Zobacz: Blog Franaka Wiaczorki w serwisie Raport Białoruś na portalu PolskieRadio.pl >>>
Białoruś jest krajem pełnym absurdów. Niedawno po zwycięstwie w turnieju tenisowym w Australii, kiedy wygrała tenisistka Wiktoria Azarenka, podniosły się dyskusje, czy koniecznie musimy się cieszyć z jej zwycięstwa. Są różne opinie. Z jednej strony we wszystkich krajach totalitarnych, sportowcy grają na rzecz reżimu. To smutna prawda. Na przykład igrzyska olimpijskie w Związku Radzieckim, to była propaganda ZSRR w czystej postaci. Niektóre kraje nawet wycofały się z tej impreza. Była to próba usprawiedliwienia dyktatury autokratyzmu, reżimów.
Mistrzostwa hokeja w 2014 roku, które mają się odbyć w Mińsku to jeszcze jeden przykład, który Łukaszenka chce wykorzystać z korzyścią dla siebie. Chce by przyjechali turyści, chce pokazać im wyczyszczoną, wymytą i błyszczącą czystością Białoruś i powiedzieć im: ”Patrzcie, nie ma tu dyktatury. Jest pięknie i są czyste ulice”.
Podobnie Łukaszenka próbuje wykorzystać dla swoich celów białoruską tenisistkę Wiktorię Azarenkę. Azarenka odnosi duże sukcesy, miesiącami utrzymywała się na pierwszym miejscu w rankingu tenisowym kobiet. Nie byłoby na ten temat dyskusji, gdyby któregoś razu nie zagrała z Łukaszenką meczu tenisowego i demonstracyjnie go nie przegrała. Światowej klasy tenisistka przegrała z prezydentem Białorusi. W związku z tym część dziennikarzy podkreśla, że nie musimy cieszyć się z jej sukcesów. Bo sportowcy to osoby publiczne, tak samo jak politycy, dziennikarze, też ponoszą odpowiedzialność za to, co się dzieje w ich kraju. Jeśli wybierają stronę reżimu, grają w tenisa z dyktatorem, to stawia ich po tej drugiej stronie. A wymagania wobec sportowców powinny być takie same, jak i wobec innych osób publicznych.
Jest i przeciwieństwo Wiktorii Azarenki: Aleksandra Gerasimenia, bardzo znana pływaczka białoruska, medalistka olimpiady. W wywiadzie dla białoruskiej gazety sportowej powiedziała, że bardzo podoba jej się białoruska biało-czerwono-biała flaga, która de facto jest zakazana przez władze Białorusi. Ta wypowiedź miała de facto polityczny charakter. Na miejscu Łukaszenki od razu zakazałbym jej występów w imieniu Białorusi, państwa, która Aleksander Łukaszenka uważa za swoją własność.
Zestawienie tych dwóch osób świetnie pokazuje, na ile białoruskie społeczeństwo jest spolaryzowane. Reżim autokratyczny nie jest tak drastycznie brutalny jak niektóre dyktatury, ale dzieli społeczeństwo na pół, na dwie równe części. Nie można tu zająć trzeciej pozycji, taka nie istnieje. Nie można nawet być neutralnym. Ktokolwiek będzie osobą publiczną, musi decydować po której jest stronie.
Pytanie, na ile ten podział jest zagrożeniem dla białoruskiej tożsamości narodowej. Łukaszenka i jego reżim wcześniej czy później przeminą. Czy potem poradzimy sobie z podziałem w społeczeństwie, z podziałami, krzywdami, za 10-15 lat -to pytanie bez odpowiedzi.
Część osób współpracuje, część jest kupiona, część zobowiązana wobec Łukaszenki i jego otoczenia. Powody mogą być różne, pytanie, czy usprawiedliwiają ich stanowisko. To pytanie o moralność. Moim zdaniem nie. Takie osoby powinny odpowiedzieć za swoje działania. Któregoś dnia będzie lustracja i wówczas wszystkie te przypadki muszą być przedyskutowane. Jeśli nie będzie lustracji w odpowiednim czasie, będzie chaos.
Franak Wiaczorka
Zobacz: Blog Franaka Wiaczorki w serwisie Raport Białoruś na portalu PolskieRadio.pl >>>
Informacje o Białorusi: Raport Białoruś, serwis portalu PolskieRadio.pl