Janusz Chabior pochodzi z Legnicy. Związany z tamtejszym Teatrem Dramatycznym, następnie z Teatrem im. Heleny Modrzejewskiej. Dziś gra w Teatrze Rozmaitości, Teatrze IMKA i w Och-Teatrze w Warszawie. Zaangażowany w produkcje niezależne, udziela się w etiudach filmowych młodych twórców, grywa w wideoklipach. Niezapomniany w mnóstwie filmowych epizodów takich twórców jak Waldemar Krzystek, Konrad Niewolski, Tomasz Wiszniewski. Duże role zagrał u Juliusza Machulskiego w "Kołysance” i filmie Przemysława Wojcieszka "Made in Poland”.
Ostatnio aktor inspiruje się serialami zachodnimi takimi jak "Breaking Bad”, "Weeds” i "Homeland”. Dla niego są produkcjami, które wychodzą poza wszelkie kanony, czym nie kierują się niestety polscy producenci.
Na pytanie, czy widzi możliwość, żeby w Polsce powstał serial, w którym dostałby jedną z głównych ról, mówi: "na chwilę obecną jest to raczej niemożliwe, ponieważ polskie stacje chcą robić seriale dla wszystkich, a tym samym dla nikogo". Również w teatrze nie widzi ostatnimi czasy interesujących dla siebie wyzwań. – Teatr ostatnio nie ma dla mnie propozycji, jest jakby pustą walizką. Ostatnią ważną rolę zagrałem w sztuce "Sprzedawcy gumek” według Hanocha Levina – opowiada.
Czy wobec tego czuje niespełnienie? – Cieszę się z tego, co mam. I na tym polega życie, nigdy nie wiemy, co nam przyniesie kolejny dzień. Dzisiaj widzę roześmianą prowadzącą, jest ze mną mój przyjaciel (pies Batman), za oknem jest piękna pogoda, spotykam się z Państwem na antenie Dwójki. Jest wszystko ok! – mówi. Zapytany zaś, czy nie przeszkadza mu stosowane czasem przez krytykę określenie "aktor charakterystyczny", "rozpoznawalny", mówi: – To jest jakiś mój plus. Dostałem od losu pewien bonus. Nie ma takiego drugiego jak Chabior.
Audycję przygotowała Magdalena Juszczyk.