z powodu ucisku na nerw ma problemy z obiema nogami, z czego wnioskujemy, że nie może chodzić – mówi w rozmowie z Raportem Białoruś jego córka, Julia Bandarenka.
rozwiń zwiń
Czytaj także

Więźniowi Łukaszenki grozi inwalidztwo

Ostatnia aktualizacja: 23.07.2011 00:12
Źmicier Bandarenka może zostać okaleczony na całe życie - władze więzienia w Mińsku poślą go na operację, a wkrótce potem do łagru - o tym dowiedziała się żona opozycjonisty, Wolha, podczas piątkowego widzenia.
rozwiń zwiń