Nie mogłem powiedzieć wszystkiego. Nie mogłem wyjawić tego miejsca we mnie, owianego nocą, które nazwałem "Retiro”.
(W. Gombrowicz, “Dziennik”)
W przestrzeni całego dzieła pisarza notatki nazwane wspólnym tytułem "Kronos" sytuują się – jak określił to obrazowo w Dwójce prof. Włodzimierz Bolecki – nisko, "gdzieś w piwnicy". Witold Gombrowicz prowadził te zapiski (z gatunkowego punktu widzenia niebędące dziennikiem) równolegle z pisaniem zarówno słynnego "Dziennika", jaki i z innymi, jak zawsze podszytymi autorskim "ja" utworami. Czy pisarz, tworząc to swoiste kalendarium swojego życia – hasłowe, buchalteryjne odnotowywanie spraw finansowych, erotycznych, zdrowotnych, literackich – myślał o przyszłym czytelniku? Czy byłaby to, by zapytać za wydawcą "Kronosa", ostatnia prowokacja genialnego pisarza, dowód zwycięstwa z Formą?
– Jeśli pisarz tej sławy i klasy sygnalizuje, że coś jeszcze ma, oczywiście robi to, żeby kiedyś po to sięgnięto – mówił prof. Włodzimierz Bolecki, nawiązując do słów Gombrowicza, który przyznał przy okazji wydania "Dziennika", że zostawił coś jeszcze. "Pozostało mi jeszcze coś w zapasie, ale tej reszty bardziej prywatnej – wolę nie zamieszczać. Nie chcę narażać się na kłopoty. Może kiedyś... Później" – pisał Gombrowicz w 1957 roku. Kilkadziesiąt lat później ta "reszta” ujrzała światło dzienne.
Buenos Aires, Retiro. Fot. Morrissey/Flickr, lic. CC
– Gombrowicz nie upiększa tu, nie fałszuje, opisuje siebie takiego, jakim był naprawdę – podkreślała w rozmowie z Dorotą Gacek Rita Gombrowicz. Zapraszamy do wysłuchania rozmowy o "Kronosie", w której udział wzięli: Magdalena Miecznicka, prof. Włodzimierz Bolecki oraz Mikołaj Grabowski.
Audycję "Czarna skrzynka Gombrowicza" przygotowały Dorota Gacek i Elżbieta Łukomska.