- Ja już w łonie matki śpiewałam, przyszłam na świat z gotowym instrumentem! - twierdzi stanowczo Jadwiga Romańska. - Kiedy zdawałam do gimnazjum i liceum w Katowicach, Didur wziął mnie na stronę i powiedział: "Kochanie, masz piękny głos, ale idź do mamusi i powiedz, żeby dała ci dużo jaj i mleka, żebyś urosła", bo ważyłam 36 kilogramów (a dziś niewiele więcej). A ja powiedziałam: nie! Macie mnie tu przyjąć, albo do widzenia!
Nie było w tym krzty zarozumialstwa. Po prostu od dziecka była niezwykle samodzielna i wiedziała, czego chce. Posłano ją na skrzypce, ale gra na skrzypcach nie interesowała Jadwigi Romańskiej – fascynował ją śpiew. Zawsze słyszała muzykę jako śpiew. Doszukiwała się analogii pomiędzy skrzypcami a aparatem głosowym. Obdarzona z natury idealnym instrumentem, nie zmarnowała tego daru.
- Każdą rolę analizowałam. Chciałam zawsze zbudować postać. A kiedy wychodziłam do teatru, gdy tylko trzasnęłam drzwiami mieszkania, już byłam tą osobą. Nigdy – nigdy!- na scenie nie byłam osobą prywatną. Wszystkie role były bardzo ważne i wszystkie były moje, przeze mnie stworzone i ukształtowane.
W rozmowie z Anną Skulską Jadwiga Romańska wspominała swoje role, partnerów scenicznych, mówiła o swym stosunku do przyrody i o tym, dlaczego nie uczyła się u Ady Sari.
***
16 maja podczas gali wręczenia Teatralnych Nagród Muzycznych im. Jana Kiepury prof. Jadwiga Romańska odebrała nagrodę za całokształt dokonań artystycznych.
Jadwiga Romańska przez 35 lat była primadonną Opery Krakowskiej, gdzie wykreowała i zaśpiewała pierwszoplanowe partie w 37 premierach. Artystka wykonywała utwory wszystkich epok, zdobyła renomę wybitnej interpretatorki pieśni Karola Szymanowskiego.
W jej repertuarze były między innymi takie partie jak: Gilda w Rigoletcie Verdiego, Mimi w Cyganerii oraz Butterfly w Madame Butterflay Pucciniego. Śpiewała na prestiżowych festiwalach muzycznych w: Salzburgu, Praskim Jarze, Berlinie, Leningradzie, Moskwie, Mariańskich Łaźniach, Palermo, Zakopanem, a także podczas Wratislavia Cantas we Wrocławiu.