Niedawno światło dzienne ujrzał "Tajny dziennik" Mirona Białoszewskiego – zapiski rozpoczęte w 1975 roku, a prowadzone niemal do końca, początkowo improwizowane przy magnetofonie, nagrywane. Bardzo "białoszewskie".
"Życie wciąga" – pisał, kończąc notkę powstałą już po drugim zawale. Co takiego w tym życiu zwraca uwagę? W pewien dzień wiosenny "w sklepie obok siebie dostałem majonez, poszukiwany od sześciu dni". Jak zawsze więc u Białoszewskiego: szumy i zlepy codzienności, poezja rupieci.
"Trzeba rozciągać teraźniejszość"
"W 'Tajnym dzienniku' Miron może się wreszcie ludziom przyglądać bez skrupułów. Stara się nikogo nie sądzić, choć zdarza mu się przytaczać plotki. Głównie jednak patrzy i słucha" – pisał w przedmowie do nowo wydanych zapisków Tadeusz Sobolewski.
Z patrzenia i słuchania wychodzą rzeczy publiczne (pielgrzymka papieża, Białoszewski wraz z babami uczonymi – m.in. prof. Janion vel Misią, ogląda przejazd dostojnego gościa z balkonu) i bardzo prywatne (opowieść o młodzieńczym uświadomieniu sobie homoseksualnych pragnień, o kontaktach z "przygodziarzami"). Znajdziemy tu sny ("Śni mi się chodzenie po wąskim korytarzu, mijanie ludzi i krów"; "Śniła mi się czarna kotka, która jednocześnie była czarną płytą gramofonową").
I donosy z rzeczywistości sny przypominające ("Na Targowej, gdzie wysiedliśmy z tramwaju, było cicho, spokojnie, późno listopadowo. Niespodziewanie z bocznej uliczki wykręciło sześć słoni. W dwóch szeregach. Przed nimi pół traktor, pół samochód. Słonie w pewnej chwili stanęły i czekały na zielone światło"). Znajdziemy tu relacje z codzienności podniesionej, jak zawsze u Białoszewskiego, do rangi zwyczajnego cudu ("Kupiłem dużo malin na MDM-ie za 50 złotych. I za 50 złotych dużo róż. Nawąchałem się róż i najadłem się malin. Jeszcze drugie tyle zostało").
W dzienniku jest również miejsce na opis walki poety z hałasami "na górze" w jego bloku na Lizbońskiej, wnioski z pola pewnej bitwy ("Sypanie proszku przeciw mrówkom jest o wiele lepsze niż walka z nimi wręcz"), refleksje z poranka ("Przy świtowej szarówce oglądać przelot pierwszych wron"), dotyczące czynności wydawałoby się błahych ("Wszedłem w trans wyglądania oknem") czy też: myśli zanotowane podczas spaceru ("Niedziela zaczęła się rzucać ze wszystkich stron").
Niezwykła to książka, choć przecież – dla miłośników twórczości autora "Osmędeuszy" – miejscami podobna do jego wcześniejszych tekstów.
Okładka wydanej wraz z "Tajnym dziennikiem" książki Tadeusza Sobolewskiego "Człowiek Miron"
Białoszewski odtajniony
O genezie "Tajnego dziennika", o przemieszaniu w nim codzienności i literackości (tu nieoznaczającej jednak: sztuczności czy fikcji), o jego autorze i osobach, którymi się otaczał, rozmawiała w Dwójkowej "Zakładce literackiej" Joanna Szwedowska z Tadeuszem Sobolewskim. W audycji usłyszymy również odnalezione w archiwum Polskiego Radia wypowiedzi samego Mirona Białoszewskiego (z audycji Walentyny Toczyskiej i Marii Jenczmyk). Poeta wspominał m.in. swoje dzieciństwo, spacery z mamą po Warszawie. W pamięci utkwiły mu szczególnie wizyty w kościele. Tam, z półmroku, dobiegały go tajemnicze szepty "kościelnych bab". - Plotki to były czy modlitwy – zastanawiał się zafascynowany Miron…
Zapraszamy do wysłuchania audycji.
Wszystkie cytaty za: M. Białoszewski, "Tajny dziennik", Wydawnictwo Znak, 2012.