Im bliżej rozpoczynającego się we wtorek 12 marca konklawe, tym emocje coraz bardziej sięgają zenitu. Można przypuszczać, że dziennikarskie spekulacje to nic w porównaniu z temperaturą panującą za Spiżową Bramą.
Pierwsze pytanie, które zadają sobie dziennikarze: Włoch czy nie Włoch? Włosi zasiadali na Stolicy Piotrowej nieprzerwanie przez 455 lat, do wyboru Karola Wojtyły. Ale od tego czasu minęło już 35 lat, a zewsząd słychać głosy, że Włosi są „głodni papiestwa”. Jednak ostatnie skandale wokół Kurii Rzymskiej, na czele z opublikowanymi donosami nazywanymi Vatileaks mocno nadszarpnęły wizerunek Włochów. To bowiem właśnie włoscy kardynałowie i biskupi mieli odgrywać pierwszoplanową rolę w walkach o władzę i wpływy.
Jako potencjalnych włoskich następców Benedykta XVI wymienia się m.in. metropolitę Mediolanu kardynała Angelo Scolę, 71-letniego filozofa i teologa. Wśród włoskich „papabile” są także kardynał Gianfranco Ravasi, przewodniczący Papieskiej Rady ds. Kultury. Ten pierwszy uchodzi za „nieznacznego reformatora”, drugi za kontynuatora polityki poprzedniego papieża.
Spekuluje się też, że gdyby Włosi nie zdołali przeforsować swojego kandydata, to obsadzą swoimi kardynałami kluczowe stanowiska w Kurii Rzymskiej, tak jak to było za pontyfikatu Benedykta XVI.
Co jeśli nie Włoch? W ostatnich dniach pojawiło się nazwisko Brazylijczyka Odilo Scherera. Arcybiskup Sao Paolo o korzeniach brazylijsko-niemieckich jest rzekomo faworytem obecnych włodarzy Kurii, choć zarzuca się mu także, iż brakuje mu charyzmy. Na jego korzyść ma z kolei świadczyć fakt, iż Brazylia jest największym na świecie krajem katolickim.
Część mediów wymienia też nazwisko charyzmatycznego kardynała z Nowego Jorku, Timothy Dolana. To świetny kaznodzieja, człowiek, którego kochają kamery, choć potrzegany także jako niezbyt sprawny przywódca. Mocnym argumentem przeciwko Dolanowi jest fakt, iż jest Amerykaninem. „Żaden kardynał z Trzeciego Świata nie podniesie ręki za Amerykaninem” – mówi mi amerykański jezuita Thomas Reese. Alternatywą dla Dolana miałby rzekomo być Kanadyjczyk Marc Ouellet, choć słychać głosy, że jego nazwisko na liście „papabile” to również myślenie życzeniowe.
Oczy wielu dziennikarzy zwrócone są na kardynałów z Azji. Uwagę mediów przykuwa postać Luisa Tagle z Filipin. Arcybiskup Manili nazywany jest „azjatyckim Wojtyłą”, także ze względu na swój młody wiek (56 lat). W dodatku, papież Benedykt XVI, gdy żegnał się z kardynałami, uciął sobie z Filipińczykiem stosunkow długą pogawędkę, po której obaj wybuchnęli śmiechem. Ale to znów tylko spekulacje.
Coraz rzadziej pada też nazwisko potencjalnego pierwszego papieża z Afryki. Czarnoskóry Peter Turkson jest pierwszym kardynałem z Ghany, ale eksperci twierdzą, że jest on zbyt liberalny a co ważniejsze, że Kościół nie jest jeszcze gotowy na czarnoskórego papieża.
Jakiego papieża szukają kardynałowie? Watykaniści mający swoje źródła za Spiżową Bramą przekonują, że osoba nowego papieża musi łączyć w sobie trzy cechy – dobry teolog, charyzmatyczny kaznodzieja i sprawny menadżer. „To ma być Chrystus z tytułem MBA” – mówi Thomas Reese. Problem w tym, że takiej osoby wśród kardynałów nie ma, trzeba więc będzie iść na kompromis. Watykanista Polskiego Radia Marek Lehnert określa to jako poszukiwanie „50% Wojtyły i 50% Ratzingera”.
Nie zdziwiłbym się, gdyby wobec klinczu panującego w Watykanie, zwycięzcą konklawe okazał się ktoś spoza grona faworytów. Tak stało się w 1978 roku, kiedy to wskutek niemożliwego do rozstrzygnięcia pojedynku pomiędzy Włochami Giuseppe Sirim i Giovanni Benellim, kardynałowie zdecydowali się obrać „trzecią drogę” i papieżem został Karol Wojtyła.
Nazwisko nowego papieża poznamy oczywiście w momencie, gdy z balkonu Bazyliki świętego Piotra ogłosi je kardynał protodiakon, Francuz Jean-Louis Tauran. Istnieje jednak niewielka szansa, że nazwisko to poznamy kilkanaście sekund wcześniej, zanim jeszcze zabrzmią słowa „habemus papam”. Gdy na balkon wyjdzie kto inny, wtedy będzie wiadomo, że papieżem został ... Tauran.
Wojciech Cegielski, Rzym