- To nie jest książka wyłącznie o Jerzym Kosińskim, to jest też opowieść o mnie. On jest tylko pretekstem, żeby przedstawić świat, w którym nowojorskie sekskluby chodzą pod rękę z Holokaustem, a groteska z tragedią. To jest historia o tym, jak piszę scenariusz na zamówienie niemieckiego producenta o Kosińskim – powiedział Janusz Głowacki o swoim najnowszym dziele "Good night, Dżerzi".
W rozmowie z Magdą Mikołajczuk powiedział, że "średnio" ceni jego pisarstwo, że podobał mu się "Malowany ptak", ale każda kolejna książka coraz mniej.
Zauważył, że w jego powieści pisarz ten jest fascynującą postacią, chociaż, jego zdaniem, najbardziej interesującym bohaterem jest Masza.
- Ta dziewczyna wyszła z moskiewskiego piekła, myślała, że się uratowała, a tu trafiła do piekła nowojorskiego. Dżerzi, czyli Jerzy, jest jej przewodnikiem, Wergiliuszem, który prowadzi ją w najrozmaitsze kręgi podziemnego Nowego Jorku. A jest to fascynujące miasto, które mnie też uwiodło – podkreślił w "Moich książkach".
Autor "Good night Dżerzi" powiedział, że jest to historia największej kariery polskiego pisarza w Ameryce. Jego zdaniem kiedy Kosiński zalazł się na szczycie, nagle zaczął się wokół niego "robić skandal".
- Zarzucano mu, że nie pisze sam swoich książek, że nie zna angielskiego na tyle, żeby w tym języku pisać, że używa ghost writerów, że kłamie w swoich historiach, że uatrakcyjnia swoją biografię różnymi odcieniami zła, bo ono się dobrze sprzedaje. Dopadli go, a on tego nie przetrzymał – podkreślił Janusz Głowacki.
(pp)
Aby wysłuchać całej rozmowy, kliknij "Good night, Dżerzi" w boksie "Posłuchaj" w ramce po prawej stronie.