"Nowe w kontekście" - pod tym hasłem odbywa się tegoroczna Warszawska Jesień. Tym kontekstem dla najnowszej twórczości kompozytorskiej prezentowanej na festiwalu jest muzyka trzech wielkich polskich twórców: Witolda Lutosławskiego, Henryka Mikołaja Góreckiego i Krzysztofa Pendereckiego. Obecność tych twórców w naszej najnowszej historii muzyki jest znacząca i ważna, a biografia każdego z nich jest nierozerwalnie związana z festiwalami Warszawska Jesień. Wielokrotnie ich dzieła poznawaliśmy właśnie na festiwalu, nawet jeśli nie były to prawykonania. Na niektóre utwory oczekiwano z niecierpliwością i ciekawością, zaś inne budziły sprzeciw i gorące dyskusje po wykonaniu. – Można by to nazwać muzyką naszych ojców. Ci kompozytorzy wyznaczali dla muzyki polskiej pewne trendy, kierunki, ale przede wszystkim tworzyli naszą muzykę i w tym miała udział Warszawska Jesień. Mówiąc ostrożnie, większość najważniejszych kompozycji ostatniego ćwierćwiecza powstała właśnie przy udziale Warszawskiej Jesieni – mówił w "Notatniku Dwójki" Krzysztof Droba, obecny na festiwalu od 1966 roku, autor tekstu "Warszawska Jesień w zwierciadle polskiej krytyki muzycznej".
>>> Zobacz specjalny serwis poświęcony Witoldowi Lutosławskiemu <<<
Wiele utworów wykonywanych na Warszawskiej Jesieni było szeroko omawianych w przeróżnych krytykach, recenzjach i analizach muzykologicznych. Wspominano o nich w tekstach poświęconych całości lub pisano o nich oddzielne artykuły. Wyjątkowym wydarzeniem było pojawienie się jednego utworu. Dyskusje i polemiki, które pojawiły się po jego pierwszym wykonaniu, powróciły po wielu latach towarzysząc renesansowi dzieła i jego odkrywaniu na nowo. – Chodzi o III symfonię Henryka Mikołaja Góreckiego, słynną, obrosłą w fakty i legendy dotyczące recepcji dzieła. W konserwatorium kompozytora, podczas którego doznaliśmy olśnienia dziełem, a inni porażenia negatywnego, uznaliśmy, że trzeba to jakoś spuentować i dużą grupą pognaliśmy do Hotelu Bristol, gdzie zatrzymała się rodzina Góreckich. W korytarzach hotelu spędziliśmy północy siedząc i emocjonalnie rozmawiając bez końca – opowiadała prof.Teresa Malecka.
Zwróciła uwagę na fakt, że wykonanie III symfonii nie należy i nigdy nie będzie należeć do łatwych, ale nie dlatego, że tam są trudności instrumentalne, tylko dlatego, że po prostu trzeba pojąć istotę tego dzieła. – Po tym utworze trzeba było się jakoś odnaleźć i próbować dać sobie odpowiedź na pytanie: co dalej? Nagle po czasach sonoryzmu, wielkich ekspresji i środków niekonwencjonalnych nastąpił powrót do środków trywialnych, tradycyjnych, do melodyki i prostej harmonii. W tym utworze to nie tempo jako obiektywna miara czasu odgrywa rolę, tylko to, czym się ten czas wypełni.
O utworach Witolda Lutosławskiego i Krzysztofa Pendereckiego wykonywanych na Festiwalach, rezonansie tych wykonań opowiadali: Krzysztof Droba, Teresa Malecka, Rafał Augustyn i Daniel Cichy.
Audycję przygotowała Beata Stylińska.