- To jest film o kobiecie, poetce, cygance. On rozgrywa w tych trzech przestrzeniach - opowiada o swojej najnowszej produkcji Krzysztof Krauze.
I dodaje, że Cyganie nie są "narodem księgi, nie mają zapisanej swojej historii". - Dar pisania nie był więc w tym przypadku jakąś zaletą. Wręcz odwrotnie: straszyło się, że ten Cygan, co się wyuczy, zostanie sędzią i będzie własnych braci sądził - opowiada reżyser. Papusza, a dokładnie Bronisława Wajs-Papusza, pisząc wiersze, łamała romskie zakazy. - Oni bezpiecznie czują się w obrębie własnego języka, nierozumiani przez innych - podkreśla Krzysztof Krauze w rozmowie z Joanną Sławińską. Ta świadoma izolacja ma na celu utrzymanie tradycji.
Papusza nauczyła się czytać i pisać sama. - To niemal cud - wtrąca Krauze. Do zapisywania wierszy namówił ją poeta Jerzy Ficowski. - Pod koniec lat 40. ukrywał się przed urzędem bezpieczeństwa w taborze. Spędził tam dwa lata. Pewnego dnia odkrył, że obok na wozie jeździ wielki poetycki talent. On nazwał Papuszę poetką, bo ona nawet do końca nie wiedziała, co znaczy być poetą - opowiada dalej reżyser. Cyganka zapisywała swoje wiersze po romsku, czyli bez żadnych podziałów. Ficowski przetłumaczył je na język polski. - On zrobił wersyfikację i zaniósł te utwory Julianowi Tuwimowi, który był olśniony; uważał, że to jest jedno z "najczystszych brzmień", jakie słyszał ostatnio - wyjaśnia Krauze.
Tuwim pomógł Ficowskiemu wydać wiersze Papuszy. - Dostała się na szpalty gazet i od tego momentu zaczęła żyć w dwóch światach. Z jednej strony w nędzy, w zagrzybionym mieszkaniu, chora, z chorującym mężem i chorym dzieckiem; z drugiej strony była osobą mediów ze znanym nazwiskiem - opisuje fenomen Papuszy filmowiec.
Rozmawiała Joanna Sławińska.
>>>Spotkanie z mistrzem - rozmowy z wybitnymi, przedstawicielami świata nauki, kultury i sztuki